Wyglądała jak ja. To chyba niemożliwe co nie ?? Zamrugałam oczami i zobaczyłam, że jej nie ma. Może jakieś zwidy. Ale... Ale ona się odezwała. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wstałam i podeszłam do łóżka Freda. Wpakowałam się pod jego kołdrę i mocno go przytuliłam. On otworzył jedno oko.
-Mogę ? - spytałam szeptem. On pokiwał twierdząco głową i przytulił mnie lekko. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i pocałowałam go w szyję. On już delikatnie rozbudzony ucałował moje czoło i po chwili znów smacznie chrapał. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Tym razem żadnych koszmarów. Przy Fredzie czułam się bezpiecznie. Nadeszło rano. Tym razem promienie słoneczka mnie nie obudziły. Tutaj ono nie świeciło. Ehh. Fred potrząsnął mną delikatnie.
-Carmi. Wstajemy. - wyszeptał mi do ucha. Odwróciłam się na drugi bok. - Śłońce. Nutella na śniadanie. - powiedział z uśmiechem. Automatycznie otworzyłam oczy. Fred uśmiechnął się do mnie. George powoli się budził. Spojrzał na nas i zrobił wielkie oczy. Usiadłam w łóżku obok młodszego bliźniaka. Wyszłam spod ciepłej kołderki i ucałowałam go w policzek.
-Dziękuję. - mruknęłam ruszając w stronę swojego bagażu. Wyciągnęłam żółte spodenki, białą koszulkę oraz żółte trampki. Weszłam do łazienki. Szybko sie przebrałam i wyszłam z pomieszczenia.
-... mama was zabije! - usłyszałam podniesiony głos Georga.
-Człowieku! Przecież tłumaczę ci, że do niczego nie doszło! - powiedział wzburzony Fred.
-Przecież to nic złego! To jest mój chłopak, a ja po prostu spałam obok niego. Bez zobowiązań, ale z dużą granicę naszych czynów. - odpowiedziałam siadając przy młodszym bliźniaku.
-No dobra. Ja idę się przebrać. - powiedział ten w zielonej piżamce. George wszedł do łazienki.
-A temu co ? - spytałam z uśmiechem.
-Żałuje, że nie ma dziewczyny. On kogoś takiego potrzebuje. - odpowiedział Fred. Przypomniałam sobie Draco, on także jak chce to potrafi.
-Idę na śniadanie. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół. Przy garach stała Molly. - Dzień dobry. - powiedziałam uradowana.
-Witaj kochana. - odpowiedziała Molly wesoło.
-Mogę w czymś pomóc ?? - spytałam z przesadną słodyczą. Ona tylko się zaśmiała i podała mi grzanki. Wzięłam nożyk i posmarowałam sobie je Nutellą. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść. Usłyszałam jakiś gwar na podwórzu. Wyszłam z kanapką przed Norę i zamarłam w bezruchu. Zobaczyłam wielkiego smoka. Chyba rogogona węgierskiego, jeśli się nie mylę. Regulus wiele o nim opowiadał. Na jego grzbiecie zobaczyłam mojego kochanego blond włosego kuzynka.Otwarłam usta z wrażenia. Draco jakimś cudem zmusił rogogona, by ten zniżył się.
-Wsiadasz ?? - krzyknął głośno. Zaśmiałam się.
-Chyba kpisz. - odkrzyknęłam. Malfoy zrobił niezadowoloną minę.
-No proszę cię. Będzie świetna zabawa. Choć na chwilę. - wrzasnął uradowany blondas. Uniosłam jeden palec w górę i weszłam do kuchni.
-Molly. No, bo wiesz. Mogę na jakąś godzinkę zniknąć ? Przyleciał Draco i chce bym mu towarzyszyła w powietrzu. - powiedziałam nadal nie mogąc uwierzyć, że rogogon jest u nich na trawinku. Z góry zbiegła Ginny.
-Mamo. Mamo. Co robi smok u nas w ogrodzie ? - pytała Ginewra z wypiekami na twarzy. Molly spojrzała przez okno, a potem na mnie.
-No... No w sumie to twój kuzyn, więc czemu nie. - powiedziała niepewnie pani Weasley. Ucałowałam ją w policzek i wyszłam na dwór. Malfoy sprawił, iż smok ustawił się w pozycji, w której mogła bym na niego wejść. Wdrapałam się po jego ostrych łuskach.
-Draco, ale skąd ty to... - mruknęłam patrząc niepewnie w dół. Rogogon podniósł łeb. W oknie zobaczyłam zdziwionych bliźniaków. - Przybliż mnie do tego okna. - rozkazałam, a Malfoy zrobił o co prosiłam. Okno się otwarło.
