Carmen stała między nimi.
-Fred. Fred. Człowieku. Przestań. Eric. Eric. Ogarnij się. - krzyczała panna Black. W pewnej chwili słychać było głośny plask. To Carm uderzyła i tak już lekko zakrwawionego Freda w policzek. Mój brat złapał się za twarz. Scott wykorzystał chwilę i wykręcił Ericowi ręce do tyłu. Obaj napastnicy byli zakrwawieni. Fred miał przeciętą wargę i podbite oko, a Eric rozwalony łuk brwiowy, złamany nos i krew cieknącą z ust. Andy pomógł młodszej koleżance trzymać Freda. On po chwili również miał pięść między łopatkami. - Co wy do cholery robicie ? To miała być miła gra! - powiedziała Carm z głośnym wyrzutem. Andy nadal trzymał Freda.
-On... On mnie obraził. - wycedził Weasley przez zęby i jęcząc trochę z bólu. Barman mimo, iż był przeraźliwie chudy odznaczał się niewiarygodną siłą. Zauważyłem, że wszystkie oczy były zwrócone na nich. Przy mnie pojawiła się Rose.
-Jak cię obraził ? - spytałem podchodząc do brata.
-Powiedział, że matka i ojciec wstydzą się mieć mnie za syna. Ponad to zarzucił mi, że jestem idiotą i nie zasługuję na Carmen. - wymruczał z zaciśniętymi zębami. Andy rozluźnił trochę uścisk.
-On łże. Łże jak pies. - krzyknął Eric. Carmen westchnęła głęboko.
-Ale wiesz, przecież że nie jesteś nieudacznikiem. Masz kochającą cię dziewczynę. Jesteś Weasley! - powiedziałem, a Fred się uśmiechnął. Andy puścił mojego brata. Bliźniak wziął Carmen za rękę, a ona zaczęła wycierać chusteczką krew cieknącą z jego twarzy.
-Ale każde działanie ma swoje przyczyny. - zaparła się Rose. - Wygrywałaś ? - spytała się panny Black.
-W tym problem, że nie. - powiedziała lekko uśmiechnięta Carm. Teraz zmywała krew z ust Freda. On wydawał się zachwycony. Usiadł na krześle. Rozumiem go. Zawsze nam narzucano, iż jesteśmy gorsi. Niestety nie wiele osób wie, iż jesteśmy czysto krwiści. Scott puścił Erica.
~Przejdźmy na chwilę do Carmen, ponieważ chcę coś wyjaśnić. *perspektywa Carmen* ~
-Pamiętasz naszą przyjaźń ? - spytał skruszony Er. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się wesoło.
-Jakby to było wczoraj. Pamiętam ganianie się w twoim ogrodzie i zawsze matkę, która wrzeszczała, że łazimy jej po kwiatkach. Ale potem Syriusz zakazał mi się z wami spotykać. Nie rozumiałam czemu. - powiedziałam i urwałam. Teraz wiem. Moje magiczne moce zaczęły się wtedy uaktywniać. Nie chciał, bym zrobiła im krzywdę. To by było złe. Scottowi o tym powiedziałam, bo mieszkał obok mnie. Przyjął to dosyć dobrze. Niestety potem poszedł do szkoły z internatem i od tamtej pory widzę go pierwszy raz.
-Ja również nie wiem. - mruknął smętnie Eric. Starłam krew z ust Freda, ale nadal kapała z nich czerwona ciecz. Nie mogłam użyć magii, bo mugole.
-Dziękuję. - powiedział Fred całując mnie w policzek. Została mi na twarzy plamka krwi. Weasley wstał i podszedł do Erica. - Przepraszam, że cię uderzyłem. - mruknął niechętnie i wyciągnął ku niemu dłoń. On ujął jego rękę na znak pokoju i zawieszenia broni.
-Spoko. To moja wina. Zobaczyłem Carm z nowymi przyjaciółmi. - pociągnął nosem i starł cieknącą krew z nosa. - Zagrajmy jeszcze raz. Tylko teraz bez kłótni! - zaproponował Er.
- Chcę odpocząć. - powiedział Fred i usiadł przy stoliku popijając Ognistą. George poklepał go po ramieniu i usiadł obok.
-To ja gram. - powiedziała uradowana Rose. Eric wyglądał już całkiem dobrze, nie licząc oczywiście złamanego nosa i zapadniętego łuku brwiowego, to wszystko było w porządku. Stanęłam obok Rose i chwyciłam kij.
