niedziela, 20 stycznia 2013

21. "Farro, ty jebany idioto, wyłaź natychmiast."


Portret znikł, a my wyszliśmy przez dziurę pod nim. Była 22:30. Nie miałam pojęcia, gdzie była Sowiarnia. Usłyszałam jakiś ruch z prawej strony korytarza. Zza rogu wyszedł mój chłopak wraz z Cho Chang. Zobaczył mnie i uśmiechnął się.
-Kochanie. Jest cisza nocna. – powiedział łapiąc mnie za dłoń. – Gdzie idziecie ? – spytał patrząc na klatkę z Diabłem.
-Próbujemy pójść do Sowiarni, ale nie znamy drogi. – odpowiedział Scott.
-Puszczę to mimo woli, ale nie możecie tego powtórzyć. – powiedział Michael całując mnie delikatnie w policzek.
-Dobrze. – mruknęłam i pogłaskałam go palcami po policzku. Corner westchnął głęboko.
-Na najwyższym piętrze szukajcie obrazu z sowami. Obok są zamknięte drzwi. Musicie powiedzieć hasło. – wyjaśnił Michael i zapisał mi hasło po wewnętrznej stronie dłoni. Zacisnął lekko palce na mojej ręce.
-Dziękuję. – powiedziałam i przytuliłam go delikatnie. On uśmiechnął się i odszedł w towarzystwie Cho.
-Idziemy ? – spytał Scott unosząc moją dłoń do swojej twarzy. Spojrzał na hasło i wymruczał je pod nosem. Po czym ruszyliśmy magicznymi schodami. Robiło się coraz ciemniej. – Lumos. – mruknął on z wyciągniętą różdżką. Z końca magicznego badyla wystrzeliły małe iskierki oświetlając nam drogę. Znaleźliśmy obraz z latającymi sowami. Muszę przyznać, był śliczny. Obok zobaczyłam drzwi. Wszystko było takie, jak to opisał Michael.
-M-y-o-w-l. – wysylabizowałam czytając bazgroły mojego chłopaka. W drzwiach szczęknął zamek i otworzyły się na oścież. Usłyszałam lekkie pohukiwanie sów. Weszłam tam, a Scott zamknął za nami drzwi. Zgasił światło różdżki, by sowy się nie wystraszyły. Otworzyłam klatkę i wyciągnęłam moją czarną sowę. Średniej wielkości puszczyk ukazywał się dosyć okazale wśród swoich kolegów. Pogłaskałam Diabła po skrzydełku i ucałowałam jego główkę. – Masz być grzeczny. I pamiętaj, że ci ufam Diable. – wyszeptałam sówce czule, tam gdzie u innych zwierząt znajdują się uszy. Puściłam sowę, a on usiadł obok swojego starego kolegi. Sowa Malfoya zahuczała cicho.  – Możemy iść. – wyszeptałam odwracając się. Nie było tam Scotta. Odpowiedziała mi martwa cisza. Rozejrzałam się wokół. – Scott ?! – spytałam cichutko. To fakt, byłam przerażona. – Farro, ty jebany idioto, wyłaź natychmiast. – mruknęłam przestraszona, ale zielonooki się nie pokazał. Moment potem ktoś zatkał mi usta. Próbowałam się wyrwać. Nie udawało mi się, ten ktoś miał mocne mięśnie.
-Nie piszcz, a cię puszczę. – szepnął głos na ucho. Pokiwałam lekko głową, a mroczny cień zamienił się we Freda. Stałam tam jak wryta. Zaraz po tym walnęłam go mocno w ramię.
-Nie waż się mnie straszyć nigdy więcej. – powiedziałam obrażona, a Weasley złapał się za ramię. Jego czekoladowe oczy spojrzały w moje.
-Wiem, że słyszałaś to co mówiła Katie w pociągu. Chcę cię przeprosić… - zaczął speszony Fred.
-Nie masz za co ! Rozumiem cię. Byłeś moim pierwszym prawdziwym chłopakiem i pierwszą miłością. – powiedziałam opierając się o ścianę.
-Ale ty nadal nią jesteś ! Dla mnie. – wyszeptał rudy zbliżając się powoli do mnie.
-Odsuń się. – mruknęłam zrezygnowana i po prostu wyszłam z Sowiarni. Przed nią stał Scott. Próbował odgadnąć hasło.
-Meown ? – spytał z nadzieją. Zaśmiałam się lekko.
-Myowl. – wyrecytowałam chwytając go pod rękę. Weasley wyszedł z pomieszczenia dla sów.
