środa, 2 stycznia 2013

12. "Haah. Śmieszne. Jeszcze raz i koniec z wami."

Jego twarz była milimetry od mojej. Widziałam najmniejsze plamki na jego brązowych tęczówkach, ale jak w KAŻDYM Mugolskim filmie ktoś musiał nam przeszkodzić. Do pokoju wszedł George.
-Fre... Ojj. Przepraszam, nie chciałem przeszkodzić. - powiedział z lekkim zażenowaniem, a ja odsunęłam się od Freda. Spuściłam głowę, a bliźniak, który siedział na moim łóżku wstał i poszedł do swojego. Ja odkryłam kołdrę i weszłam szybko pod nią. Ukryłam zaczerwienioną twarz z lekkim uśmiechem odwracając się do ściany. George zgasił światło i również się położył. - Dobranoc. - powiedział rozbawiony i po chwili zaczął chrapać. Westchnęłam głęboko i przypomniałam sobie, że nie zjadłam kolacji. Wstałam po cichu z łóżka i ruszyłam na palcach do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej mleko. Potem przeszukałam kilka szafek i wyciągnęłam z nich płatki, miskę i łyżkę. Z uśmiechem nalałam sobie białego płynu do miseczki i wsypałam płatki. Usiadłam przy blacie i zaczęłam jeść. Usłyszałam jakieś ciche kroki z góry. Po chwili w kuchni zjawił się młodszy bliźniak w czerwonych długich spodniach od piżamy i również czerwonej koszuli nocnej z małym lwem na prawej piersi. Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie możesz spać ? - spytałam wesoło. Fred wziął miskę i łyżkę, po czym usiadł obok mnie.
-Prędzej przyszedłem z głodu. - powiedział z uśmiechem. Nalał sobie mleka i nasypał płatków. Zaczął jeść. Ja już kończyłam. Odłożyłam naczynie do zlewu i oparłam się o blat kuchenny. Fred podszedł do mnie. Był wyższy ode mnie z 10 centymetrów, jak nie więcej. Usiadłam na blacie. Twarz Weasley'a znów znajdowała się milimetry od mojej. Spojrzałam mu w oczy. Skakały w nich małe ogniki radości. I wreszcie jego usta lekko dotknęły moich. Był bardzo delikatny i po chwili odsunął twarz. Uśmiechnęłam się do niego powoli otwierając oczy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w jego czerwoną piżamę. On pogłaskał mnie po plecach i przytulił równie mocno jak ja jego.
-A co to ma znaczyć ? - spytała Molly stojąc na progu. - Carmen. Fred. Co wy robicie ? - zapiszczała pani Weasley. Odsunęłam się gwałtownie od bliźniaka i stanęłam na ziemi. Moją twarz oblał rumieniec. Spojrzałam w dół i oglądałam swoje stopy. - No słucham. - powiedziała Molly.
-Mamo... To moja wina. To ja zacząłem. - powiedział w mojej obronie Fred.
-Nie. - mruknęłam głośno. - To moja wina. To ja chciałam. - dokończyłam obronę bliźniaka.
-Czyli ? - spytała się podirytowana Molly. Westchnęła głęboko. - To ma się więcej nie powtórzyć. Zrozumiano ? - spytała pani Weasley. Kiwnęłam głową na znak, iż tak. - A teraz do łóżek. Ale Fred najpierw pozmywa. - odburknęła ruda kobieta i wyszła z kuchni. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na rudzielca.
-No nic, czyli będziemy spotykać się w tajemnicy, jeśli oczywiście ci to odpowiada. - powiedział rudy, a ja mruknęłam ciche : "Tak" pod nosem. Odwróciłam się ku zlewowi, w którym spoczywały dwie miski. Weasley podszedł do mnie i złapał lekko za rękę. - Ejj. Nie przejmuj się. Jutro namówimy wszystkich na wypad nad pobliskie jezioro. Popływamy, poszalejemy. Co ty na to ? - spytał radośnie Fred.