~Przy stoliku zostawiła dwie identyczne rude persony, które przyglądały się grze w bilarda. *perspektywa Freda* ~
Warga mnie bolała, oko siniało i niewiele widziałem. Gdy już stąd wyjdziemy Carm naprawi mi twarz. Upiłem łyka Whisky. Bursztynowy i ostry płyn rozlał mi się w żołądku. Kocham to uczucie. Spojrzałem na Rose i Carmen. Świetnie grały i uśmiechały się od ucha do ucha.
-Boli ? - spytał George patrząc na moją śliwę pod okiem.Odwróciłem wzrok ku niemu.
-Trochę. - powiedziałem z lekkim uśmiechem. - Fajnie było komuś przywalić. - zaśmiałem się cicho. George westchnął głęboko.
-Mhh. Fajnie się grało. - powiedział mój bliźniak z dziwnym uśmiechem.
-Podobała ci się gra w objęciach Rose ? - zaśmiałem się lekko. Braciszek delikatnie zburaczał na twarzy. - Ty! Ona ci się podoba ?! - wyszeptałem szczerząc się głupio.
-No coś ty... No może trochę. - powiedział mój brat szybko.
-Zbieramy się. - zakomunikowała głośno Carm. Wstałem i podszedłem do niej. Carmi pożegnała się z silnym Andym, zakrwawionym Ericiem i miłym Scottem. Panna Black złapała mnie zza dłoń.
-Do widzenia. - powiedziałem głośno z uśmiechem na twarzy. Wszyscy odpowiedzieli chórem "Cześć" lub coś podobnego. Wyszliśmy z tawerny w radosnych nastrojach. George i Rose szli przodem zawzięcie o czymś dyskutując. Ja i Carm szliśmy z tyłu. Zatrzymałem ją i przysunąłem swoją twarz do jej twarzy.
~No to po krótkim wprowadzeniu i nazwaniu uczuć Georga wiecie co może być dalej. *perspektywa Carmen*~
Spojrzałam mu w oczy. Brąz rozpływał się po jego tęczówkach, ale zauważyłam odrobinę przenikliwego złota. Ma spojrzenie warte grzechu, a uśmiech najsłodszy na świecie. Zaśmiałam się w myślach. Wreszcie Fred pocałował mnie mocno i namiętnie. Poczułam w ustach metaliczny posmak krwi. Nie przeszkadzało mi to, bo jak byłam mała to często z nosa krew leciała mi do gardła i można powiedzieć, że się krztusiłam lekko słodkawym smakiem czerwonego płynu. Weasley odsunął się ode mnie. Ztarłam palcem krew cieknącą z jego ust.
-Twoja krew... Twoja krew... Jest słodka. - powiedziałam przejeżdżając językiem po zębach. - Zaraz nie będziesz mieć, ani rany, ani siniaka.
-Jeśli przez ranę będziesz mnie całować, to po co ją niszczyć ? - spytał on z zawadiackim uśmiechem. Doszliśmy do ściany, gdzie czekali na nas Rosie i Georgie. Zastukałam w odpowiednią cegłę, uprzednio oczywiście wypatrując mugoli. Było czysto. Weszliśmy wszyscy w zagłębienie w murze. Byliśmy znowu na zapleczu Trzech Mioteł. Wyszliśmy z pokoju i podeszliśmy do lady. Uśmiechnęłam się do cyklopa.
-Dziękuję ci Calebie. Zabawa była przednia. - powiedziałam szczerząc się.
-Jakże ja jestem uradowany z tego faktu. - odpowiedział cyklop ukazując małe zęby podobne do rekina. Zaśmiałam się lekko. Walnęłam jednookiego w ramię.
-Przestań metamorfomagu. - mruknęłam z głupim uśmiechem. Jego zęby przybrały normalny kształt, a ja po pożegnaniu wyszłam wraz z rudzielcami i blondynką z baru.
-Mama nas zabije, jak się dowie, że byliśmy u mugoli. Mieliśmy pojechać po jakieś rzeczy dla ciebie do szkoły. - przypomniał sobie młodszy Weasley. Ruszyłam do Esów i Floresów.
-Proszę książki... Hmm... Gdzie ja mam ten list. - mruczałam pod nosem szukając listu z Hogwartu w mojej zaczarowanej torbie. Jest. Wreszcie znalazłam świstek. Podałam go pani za ladą. Zaczęła szukać książek.
-No to brakuje ci kociołka, trzech szat, pióra, teleskopu i hmm... Zwierzaka. - powiedział George.
-Zabieram Diabła. - powiedziałam z dziwnym uśmiechem.