-Wybacz mi Freddie. Możemy być tylko przyjaciółmi. Przepraszam. – powiedziałam dobitnie i ruszyłam ku mojej Wieży. Scott nie pytał o nic. Lubiłam milczeć, gdy byłam smutna. A teraz to było pewne. Doszliśmy w ciszy do obrazu. Wymówiłam cicho hasło. Gruba Dama nie była zadowolona, no ale cóż począć. Weszłam do Pokoju Wspólnego. Na fotelu siedział Potter i młoda Weasleyówna. Nie trudno się domyślić co robili. Nie chcąc przeszkadzać „wsysaniu się” jej w twarz podeszłam cicho do drzwi.
-Do jutra. – powiedział Scottie otwierając drzwi. Uśmiechnęłam się i weszłam po swoich do pokoju numer 5. Otworzyłam po cichu drzwi. Nikt jednakże nie spał.
-Hej. – powiedziałam z uśmiechem. Angie spojrzała na mnie z lekkim rozbawieniem.
-Spójrz w lustro. – podpowiedziała chichocząc cicho. Weszłam do toalety i spojrzałam w lustro. Na policzku miałam lekkie dziobnięcie Diabła, a właściwie ślad po dziobnięciu. Wyszłam z uśmiechem.
-Kochana sówka. – powiedziałam siadając na swoim łóżku.
-Grasz w Quidditcha ? – spytała Alicja patrząc przenikliwym wzrokiem na moją miotłę.
-Byłam w reprezentacji Beauxbatons. Grałyśmy z tymi z Durmstrangu. Byłam pałkarzem wraz z moją Rosie. – pochwaliłam się wyciągając ulubioną piżamkę z walizki.
-U nas pałkarzami są bliźniacy. Są niepokonani. – powiedziała Katie z podziwem.
-Oczywiście. – powiedziałam lekko ironizując. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je dłonią. – My nie jesteśmy w jednej klasie, co nie ? – spytałam mocno zdezorientowana.
-Nie. – odpowiedziała Angie z rozbawieniem. Wstałam i poszłam do łazienki. Szybko się przebrałam i umyłam twarz oraz zęby. Wyszłam odświeżona z łazienki.
-Co tak szybko ? – spytała zdziwiona Alicja. Wzruszyłam ramionami i wrzuciłam brudne ciuchy do bagażu. Katie wstała i poszła się umyć.
-Opowiedz nam coś o sobie. – zaproponowała Angie. Uśmiechnęłam się lekko.
-To tak. Urodziłam się 17 kwietnia. Rok po moim urodzeniu, matka zmarła i zostawiła mnie pod opieką pięciu braci, z czego najmłodszy teraz ma 25 lat. Poza tym moi bracia to, najstarszy Syriusz, potem bliźniaki, czyli Romulus i Bachus. Następnie 27-letni Regulus i mój kochany Rudolf. Między nimi, a mną jest tak średnio 13 lat. – powiedziałam z uśmiechem. – Na początku przyjaźniłam się z tym zielonookim, który jest teraz Gryffonem. Ale niestety moje moce zaczęły się ujawniać, wiec Syriusz wysyłał mnie odtąd do Draco Malfoya. Dlatego mnie dzisiaj ściskał na Wielkiej Sali. To mój kuzyn. Hmm… W wieku 11 lat wysłano mnie do Beauxbatons, bo to była ostatnia wola matki. To były jej ostatnie słowa. – westchnęłam głęboko. – No i tam poznałam Rose Martin. Byłyśmy tam, tak jak Fred i George tutaj. Nasze wynalazki i inne pierdółki kupowała cała szkoła. Durmstrang często przybywał na co ważniejsze uroczystości. Miałam to nieszczęście tańczyć z Wiktorem Krumem na Balu Bożonarodzeniowym. Głupi idiota. – burknęłam pod nosem. – No i za namową Syriusza znalazłam się tutaj. Ahh… No i na wakacjach wbiłam do Draco, a potem do Weasleyów, gdzie byłam z Fredem. Potem zerwaliśmy, gdy Yaxley próbował zadać mi ból. Powiedziałam kilka słów za dużo albo po prostu czegoś nie dopowiedziałam. – zakończyłam ze śmiechem.
-Woow. – mruknęła Katie stojąc za mną. – Myślałam, że poszło o coś większego. – powiedziała z niemałą satysfakcją.
-Poszło o jego życie. – odparłam beznamiętnie. – Yaxley chciał ukarać Rudolfa za to, że odszedł od Smierciożerców i próbował zadać mi ból. Byłam wtedy z Fredem u Malfoya. Powiedziałam, że kocham Draco. I tyle. Że tylko jego. Weasley wziął to zbyt serio i trochę dla jego własnego bezpieczeństwa zerwaliśmy. – wzruszyłam ramionami.