-Z wielką przyjemnością. - powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam mu w oczy. Zaczęłam myć naczynia, po czym podałam je Fredowi, który stał ze ścierą. Położył wszystko do szafek i spojrzał na mnie. Ruszyłam na górę z uśmiechem. Weasley szedł za mną i w środku schodów złapał mnie lekko za rękę, by przy jego pokoju zatrzymać mnie. Odwróciłam się twarzą do niego. Jego brązowe oczy wpatrzone były w moje. Pocałował mnie lekko w policzek i przepuścił w drzwiach do pokoju.Położyłam się w moim łóżku i okryłam kołdrą. - Branoc. - mruknęłam cicho i szybko zasnęłam. Ten dzień zaliczyłam do naprawdę udanych. Ale niestety słońce musiał mnie obudzić. No, ale jak mus to mus. Nie spałam tylko ja, więc wstałam i podeszłam do Georga.
-Aquamenti. - powiedziałam mierząc w niego różdżką. On zaspany otworzył oczy i usiadł zdenerwowany.
-Levicorpus. - mruknął cicho, a ja już dyndałam uwieszona za nogę pod sufitem. Po chwili obydwaj bliźniacy się obudzili, a ja nadal wisiałam pod sklepieniem. Fred spojrzał na Georga i zaczął się śmiać. Po chwili i ja wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
-No dobra. A teraz mnie postaw. - powiedziałam wycierając łzy ze śmiechu ściekające po moim czole. Bądź co bądź wisiałam pod sufitem.
-Nigdy. - powiedział George robiąc słodką minkę.
-Nie puści cię. Uwierz mi. - pocieszył mnie Fred. Posłałam im spojrzenie typu "Haah. Śmieszne. Jeszcze raz i koniec z wami."
-Hmm... Czym by cię tu jeszcze potraktować ? - rozmyślał głośno starszy bliźniak.
-Słonko, a ty oczywiście pamiętasz, że nadal masz na sobie namiar, tak ? - spytałam wesoło. Po chwili już leżałam na podłodze.
-Musiałaś przerwać zabawę w najlepszym momencie. - mruknął niezadowolony George. Wstałam z podłogi i otrzepałam się z niewidzialnego kurzu.
-Tylko wy, którzy chodzicie do Hogwartu macie namiar. Dziewczyny z Beauxbatons i chłopcy z Durmstrangu nie. - uśmiechnęłam się i wystawiłam język bliźniakom.
-Niesprawiedliwe. - powiedzieli chórem. Spojrzałam na nich, po czym wyciągnęłam kilka zdjęć z plecaka. Usiadłam na łóżku. Po mojej prawicy zasiadł Fred, a po lewicy George. Pokazałam im zdjęcia mnie i Rosie.
-To jest Rose Martin. Moja przyjaciółka. Jesteśmy jak wy w Hogwarcie, ale lepsze. - powiedziałam z uśmiechem. Fred spojrzał na mnie i również się uśmiechnął. George ignorował mnie i nadal patrzył się na zdjęcie. Pokazałam kolejne. Tym razem Rose z Ognistą.
-To wy tam pijecie Whisky ? - spytali chórem.
-Jeśli myśleliście, że dziewczyny w tych obciachowych czapkach i obcisłych niebieskich strojach zawsze są miłe, kochane i chorobliwie grzeczne, to chyba nas z kimś pomyliłeś. - zaśmiałam się, a oni spojrzeli na mnie z uznaniem.
-No to co ? Wcielamy nasz wczorajszy plan w życie ? - spytał Fred z uśmiechem. Potwierdziłam ruchem głowy. Wstałam i wzięłam krótkie, fioletowe spodenki i szaro-białą koszulkę. Do tego ulubione, ale strasznie stare i pozacierane fioletowe trampki.  Poszłam do łazienki, by ogarnąć twarz, włosy itp. Wyszłam z niej po 5 minutach całkowicie ubrana i odświeżona. Tamci też już byli ubrani. Ruszyliśmy w trójkę ku kuchni. George szedł pierwszy, a mnie Fred złapał lekko za dłoń pilnując, by Molly tego nie zauważyła. W kuchni rudowłosa kobieta szykowała śniadanie. Postanowiłam jej pomóc. Wzięłam talerz i porozdawałam każdemu. Potem sztućce. Jej zostało tylko nałożenie jedzenia na półmiski, by każdy mógł wziąć sam sobie. Nałożyłam sobie małą porcję, bo nie byłam głodna. Wciąż czułam na sobie wzrok Molly. Reszta rodziny również siedziała cicho. Słychać było tylko szczękanie noży i widelców o talerze.