-Co to to nie. - mruknęła Rose z żalem. - Nienawidzę tego ptaszyska. To dziobie, no i robi kupę na twój strój do szkoły. - marudziła dalej. Zaczęłam się śmiać. Bliźniacy mi wtórowali. Martin zrobiła obrażoną minę. George podszedł do niej i poklepał ją po ramieniu nadal się śmiejąc.
-Musiało to przekomicznie wyglądać. - powiedział między jednym napadem śmiechu, a drugim. Pokiwałam twierdząco głową łapiąc się automatycznie za brzuch. Bolał cholernie ze śmiechu. Pani z Esów przyniosła mi książki. Zapłaciłam 5 Galeonów i wyszłam w świetnym humorze z księgarni. Teraz poszliśmy do jakiegoś innego sklepu. Tutaj kupiłam kociołek. Dosyć dobry. No i oczywiście teleskop. Zapłaciłam 15 Galeonów, więc zostały mi jeszcze 2. Byliśmy przy końcu Pokątnej. Zaraz za rogiem zaczynała się ulica Nokturny. To tutaj znajdował się sklep Borgina i Burkes'a. Znałam go, bo kilka razy w nim byłam. Jesli się nie mylę kilka razy z Bellą i Cyzią, raz z Regulusem, no i chyba nawet raz z Rudolfem. Położyłam stopę na chodniku prowadzącym do tego miejsca. Fred złapał mnie za dłoń.
-A ty gdzie przepraszam ?? - spytał ciągnąc mnie za rękę. Odsunęłam się od tego miejsca, ale w tej chwili przyrzekłam sobie, że jeszcze tam wrócę. Nie wiedziałam, że to stanie się tak zaskakująco szybko. Po chwili na horyzoncie pojawił się uśmiechnięty Bill. Wracał z, chyba udanej randki.
-Co tam idioto ? - spytała Rosie z przekąsem.
-Nic debilu. A teraz pożegnaj się ładne, jak to na dziewczynę przystało i się zmywamy, bo matka mi łeb udrze. - powiedział lekko zniecierpliwiony, ale przytulił mnie lekko życząc powodzenia w Hogwarcie.
-Nikt nie będzie cię żałował, skunksie. - odburknęła Rose i przytuliła mnie mocno. - To do zobaczenia. - dodała podając ręce Georgowi i Fredowi. Chwilę potem znikła.
-No to do domu. - powiedziałam z uśmiechem. Złapali mnie za ręce. Miałam się teleportować. Szybko zakręciło mi się w głowie, ale gdy otworzyłam oczy nadal byłam na Pokątnej. Nie było jednakże bliźniaków. Co jest ? No nic. Niestety moja ciekawość wzięła górę i poszłam na ulice Nokturnu. Nie było tu za wiele osób. Rozglądałam się uważnie. Zaraz po tym z jakiegoś domu wychodził mężczyzna z czarnymi przetłuszczonymi włosami w czarnej szacie. Wpadł na mnie.
-Co ty tu robisz szlamo ? - spytał bezczelnie ignoranckim głosem.
-Słucham ?! - spytałam, bo nie wierzyłam w to co słyszałam. - Nie jestem żadną szlamą. Jestem czysto krwista. Pochodzę z rodu Blacków i to ci, idioto, powinno wystarczyć. - powiedziałam poważnym tonem.
-Ohh. To przepraszam. - powiedział on lekko zmieszany. - Jestem Severus Snape. - teraz zrozumiałam co palnęłam. Będę jego uczennicą.
-Nie, to ja przepraszam. Będę chodziła do Hogwartu. - mruknęłam cicho. On uśmiechnął się lekko.
-Witam w jakże skromnych progach Hogwartu i mam wielką nadzieję, iż będzie panienka uczęszczała do Slytherinu, bo od razu była by panienka chlubą Węży. Jak na przykład Dracon Malfoy. Oczywiście nie wiem czy go znasz. - powiedział Snape.
-Oczywiście, że go znam. Od jakichś 10 lat, z grubsza mówiąc. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Ohh. Czyli więzy krwi. Jakże mi miło to słyszeć. - powiedział z delikatnym uśmiechem. - Czy dałaby się panienka namówić na jakiś sok dyniowy czy może nawet Piwo Kremowe ? - spytał Severus.
-Niestety muszę pana zasmucić. Jestem na wychowaniu u naszej szanownej Molly Weasley. Może innym razem. A ponad to jestem Carmen Black. - powiedziałam wyciągając dłoń w jego kierunku. Ciemnowłosy ujął moją dłoń i lekko nią potrząsnął.
-Jestem, jak już wspominałem, profesor Severus Snape, ale nalegam byś mówiła mi po imieniu. Słyszę, iż nazywasz Molly po imieniu, wiec musisz być wysoko postawioną personą. - mruknął, a ja się lekko zaczerwieniłam.