-Dobra. Cofam to, co powiedziałam. A teraz młoda kładź się spać. – powiedziała z miłym uśmiechem. Wlazłam pod kołderkę i przykryłam się nią pod sam nos. Po chwili refleksji zasnęłam. Obudziła mnie błoga cisza. Coś było nie tak. Usiadłam w łóżku i przetarłam zaspane oczy. Dziewczyny jeszcze spały. No cóż. Wstałam i wyciągnęłam z walizki ciemno fioletowe spodenki, białą koszulkę z jakimś nadrukiem i mocno schodzone fioletowe trampki sięgające za kostkę. Weszłam do łazienki i szybko się przebrałam. Ubrałam również szatę. Podeszłam do lustra i ogarnęłam włosy w wysokiego kucyka, a oczy delikatnie pociągnęłam tuszem. Umyłam naprędce zęby i wyszłam z pomieszczenia. Wpakowałam potrzebne książki i ruszyłam na dół. Pokój Wspólny aż przerażał swoja ciszą. Choć jakaś postać siedziała w fotelu. Zobaczyłam czekoladowe włosy.
-No już myślałem, że nie zejdziesz. – powiedział Scott wstając i uśmiechając się zachęcająco. – Piękny dzień. – wymruczał zadowolony patrząc przez okno. – Mamy jeszcze godzinę do śniadania. Chodźmy na błonia. – wpadł na genialny pomysł.
-Czemu nie ?! – spytałam szczerząc się do zielonookiego. Ruszyliśmy z torbą i plecakiem na dół. – Z kim jesteś w pokoju ? – spytałam, bo to pytanie ciążyło mi od wczoraj.
-Ja jestem z Lee Jordanem i bliźniakami. A ty ? Z towarzystwem z naszego roku czy z innego ? – spytał lekko się krzywiąc.
-Ja jestem z Angeliną Johnson, Alicją Spinnet i Katie Bell. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Chodźmy obudzić Rose. – dodałam z przebłyskiem. Scott pokiwał głową i zaśmiał się. Poszliśmy na 5 piętro. To jeszcze pamiętałam. Luna mi opowiadała o ich Wieży. Spojrzałam na wielkie wrota z kołatką.
-Co jest cięższe ?! Kilogram piór Feniksa czy kilogram białego marmuru ? – spytała kołatka.
-Są równe. – odpowiedziałam bez zbytniego namysłu. Kołatka otworzyłam drzwi. Weszłam tam. Zobaczyłam śliczne wnętrze w kolorach błękitu i bieli. Na ścianach było wiele półek z książkami. Nikogo nie było w pokoju wspólnym. Wspięłam się po kręconych schodach. Zapukałam do pierwszych drzwi. Otworzył mi jakiś zaspany chłopak.
-Słucham ? – spytał zdziwiony widząc Gryffonkę.
-Szukam Rose Martin. Wiesz może gdzie ona może być ? – spytałam uradowana. On podrapał się po głowie i ziewnął głośno.
-Jak zejdziesz z tych schodów, to tuż obok są te prowadzące do dormitorium żeńskiego. Wczoraj cieszyła się, że mieszka, pod 8, jeśli dobrze usłyszałem. – powiedział zaspanym głosem.
-Dziękuję. – powiedziałam promiennie i zbiegłam ze schodów. Weszłam szybko po tych drugich schodach i doczłapałam się do pokoju numer 8. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał, więc wlazłam po cichu. Zobaczyłam dwójkę dziewczyn. Jedną z nich była moja Rose, a drugą była Luna Lovegood. Podeszłam do Rosie. Usiadłam obok niej, a moje usta wykrzywiły się we wrednym uśmiechu. – Kochanie. – mruknęłam jej cicho na ucho.
-Mmm… - wyszeptała ona przewracając się na drugi bok.
-Nie chcesz po dobroci to nie. – wyszeptałam sama do siebie. Wstałam i ściągnęłam z niej kołdrę. Potem wyciągnęłam jej brutalnie poduszkę spod głowy.
-Odpierdol się Carmen. – mruknęła ona bez otwierania oczu.
-Chciałabyś. – powiedziałam słodko i wyciągnęłam różdżkę. – Aquamenti. – mruknęłam, a Rose została oblana lodowatą wodą. Usiadła i spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.
-Zabije cię ty szujo. – krzyknęła i zaczęła za mną gonić.
-Nie rób wiatru, bo się przeziębisz. – powiedziałam śmiejąc się głośno. Wypadłam z jej pokoju, a ona za mną. Wlazłyśmy do Pokoju Wspólnego Krukonów. Stał tam ubawiony Scott.
-Nienawidzę cię idiotko. – wrzasnęła Rose, a kilku Krukonów wystawiło głowy z dormitoriów. Ja tylko śmiałam się strasznie głośno i uciekałam przed uczennicą domu Orła.
