poniedziałek, 14 stycznia 2013

18. "Jak kocha to wróci."

W pewnej chwili do pokoju wszedł mężczyzna z długimi blond włosami związanymi w kucyka. Tak, to był Yaxley.
-Nar... Carmen ? Carmen Black ? - spytał zdziwiony. Jego niebieskie oczy obserwowały każdy mój ruch. Wstałam i podeszłam do niego. Byłam niższa 15 centymetrów, więc musiałam głowę wzbić w górę. On bezczelnie patrzył na mój odkryty dekolt.
-Oczy mam wyżej zboczeńcu. - mruknęłam niezadowolona. Yaxley powoli i z wachaniem spojrzał mi w oczy. - Czy to ty goniłeś mnie i Draco ? - spytałam zakładając ręce na piersiach. - No i pewnie zabrałeś jeszcze Dołohowa, Scabiora, no i niech zgadnę... Pewnie Greybacka. - krzyknęłam oskarżycielsko. - Jesteś skończonym idiotą. Po co wam to było ? - spytałam rozdrażniona.
-Tak. To ja. To ja trafiłem Malfoy'a. Chciałem ciebie spetryfikować. To za zniewagę twojego braciszka. Pragnąłem, by poczuł to co my czuliśmy po jego odejściu. - złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie brutalnie. Fred wstał. - Nie ruszaj się, bo twoja ukochana poczuje ból. - powiedział Yaxley i spojrzał na Weasleya. On zastygł w bezruchu. Patrzyłam w oczy blondyna bez żadnych emocji.
-Co ci to da ? - spytałam spokojnie. - Zaboli Rudolfa, to pewne. Ale nikogo więcej. Nikt mnie nie kocha. - powiedziałam beznamiętnie.
-Ale... - szepnął Fred.
-Przestań. - powiedziałam mocno rozdrażniona. - Jestem pewna, że nikt nie będzie rozpaczał, więc po co ? Po co wam to wszystko ? - spytałam patrząc mu w oczy... Błękitne oczy. Yaxley zaczął się śmiać. Po chwili przestał i zbliżył swoją twarz do mojej.
-Zobaczysz, skarbie. W swoim czasie. - odparł i obrzucił mnie pożądliwym wzrokiem. Teraz ja zaczęłam się śmiać. On ścisnął moje nadgarstki. Syknęłam z bólu.
-Zostaw mnie. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Nie dość, że ty wraz z kolegami robicie mi z dzisiejszego spotkania piekło. To na dodatek macie czelność jeszcze petryfikować Draco ? Wiecie, że on dla mnie wiele znaczy. Kocham go. Czasem nawet bardziej niż braci. - powiedziałam. Wiem, że Fred poczuje się zraniony, ale to dla jego dobra. Nie mogę im powiedzieć, co czuję do Weasley'a. Zacznął go torturować. Nie mogę do tego dopuścić. Kocham Freda bardziej niż Draco. To pewne.
-No i widzisz co zrobiłaś ? Zdradziłaś swojego kochasia. - zatryumfował Yaxley. Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę. Spojrzałam na rudzielca. Siedział zawiedziony na kanapie. Nie patrzył na mnie. Odwróciłam wzrok ku Śmierciozercy. - Dobrze kochanie. Spotkamy się na Balu. - wyszeptał mi na ucho. Zabrzmiało to złowrogo, ale i uwodzicielsko. Po chwili puścił mnie i po prostu wyszedł. Podeszłam do rudego. Usiadłam obok niego i pogłaskałam go po ramieniu. On strzepnął moją dłoń i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi bólem.
-Fredzie Weasleyu. Kocham cię jak nikt inny. I ty to wiesz. Przepraszam za tamto. Chciałam cię chronić. On by cię zabił. - wyszeptałam mu przepraszająco do ucha. Niestety on nie wierzył w żadne moje słowo.
-Mówisz to, żebym przestał cierpieć. - mruknął niezadowolony. Nie mam innego wyboru. Pocałowałam go w usta bardzo mocno i namiętnie. On oddał pocałunek. Po kilku chwilach odsunęłam się od niego.
-Jesteś przemiłym, przekochanym i przesłodkim mężczyzną, ale także łatwowiernym. - powiedziałam z troską. - Jeśli po tym mi nie wierzysz to możemy zerwać jeśli tylko chcesz. - wyszeptałam zamykając oczy. Fred położył mi dłoń za ramieniu.
-Przepraszam. Chyba nie dorosłem jeszcze do takiego związku. Nie potrafię być z kimś kto jest powiązany z poplecznikami Voldemorta. - odpowiedział Weasley ze smutkiem. Moje oczy stały się szkliste.
-Twój wybór. - mruknęłam beznamiętnie. - Chwyć mnie za dłoń, a ja cię odteleportuje. - powiedziałam hamując łzy. Ujął moją dłoń, a ja teleportowałam go do Nory. Stanęłam przed nim. - Więc to koniec ? - spytałam bez nadziei w głosie.