-Dziękuję i mam nadzieję, że będę jeszcze miała sposobność porozmawiać z tobą Severusie przed wrześniem. I wybacz mi tego idiotę. - zaśmiałam się delikatnie. On znów przybrał surowy wyraz twarzy.
-Nic się nie stało i ja również na to liczę. Do widzenia w takim razie panno Black. - powiedział Severus i zniknął za rogiem budynku. Cóż za miły człowiek. Pomyślałam i szybko teleportowałam się do Nory. Wszyscy na mnie tam czekali. Pierwszy dopadł mnie Fred.
-Gdzieś ty się do cholery podziewała ? - spytał z dziwną miną.
-Spotkałam Severusa. Miły człowiek. - powiedziałam z uśmiechem. Spojrzałam na zegarek. Zaraz idę spać, bo jestem zmęczona. Miałam już kilka rzeczy do szkoły, więc będzie tylko lepiej.George, Fred, Ginny, Potter, Ron i Hermiona dziwnie się na mnie gapili.
-Snape ?? Miły ?? - wydukał z niedowierzaniem Wybraniec.
-A i owszem. - powiedziałam zaglądając do lodówki. Wyciągnęłam jakiś jogurt. Złapałam za łyżeczkę i zaczęłam jeść. - Napade ne wem co w mace do nego. - mruczałam wcinając czekoladowe gwiazdeczki.
-Jesteś 100 procentowo pewna, że to był Snape, a nie na przykład jego sobowtór lub zaginiony brat, który jest milszy od niego samego ? - spytał George, na co wybuchłam śmiechem i oplułam się jogurcikiem.
-Nie. Jestem pewna, że to on. - powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na Freda. On nadal miał przeciętą wargę, ale po opuchliźnie nie było śladu. - A ta krew ? - spytałam patrząc na usta młodszego z bliźniaków. Puścił mi oczko, a ja się roześmiałam. - No dobra. Ja chcę już spać, po tak udanym dniu to wskazane. - mruknęłam i jakby na potwierdzenie moich słów z moich płuc wyrwało się głośne i przeciągłe ziewnięcie. Pożegnałam się jak Bozia przykazała i ruszyłam ociężale na górę. Weszłam do pokoju chłopaków i szybko się przebrałam. Nie poszłam pod prysznic, bo jutro też jest dzień. Nieprawdaż ?? Ułożyłam się wygodnie w łóżeczku, a do pokoju wszedł Freddie.
-A buziak na dobranoc ? - spytał obrażonym tonem. Podszedł do mnie, a ja pocałowałam go lekko w usta. Znów poczułam lekki posmak metalu. - Branoc słońce. - powiedział z uśmiechem, a ja oddałam się w ramiona Morfeusza. Noc nie zaliczała się do moich ulubionych pór dnia. Otworzyłam oczy w środku nocy i spostrzegłam niebieskie ślepia w głębi pokoju. Tylko jedna istota tak potrafiła. Miałam nadzieję, że to on. Niestety los szykował mi nieciekawą niespodziankę.
-Alastor ?! - szepnęłam, ażeby nie obudzić drzemiących bliźniaków.
-Nie... To nie Alastor. - odpowiedział śpiewny głos i z kąta wyszła ciemna postać. Wyglądała jak...
_________________________________________________________
Bwaah. Kocham to zakończenie <3 Nie zabijajcie. xD
Co do zakończenia bywało gorzej, ale kończ zdania jak na człowieka przystało. Ach perspektywa bliźniaków <--- KOCHAM ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, ze skomentowałaś moje opowiadanie, bo mialam okazje przeczytac Twoje ;) podoba mi się ta cała historia :) zastanawia mnie tylko czemu wszystkich piszesz po imieniu a na Harry'ego po prostu Potter ;D ale to pewnie malo istotne, tylko tak mi sie rzucilo w oczy ;) prosze o informowanie mnie o nowych rozdzialach ;) pozdrawiam! www.fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję za te motywujące słowa. :D I nie lubię imienia Harry, hmm... W zasadzie za samym Potterem nie przepadam, więc jest Potter lub Wybraniec. Może nie wszyscy podzielają moje zdanie, ale główny bohater mi lata. xD
UsuńEhh znaj moje dobre serce nominuję cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńwięcej informacji na ---> http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html
A teraz znajdź 11 nie popularnych blogów ;)
nowosc u mnie ;) www.fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńNie poznaje Snape'a! On miły. O Boże a ta wymiana zdań na Nokturnie hahahahah :) Uwielbiam
OdpowiedzUsuń