-Molly, skarbie, możesz mi podać sałatki ? - spytał cicho Arthur. Rudowłosa podała mężowi miskę. Dziugałam mojego pomidora po raz chyba 58, ale nie mogłam nic zjeść. Spojrzałam na Molly.
-Prze...Przepraszam. - mruknęłam cicho. Rudowłosa kobieta westchnęła.
-No dobrze, już dobrze. Idźcie nad to jezioro. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłam go i wstałam dziękując za pyszny posiłek, po czym odłożyłam talerz do zlewu i ruszyłam na górę. Za mną wlokła się reszta towarzystwa. Weszłam do "mojego" pokoju i rozłożyłam się na łóżku Freda.
-Ale jak to nad jezioro ? - spytał zszokowany Wybraniec.
-Nie chcesz iść, to nie idź. Ja idę i na pewno Fred też. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, a bliźniak przytaknął.
-No to ja też. - powiedział Ron, zgodziła się z nim Hermiona, Ginny i George.
-Idziesz Potter czy nie idziesz ? - spytałam podnosząc tyłek z łóżka. Harry tylko pokiwał głową dosyć energicznie i zaraz po tym w pokoju zostałam wraz z bliźniakami. Uśmiechnęłam się lekko i wybrałam rzeczy nad wodę. Poszłam do łazienki, by ubrać strój. Zebrałam resztę do mojej ulubionej torby i byłam gotowa. Fred i George najwyraźniej również. Teleportowałam się szybko na dół i czekałam przy drzwiach na te sieroty. Po chwili Potter, Ginny, Hermiona, Ron, Fred i George stali obok mnie.
-Idziemy nad jezioro, Molly. - krzyknęłam wesoło.
-Dobrze, słoneczko. - odpowiedziała mi ruda kobieta z głębi mieszkania. Wyszliśmy zwartą grupą z Nory. Zaszyłam się gdzieś na końcu. Prowadził Ron i George. Potem szli Ginny, Potter i Hermiona, a ja z Fredem szliśmy ostatni trzymając się lekko za ręce. Nikt na to nie zwracał uwagi, bo każdy był zajęty rozmową. Uśmiechałam się nieśmiało do bliźniaka, on odwzajemniał uśmiech i lekko się czerwienił. Wyglądał uroczo. Wreszcie doszliśmy do jeziora. Odeszłam od Freda, jak gdyby nigdy nic. Zaczęłam się rozbierać i po chwili już wchodziłam do wody w stroju kąpielowym. Chłodny żywioł obmywał mnie lekko. Po chwili ktoś (czyt. Potter) ochlapał mnie. Prychnęłam lekko i wzięłam różdżkę.
-Aquamenti. - mruknęłam celując w Harrego. Myślałam o najziemniejszej wodzie jaką kiedykolwiek mógł poczuć.
-Nie. Przestań. Zimno. Proszę. - stękał Wybraniec. Podszedł mnie z tyłu Fred i objął lekko. Przestałam dręczyć tego z blizną i odwróciłam się ku Weasleyowi. Wtuliłam się lekko w jego nagi tors.
-Ehh. Czy my o czymś nie wiemy ? - spytał George okrywając Pottera już 4 kocem. W pewnej chwili słychać było głośny plusk. Rozejrzałam się wokół. Brakowało Hermiony.
-Gdzie ona jest ? - spytałam głupio. Po chwili w wodzie można było zobaczyć czerwoną ciecz. Ron rzucił się, aby ją ratować. Stałam tam jak słup lekko tuląc się do Freda. Młody Weasley wypłynął z Grangerówną. Miała zakrwawione włosy. Położył ją na trawie. Podeszłam do nich. George sprawdził czy oddycha.
-Ona...
_________________________________________________________
Bwahahhahahahhahaha. Ale się znęcam. <3  Koocham was. I dzięki za to, że ktoś to czyta.

3 komentarze:

  1. Mój ulubiony moment Rose ^^ :* Rozdział jak zawsze okej ale nie wyjaśniła tego wszystkiego wszystkim o alastorze .**

    OdpowiedzUsuń
  2. No weeeź wieśniaro ! :D
    Musisz się tak wyżywać !? ;)
    Na mnie możesz liczyć, że będę czytać bo blog boski ♥.♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje przewidywania się spełniły. Dlaczego on musiał wyjść do tego cholernego pokoju w tym momencie??? I jeszcze jedno Hermina! Coś ty jej zrobiła :P

    OdpowiedzUsuń