-Rozstańmy się bez żalu. - wyszeptał on i zbliżył swoją twarz do mojej. Pocałował mnie namiętnie i krótko. - Pamiętaj, że zawsze znajdziesz we mnie podporę. Zawsze ci pomogę. - dodał z lekkim uśmiechem. Pokiwałam głową na znak zrozumienia.
-I wzajemnie. - głos mi się załamał i czym prędzej się teleportowałam do Dworu. - Jesteś chłopakiem, którego pokochałam naprawdę. Jesteś tym jedynym. - wyszeptałam myśląc o Fredzie. Po policzkach spłynęły mi łzy. Usiadłam załamana przy łóżku Draco. Muszę się ogarnąć. Nie pozwolę sobie na żal. Będę obchodziła się do niego jak do dobrego kumpla. Nic więcej. Obiecałam sobie, że dotrzymam postanowienia. Otarłam łzy. Malfoy zaczął się budzić. Zobaczył łzy na moich policzkach.
-Czemu płaczesz skarbie ? - spytał siadając z bólem na łóżku.
-Nie ważne. - mruknęłam płaczliwie i otarłam łzy. Przesunął się robiąc mi trochę wolnego miejsca. Usiadłam tam jak najostrożniej i wtuliłam się w jego zakrwawioną i ubłoconą koszulę. Draco zaczął głaskać mnie po głowie. Tylko on jedyny mógł mnie zrozumieć. - Ja... Ja zerwałam... - wyszeptałam cichutko i jeszcze mocniej do niego przylgnęłam.
-Przecież ty go kochasz. - mruknął Malfoy ze zdziwieniem. - I do tego on kocha ciebie. - dopowiedział z jeszcze większym zdziwieniem. Nie chciałam nic mówić. Tylko po prostu wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zmoczyłam mu całą koszulę. Nie wiem ile tam siedziałam, ale zapadł już zmrok i musiałam teleportować się do Nory. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Wylądowałam w kuchni.
-Dobry. - mruknęłam zasępiona. Potter doskoczył do mnie.
-Co ci ? Co się dzieje z Fredem ? Też chodzi smutny. Co się stało ? - pytał Wybraniec zdziwiony.
-Nie ważne. - mruknęłam i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej mój ulubiony jogurcik. Dosypałam gwiazdeczek do naturalnego i zaczęłam wpierniczać. Nie poprawiło mi to jednak humoru. Gdy skończyłam odstawiłam kubeczek i ruszyłam na górę. W pokoju bliźniaków siedzieli właściciele. Wymusiłam uśmiech na swojej twarzy.
-Cześć. - powiedział równie prawdziwy Fred.
-Co tam u Draco ? - spytał George przerywając niezręczną ciszę.
-Dobrze się czuje. Cyzia siedzi przy nim. - powiedziałam odwracając się do nich tyłem. Zrzuciłam ten jebany uśmiech z twarzy i zebrałam piżamy. Weszłam do łazienki. Oparłam się o zlew. Nadal do mnie nie dotarło, że zerwałam z Fredem. Trochę dla jego dobra. Ale to bolało. Spojrzałam w lustro. Zobaczyłam straszydło. Włosy układały się w tylko dla nich wiadome strony, pod oczami były czerwone ślady płaczu. To nie byłam ja. Zmyłam resztki tuszu z oczu. Ubrałam się w piżamę, a włosy zaplotłam w niedbałego warkocza. Wyszłam z łazienki.
-... stary, ona cię kocha. To łzy pokazują, że jej na tobie zależy. - mruknął George, a ja przystanęłam w połowie drogi. Wszystko ucichło, a ja wyszłam całkowicie i ułożyłam się w łóżeczku.
-Branoc. - mruknęłam i zamknęłam oczy. Zapiekło. Teraz myślałam sobie co by było, gdybym nie była związana ze Śmierciożercami ? Nie wiem. Po prostu nie wiem.
~Hmm... Teraz przenieśmy się proszę do dnia, w którym to Carmi musi wracać od Weasley'ów do domu~
Stałam z bagażem na dole. Mój stosunek z Fredem przyniósł oczekiwany rezultat. Już wszyscy wiedzieli, że zerwaliśmy. Nikt się nie pytał dlaczego, choć podejrzewałam, że George wie. Byliśmy tylko przyjaciółmi. Od tamtego dnia nie pocałowałam go, ani razu, choć mnie korciło za każdym razem, gdy był w pobliżu. Nie przytuliłam go w żadnym wypadku, nawet jak graliśmy w Quidditcha i wygraliśmy. Cieszyłam się z jego szczęścia. Ponad to i ja i on mieliśmy już swoją drugą połówkę. Moją był miły i kochany Krukon - Michael Corner, a dziewczyną Freda była Katie Bell. Tęskniłam za młodszym bliźniakiem i za każdym razem, gdy widziałam go z Katie moje serce rozdzierało się na pół. Nie byłam jednak dłużna. Michael chyba mnie kochał. Nie wiem. Nie byłam już niczego pewna. Ale za każdym razem, gdy go całowałam przypominałam sobie słodkie pocałunki Weasley'a. No, ale wracając do rzeczywistości. Zaczęłam żegnać się z wszystkimi rudzielcami. Molly życzyła mi dużo zdrowia. Arthur bezpieczeństwa. Ginny mówiła, że jestem kochana i na to zasługuję. Hermajni zaproponowała, iż gdy czegoś nie będę umieć mam do niej wbić. Ron mówił o sukcesach w Quidditchu. Potter mruczał, żeby pozdrowić braci. George po prostu mnie przytulił. Ja również się w niego wtuliłam. Kochałam ich wszystkich jak braci. Został jeszcze tylko Fred, bo Charlie i Percy poszli do pracy. Podeszłam do młodszego bliźniaka.