-I wzajemnie. – odkrzyknęłam chowając się za Scottem. Ona poślizgnęła się na małym dywaniku i upadła. Zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej i po chwili ja również leżałam na podłodze. Rose ściągnęła mnie na posadzkę i razem rechotałyśmy jak idiotki rzucając się po ziemi. Większość Krukonów zeszła na dół, by zobaczyć, co się dzieje. Michael również tu był. Posłałam mu uśmiech. Wstałam i otrzepałam szatę z kurzu.
-Dzień dobry. – powiedział Scott powoli ogarniając się. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu.
-Co wy tu robicie ? – spytał przeciągając się ten, co powiedział mi, gdzie mieszka Rose. A no tak. Wracając do niej, to wstała i pobiegła na górę. Dodała jeszcze, ze zaraz będzie gotowa i, że to sobie zapamięta.
-Przyszłam odwiedzić przyjaciółkę. – powiedziałam słodko i wyszczerzyłam się. Michael podszedł do mnie. Miał na sobie czerwoną piżamę z, o dziwo, lwem. Przypomniał mi się Fred. No dobra, nie ważne. Pocałowałam go w policzek.
-Witaj słońce. - powiedział Corner uśmiechając się uroczo. Zmierzwiłam jego roztrzepane włosy.
-Cześć kochanie. - odpowiedziałam, a Krukoni spojrzeli na nas dziwnie. - Idziemy na błonie ze Scottem i z Rose. Idziesz z nami ? Scott nie ma nic przeciwko, co nie ? - spojrzałam na zielonookiego. On kiwnął głową z aprobatą i usiadł na jednym z foteli. Michael wzruszył wesoło ramionami i pobiegł się przebrać. Krukoni jak jeden mąż spojrzeli na nas. Usiadłam spokojnie obok Scotta.
-Jakieś pytania ? - spytał mój przyjaciel patrząc na w cholerę zdziwionych Krukonów.
-Nie. - odpowiedziało kilku z nich i poszło do swoich dormitoriów. Po chwili z góry zeszła Rose.
-Idziemy ? - spytała z entuzjazmem.
-Jeszcze tylko Michael i możemy iść. - odpowiedziałam wstając leniwie. Corner pojawił się jak na zawołanie. - No to idziemy. - mruknęłam żywo i złapałam mojego chłopaka za dłoń. Wyszliśmy z Pokoju Wspólnego Krukonów. Scott kierował nas na błonia. Podróż zeszła uroczo. Wreszcie wyszliśmy z zamku. Pod drzewem siedziała jakaś zgarbiona postać. Pisała coś zamaszyście w zeszycie. W pewnej chwili spojrzała mi w oczy. Były czekoladowe i roześmiane. Rose się lekko zarumieniła. Tak to był...
_________________________________________________________
Jak czytasz to ze zrozumieniem to od razu ogarniesz o kogo chodzi. Pozdrowienia. :*

7 komentarzy:

  1. Ha ha ha ... po pierwsze słodko moja kochana szujo, też cię kocham zarazku i zapamiętam to że mnie zaraziłaś xD ale przejdźmy do rzeczy rozdział mi się podobał, ale jak Scott znalazł się za drzwiami?? :D nie mam nawet cienia wątpliwości kto jest pod tym drzewem, no nic wizyta mi się podobała, ale co George robi na błoniach ?? No przecież i jeszcze dlaczego Rosie się tak szybko zarumieniła ?? no nic skarbie ty mój podoba mi się, ale wiesz dlaczego :D Ja ci dam zgarbiony... nie znasz się ślepaku jeden xD ach czyli ja za niedługo mam urodziny jupi !! Imprezka się kłania 8 września helloł, ojć zdradzam fabułę xD .^^ umca-umca xD też cię kocham :* Ale za to, że teraz bez paczki chusteczek i apap-u się nie ruszę dorwę cię bo bakterio jedna przez miesiąc chodziłaś chora :/ Wracając co za piękna pobudka... ach i te dwie idiotki z czego jedna była w MOKREJ PIDŻAMIE !! xD nie muszę mówić która i te ślepia które się gapiły na mokrą krukonkę i idiotkę z gryffindoru xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietne jak zawsze, czy cos jest miedzy Michaelem i Cho?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej wariatko <3 Prosz masz upragniony dedyk u mnie i rozdz. 7 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. http://theimmortaldarklife.blogspot.com/2013/01/rozdzia-viii-stefano.html
    dla ciebie ;* O Stefano! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. coś czuję, że tam w tym dormitorium miedzy dziewczynami bedzie sie dzialo ;) u mnie nowosc :) http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko!... to tak się da? wchodzić do innych domów? Fajna pobudka nie ma co... ja osobiście nie polecam :) heh

    OdpowiedzUsuń