-Ale... Ale co smok... Ale... Ale jak ? - jąkał się Fred. Westchnęłam głęboko i wzruszyłam bezsilnie ramionami.
-Wrócę za godzinę. Nie martwcie się o mnie. - powiedziałam całując lekko Freda w usta.
-No... No dobrze. - mruknął młodszy bliźniak, a starszy nadal stał z rozdziawioną paszczą. Wtuliłam się w Draco i zamknęłam oczy.
-Lecimy, ale jeśli mi się coś stanie. To koniec z tobą i przygotuj się na gniew swoich kuzynów. - mruknęłam niezadowolona. - Tylko jedno przewinienie, a cię znienawidzę. - powiedziałam głośno. Fred uśmiechnął się do mnie i pomachał mi na pożegnanie. Rozstałam się z nim na godzinkę. Smok wzbił się w górę. Poczułam cudowny wiatr we włosach i odetchnęłam głęboko powietrzem.
-Cudowne uczucie, nieprawdaż ? - spytał głupio Draco. Na jego twarzy malował się szelmowski uśmiech.
-Dziękuję, ale dlaczego akurat ja ?! - zadałam mu pytanie i wtuliłam się jeszcze mocniej w jego, tym razem, białą koszulę.
-Bo Blaise cię zranił, a ja chcę ci to wynagrodzić. Ponad to Reg pożyczył mi Raxiera. - odpowiedział Draco. Uśmiechnęłam się.
-Jesteś bardzo romantyczny, ale wybrałeś nie tę osobę, którą trzeba. Pewnie podoba ci się jakaś dziewczyna. Nawet jestem tego pewna. Ale, hmm... Znając ciebie pomiatasz nią, bo tak zostałeś wychowany. Oczywiście nie obrażając Lucka i Cyzi, ale wiesz. Musisz pokazać czasem trochę emocji. - dopowiedziałam mu na ucho, bo wiatr był już wszędzie i niewiele można było zrozumieć. Raxier zaczął zniżać swój lot. Zobaczyłam piękną polankę pod nami. Smok wylądował na niej. Zlazłam z rogogona i usadowiłam się na trawce. Draco klepnął smoka w bok, a ten odleciał. Rozglądnęłam się.
-Chcę pogadać. - powiedział blondyn patrząc mi w oczy.
-I dlatego zaciagnąłeś mnie, aż tutaj i to na smoku ?? - spytałam z niedowierzaniem.
-Noo... Można tak powiedzieć. - mruknął Draco i usiadł obok mnie. - Masz chłopaka, co nie ?! - spytał on cicho i z lekkim zażenowaniem. Kiwnęłam przytakująco głową. - A czy nie obraził by się, gdybym zabrał się we przerwie październikowej na bal jako osobę towarzyszącą ? - spojrzałam na niego ze zdziwionym wyrazem twarzy.
-Ale kto to organizuje ? - spytałam, bo tylko to pytanie kołatało mi się w głowie. Przynajmniej to według mnie było najodpowiedniejsze.
-To jest bal, który jest organizowany raz do roku. Są na nim Blackowie, Lestrangowie, Malfoyowie i wielu wielu innych... - powiedział Draco.
-Śmierciożerców. - dokończyłam za niego. Westchnęłam głęboko. - Ale dlaczego akurat ja ? - spytałam nadal nie dowierzając w prawdziwość jego słów.
-Bo tylko ciebie szanuję z młodszych person w naszej rodzinie. - dopowiedział Malfoy. Otworzyłam usta, po czym szybko je zamknęłam. No w sumie czemu nie. Co mi szkodzi. To tylko bal.
-Będzie ktoś spoza rodziny ? - spytałam kładąc się na trawie.
-Będzie Dołohow, Yaxley, Snape, Scabior, Crouch Jr... - zaczął wyliczać.
-Czekaj. Co ?! Będzie Severus ? - zadałam pytanie z dziwnym wyrazem twarzy.
-A i owszem. Znasz Snape'a ? - zdziwił się Draco. Pokiwałam twierdząco głową i opowiedziałam mu moją cholernie miłą pogawędkę. Niebieskie oczy Malfoya stawały się coraz radośniejsze, aż wreszcie pod koniec wybuchł serdecznym śmiechem. Naburmuszyłam się. - Śmiejesz się ze mnie. - odburknęłam mierząc go wzrokiem.
-Prędzej z tobą. - mruknął między jednym napadem, a drugim.