-Możemy pogadać na zewnątrz ? - spytał wyraźnie zażenowany.
-Pewnie. - powiedziałam z udawanym uśmiechem. Wyszliśmy za dom. Zaprowadził mnie poza granice okna. - Po co ty mnie... - urwałam, bo Fred mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie.
-Carmen. - jęknął Weasley. Zamknęłam oczy.
-Sam chciałeś zerwać. Teraz jest za późno. Teraz jestem z Michaelem. - powiedziałam całkowicie wbrew sobie. Jednakże przytuliłam go lekko. - Do zobaczenia w Hogwarcie. - powiedziałam z udawaną radością. Ruszyłam do drzwi. - Jeszcze raz wszystkim dziękuję i znikam. - dodałam i teleportowałam się do swojego pokoju. Tam padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Wszystko obróciło się przeciwko mnie. Czemu ?! Do mojego pokoju wszedł Rudolf.
-Witaj skar... - zobaczył, że płaczę. Podszedł do mnie. Wtuliłam się w niego mocno.
-Nadal kocham Freda, ale nie chcę ranić Cornera. - wyszeptałam cicho.
-Wszystko się ułoży. Nie martw się. - powiedział kojącym głosem Rud. Brat wstał i wyszedł z pokoju. Otarłam łzy. Po chwili on wrócił z 2 butelkami Ognistej. Podał mi jedną z nich, a ja się uśmiechnęłam. Otworzyłam trunek i upiłam kilka łyków "płynu bogów". Ostry napój rozlał się w moich ustach powodując przyjemne szczypanie.
-Jak poznałaś Michaela ? - spytał już lekko upity Rudolf. Położyłam głowę na jego ramieniu.
-Po moim rozstaniu z Fredem, Corner przyjechał do Nory, bo jego mama coś chciała od Molly. No i wiesz. Zobaczyłam jego niebieskie oczy i się zauroczyłam... - urwałam upijając łyka.
-A nie zakochałaś ? - spytał Rud głaszcząc mnie po włosach.
-Nie potrafię. - mruknęłam smutno. - Wracając. Zaczęliśmy się spotykać i ostatnio mnie poprosił o chodzenie. Zgodziłam się. Ale Fred nie jest gorszy. On również ma już dziewczynę. Katie Bell jest starsza ode mnie o rok. Jest naprawdę ładna i miła. - powiedziałam z uśmiechem.
-Chodźmy na dół. - zaproponował Rudolf szczerząc się lekko. Wstałam ucieszona i zeszłam po schodach chwiejnym krokiem. Ruszyłam ku kuchni, gdzie siedziała reszta ferajny. Syriusz, Regulus, Bachus i Romulus wzięli butelki i spojrzeli na nas z politowanie. No, ale Ognista to Ognista. Zaczęła się niezła popijawa.
-Wznoszę toast za wszystkie osoby, które kochaliśmy, kochamy i będziemy kochać. Ich zdrowie. Ponad to pierdolimy ludzi, którzy nas zdradzili, zdradzają lub będą zdradzać. U nas na zawsze i na wieki, rodzeństwo ponad wszystko. - uniosłam butelkę ponad głowę i wykrzyczałam toast.
-Rodzeństwo ponad wszystko. - odkrzyknęli moi bracia i każdy wypił po pół butelki za jednym haustem.
-Mam w was przyjaciół. - mruknęłam lekko zamroczona.
-A my cię kochamy. - dopowiedział Bachus. Uśmiechnęłam się szeroko.
-I wzajemnie. - powiedziałam śmiejąc się.
-O kogo ci słońce chodziło, gdy mówiłaś o kochaniu ? - spytał Syriusz podejrzliwie. Zwróciłam ku niemu głowę. Ognista lekko szumiała mi w głowie.
-Zgaduj kochany. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. - Ale nie wspominaj o nim. - mruknęłam niezadowolona. Syriusz kiwnął głową.
-Jak kocha to wróci. - dopowiedział upity Regulus.
-Jakby kochał, to by nie odchodził. No i do tego, chyba nie chce po tym jak go potraktowałam w związku z pożegnaniem. - powiedziałam uśmiechając się. Usłyszałam pukanie do drzwi. Kogo to licho znowu niesie ?
_________________________________________________________
Mhh. Ten rozdział nie wiem czemu, podoba mi się najbardziej. :D Taki tam "zwrot" akcji. :*