-Niestety cię zasmucę, albowiem się nie śmieję. - wystawiłam mu język i go lekko popchnęłam. Zrobił sztucznie wściekła minę, a ja zaczęłam uciekać. No i zaczął mnie ganiać po całej polanie. Śmiałam się jak mała dziewczynka, gdy w końcu wymęczona padłam na ziemię. Bolało mnie wszystko. Dosłownie. Ale byłam szczęśliwa. Draco padł tuż obok mnie.Usiadłam i pocałowałam go w czubek nosa.
-A to za co ? - wysapał zmęczony blondyn.
-Za to, że byłeś, jesteś i mam nadzieję, że będziesz. - powiedziałam zziajana. Młody Malfoy uśmiechnął się do mnie. Wyciągnęłam aparat i szczeliłam nam sweetaśną focię. Po chwili wyszła z aparatu. Poruszała się. Co chwilę nasze uśmiechy zwiększały się, a po chwili malały. Na domiar tego byliśmy cali czerwoni z przemęczenia. Wyciągnęłam mazak i dopisałam pod naszymi krzywymi twarzami : "Dusza nie wychodzi na zdjęciu." Pokazałam mu świstek. Draco zaśmiał się lekko i przytulił mocno.
-Ja również ci dziękuję. Za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Za to, że byłaś, no i, że jesteś zawsze przy mnie. - powiedział Malfoy z ustatkowanym tempem serca.
-Musimy już lecieć. - powiedziałam z niemrawym uśmiechem. Zagwizdał przeciągle na palcach i po kilku chwilach pojawił się Raxier. Wsiadłam na niego szybko i wtuliłam się w koszulę Dracona. Raxier wystartował. Blondyn uśmiechał się, a jego krótkie włosy powiewały na wietrze. Wyglądało to zniewalająco. Zamknęłam oczy i napawałam się pięknym zapachem kwiatów. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam ludzi, których znałam aż za dobrze. Patrzyli na mnie przez szparki w maskach. Przywarłam do Malfoya jeszcze mocniej.
-Spójrz za siebie. - wyszeptałam mu na ucho. On zrobił to o co prosiłam, a jego oczy stały się dwa razy większe. W pewnej chwili jeden ze Śmierciożerców wyciągnął różdżkę i wycelował jej koniec w nas.
-Trzymaj się mocno. - wyszeptał, a ja wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Smok zaczął ostro skręcać w prawo. Któryś z zamaskowanych trafił Dracusia zaklęciem. Od razu straciłam panowanie nad rogogonem. Trzymałam młodego Malfoya najmocniej jak umiałam, ale powoli mi się wyślizgiwał. Moment później było już za późno. Blondyn spadał w las.
-Draco. - wydarłam się na pół okolicy. Raxier oddalał się od tego miejsca i do tego mnie nie słuchał. Nie miałam wyboru. Klepnęłam go w bok i ześlizgnęłam się po łuskach. Zaczęłam spadać w dół. Zapomniałam różdżki. No po prostu zajebiście. Mam nadzieje, że to nie będzie ostatni lot w moim yciu. Przy ziemi zobaczyłam stóg siana. Opadłam na niego. Poobijałam się lekko. Wstałam i otrzepałam się z siana. Westchnęłam głęboko. Zaczęłam biec w kierunku, gdzie spadł Draco. Po chwili stanęłam. Mogę się teleportować. Głupia istota. Zaczęłam się strofować w myślach. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie ciemny las i zakrwawionego Malfoya na środku. Poczułam charakterystyczne szarpnięcie i otworzyłam oczy. Udało się. Na środku zobaczyłam blondyna. Był taki jak w mojej wyobraźni. Podbiegłam do niego i sprawdziłam mu puls. Żył, ale był nieprzytomny. W moich oczach pojawiły się łzy. Upadłam na kolana i spojrzałam na jego twarz. Nadal błąkał się na niej słaby uśmiech. Złapałam go za dłoń i wyobraziłam sobie pokój bliźniaków. Znów to szarpnięcie i stałam z Draco w pokoju Freda i Georga. Siedział w nim mój chłopak. - Fred... Pomóż. - wyjęczałam, a rudy od razu rzucił się do Malfoya. Przenieśliśmy go na moje łóżko. Wtuliłam się w rudzielca.
-Co się stało ? - spytał bliźniak głaszcząc mnie po głowie. Spojrzałam na blondyna. Jego prawie białe włosy były teraz pozlepiane zakrzepniętą krwią. Twarz ubabrana była ziemią, ale nadal wyglądał arystokratycznie.
-Śmierciożercy. - wyszeptałam podchodząc do Malfoya. Wzięłam go za dłoń. - To moja wina. We mnie miało trafić zaklęcie. To ja byłam ich celem. - powiedziałam patrząc Fredowi w oczy. On nic nie mówił. Po prostu podał mi różdżkę. - Episkey. Enervate. Ferula. - mruknęłam celując w Draco. Po chwili wyglądał tak jak zawsze. Spojrzałam znów na Freda. - Dziękuję. - mruknęłam całując go w policzek. - Jestem ci bardzo wdzięczna.
-Naprawdę nie ma za co kochanie. - powiedział rudy i usiadł obok mnie. - A teraz teleportuj go do ich Dworu. - mruknął Fred całując mnie w czoło. Otarłam zaschnięte łzy.
-Teleportuj się ze mną. - powiedziałam wymęczonym tonem. On spojrzał na mnie zdziwiony. - Tylko na moment. Pomożesz mi go ułożyć i odteleportuję cię do Nory. Ja zostanę z nim aż do pobudki. Musze go przeprosić. - mruknęłam z lekkim uśmiechem. On westchnął.
-Zostanę tam z tobą. Nie ważne jest co powiedzą domownicy. - powiedział Fred z troską. Pogłaskałam go palcami po policzku. Do pokoju wszedł George. Spojrzał na mnie zdziwiony. Teraz zrozumiałam, że jestem ubabrana w krwi Draco.
-Cześć. - powiedziałam z bladym uśmiechem. Fred zszedł na dół spytać się Molly o pozwolenie.
-Skąd ta krew ? - spytał dziwnie George.
-Śmierciożercy nas zaatakowali podczas lotu. Zaklęcie petryfikujące trafiło go i stał się taki bezwładny. - głos mi się załamał. - I spadł z 50 metrów w las. - wyszeptałam, a moje oczy stały się szkliste. - Nie utrzymałam go. Byłam za słaba. -dopowiedziałam patrząc mu w oczy, tak samo piękne jak jego brata. George podszedł do mnie.
-Nie jesteś słaba. To chyba ty rozdzieliłaś mojego braciszka będącego rozwścieczonym oraz dosyć atletycznego Erica. - powiedział z podziwem i pogłaskał mnie po plecach. Do pokoju wpadła Molly. Podeszła chwiejnym krokiem do Draco. Zacisnęła usta w cieniutką linię.
-Możecie. - mruknęła zrezygnowana. Wstałam i złapałam jedną ręką Malfoya, a drugą zbliżającego się Freda. Wyobraziłam sobie Dwór Malfoyów. Po szarpnięciu zobaczyłam wielki dom blondyna. Otworzyłam bramę, a Fred taszczył na plecach zakrwawionego kuzyna. Zapukałam kołatką osadzoną w wielkich wrotach. Otworzyła nam Cyzia. Ujrzała mnie całą we krwi i Freda z Malfoyem na plecach.
-Przepraszam. To moja wina. - powiedziałam ze skruchą. Narcyza zawołała Lucjusza i razem z nim zatargali blondyna do jego pokoju. Poszłam za nimi. Usiadłam na pięknej kanapie, na której ostatnio spałam. Fred usiadł obok mnie. Cyzia, Lucek i właśnie przybyła Bella patrzyli się na niego krzywo.
-Jak to się stało ? - spytała matka tego w łóżku.
-Pożyczył rogogona i zaprosił mnie na bal rodzinny. Potem w drodze powrotnej jeden z popleczników Voldemorta trafił go petryfikującym. I... I go nie utrzymałam. - to ostatnie wyszeptałam i skryłam twarz w dłoniach. Bella podeszła do mnie.
-Odsuń się szlamo. - mruknęła do Freda. Usłuchał jej i zrobił trochę miejsca. - To nie jest twoja wina. Każdemu może się zdarzyć. - powiedziała przytulając mnie mocno. Wtuliłam się w jej gęste czarne włosy i piękną czarną suknię. - Przebierz się w ciuchy Draco, bo pamiętam, ze często je nosiłaś, gdy tu przebywałaś. - zaśmiała się serdecznie. Wstałam i podeszłam do szafy młodszego Malfoya. Otworzyłam ja na oścież. W jego ubiorze dominowały czernie, biele i niewielka doza szarości. Wszystko oczywiście zachowywało swój arystokratyczny umiar. Znalazłam śliczną, lnianą, białą koszulę. Po chwili Bellcia i Lucek wyszli. Latriks pod pretekstem męża, a Lucjusz pracy. Została przy blondynie tylko Cyzia. Ona wgapiała się w syna oczami pełnymi łez. Fred patrzył na mnie. Zaczęłam ściągać zakrwawioną koszulkę, więc odwrócił wzrok na okno. Ubrałam koszule na siebie nie zapinając trzech guzików u góry, co powodowało dosyć dużą widoczność tego co mam pod koszulą. Nie obchodziło mnie to. Tutaj zawsze tak chodziłam. Usiadłam obok Narcyzy.
-Nie masz mi tego za złe ? Oczywiście całą winę biorę na siebie, ale wiem również, że młody jest silny i wytrwały. Wyjdzie z tego. - powiedziałam kojącym głosem.
-Tak. Dracon jest silny, bo jest moim synkiem. Nie mam ci tego za złe. Ty również jesteś silna. Wytrzymałaś prawie 15 lat z praktycznie samymi chłopakami, nie licząc oczywiście mnie i Belli oraz twoich koleżanek ze szkoły. - odparła płaczliwie Cyzia. Położyłam jej głowę na ramieniu.
-Idź się połóż i odpocznij. My tu z Fredem popilnujemy kuzynka. - powiedziałam całując kobietę w policzek. Ona wstała i wyszła z lekkim uśmiechem. Domownicy mieli do mnie wielkie zaufanie. Podeszłąm do Weasleya i usiadłam obok niego.
-Jeszcze raz ci dziękuję. Tym razem za to, że jesteś. - powiedziałam przytulając się do niego lekko. - Jesteś najlepszym chłopakiem, który istnieje. - dodałam, a on ucałował mnie w czoło. Fred rozglądnął się po nieznanym pokoju. Jego wzrok przykuła fotografia ze mną i Draco. Zauważyłam to i przypomniałam sobie o zdjęciu. Było bardzo pomięte i przesiąknięte lekko krwią. Nie ważne. Wstałam i podeszłam do nocnego stolika. Świstek włożyłam mu za ramkę. Rudy zobaczył podpis.
-Co to znaczy ? - spytał opierając się o kanapę.
-To, iż mogę być szczęśliwa na zdjęciu, a tak naprawdę borykać się z różnymi problemami. - wyszeptałam. Zauważyłam, ze blondynek zaczyna się ruszać.
-Car... Car... Men... - mruczał on pod nosem. Podeszłam do niego i złapałam za rękę.
-Jestem tu. - powiedziałam cicho. Na jego twarzy pojawił się leciutki uśmiech. Pogłaskałam go po dłoni. - Dziękuję za uratowanie przed spadnięciem. - mruknęłam cichutko i pocałowałam go w policzek. W pewnej chwili do pokoju wpadł ...
_________________________________________________________
No to trochę skrzywdziłam Dracusia T^T Przepraszam. No i koleżanka prosiła mnie o wrzucenie tutaj reklamy. xD Więc wchodźcie na : theimmortaldarklife.blogspot.com Serdecznie polecam :*
Słodka jesteś ;* niezła notka :* mam nadzieje, że moje też ci się spodobają ^^ :P
OdpowiedzUsuńczytajac Twojego bloga czasem żaluję, że Carmen z Draco są kuzynostwem ;d byliby idealna parą! ale szanuje Twoją wizję ;) a Fred faktycznie jest najlepszym chłopakiem na świecie! ;p i co Wy macie za manie kończyć w najlepszych momentach?! Pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńhah kłaniam się nisko wcześniej kończyła beznadziejnie xD
Usuńbez obrazy :)
UsuńWiesz. Od początku myślałam o tym, iż Fred i Carm będą razem. Nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, by dać ich jako para. :D Od początku chciałam mieć w Draco nie tylko kuzyna, ale takiego cudownego przyjaciela, bądź pocieszyciela. <3 Choć ja tez czasem tego żałuję, no ale jak jest czystokrwista to niech tak będzie :3
UsuńJak zawsze notka mi się podoba i tym razem jest nawet długa xD Ja chciałam pisać i myślałam że notka jak zawsze króciutka a tu taki zaskok
OdpowiedzUsuńCzemu oni ją do cholery zaatakowali!!!!!!? Hdhxhdhdjdududidjdjzjsiaisidusyulfjydjgjydjydngdjlgdjlgbyihdlihv
OdpowiedzUsuń秺耀烤。~8~氷宦枺床針枯才枯烤未广臼广才爌煳烤未因炮炮驁尖赧針崌難 卝 <---- random shit po znaczkowemu, żeby wyrazić swoje oburzenie.
Matko! Co za debile z tych śmierciożerców! Jak mogli ich zaatakować! Biedny Dracuś :'( Mam nadzieję że wyjdzie z tego :)
OdpowiedzUsuń