10 komentarzy:

  1. Wow jak dotej pory to to jest moj ulubiony rozdzial chociasz nie podoba mi sie to ze zerwali, az sie poryczalam ale swietnie to napisalas i mam nadzieje ze oni do siebie wruca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój również. I dzięki. Jeszcze chyba nigdy niecelowo nie doprowadziłam kogoś do płaczu. <3

      Usuń
  2. Nie jest z Fredem to ci się podoba okej ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział i bardzo ciekawy ;)
    Jedno pytanie ile oni mają lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tak. Carmen ma 15 lat, wraz z Potterem i innymi na jego roku. Fred i George (dla opowiadania) mają 16 lat, oraz inni z ich lat. Syriusz ma 30 lat, Bachus i Romulus (bliźniaki) mają po 29, Rudolf ma 25, a Regulus ma 27. Mam nadzieję, że pomogłam. :3

      Usuń
  4. zerwali? ale jak to zerwali? i Fred ma juz inna? i Carmen tez? Naprawde niezly zrot akcji! ale podoba mi się, bo lubie takie niespodzianki ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. http://theimmortaldarklife.blogspot.com/2013/01/rozdzia-vi-naznaczenie.html - wygrana! :p

    OdpowiedzUsuń
  6. No lol!!!!! Co to do jasnej cholery ma być ze oni nie razem!?!?!?!
    Bym znowu napisała jakieś random shit po znaczkowemu ale mi sie nie chce ^^
    Lexie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Oczy mam wyżej zboczeńcu." Hhahahahahahah uśmiałam sie do łez.
    Nienawidzę Freda za to że jej nie uwierzył i z nią zerwał! Mam nadzieję że kiedyś znów będą razem :) Świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń