Podeszłam trochę zjarana do drzwi. Za mną szedł Romulus. Można powiedzieć, że mnie ubezpieczał. Złapałam za klamkę i otworzyłam wrota. Na progu stał Scott Farro. Uśmiechnęłam się szeroko. On spojrzał na mnie podejrzliwie i pociągnął mocno nosem.
-Piłaś ? - spytał z lekkim uśmiechem. Oparłam się o framugę drzwi.
-To tylko jedna butelka. - mruknęłam szczerząc się.
-Aleś ty nie kulturalna. Zaproś kolegę do środka, bo szlamy przyuważą. - powiedział niezadowolony Rom.
-Mówiłam ci, żebyś nie nazywał ich szlamami ! To są mugole. Wiem, że byłeś Ślizgonem, ale wyrażaj się. - mruknęłam oburzona. Romulus pocałował mnie w czoło. Wpuściłam Scotta i zatrzasnęłam za nim drzwi. Złapałam go za rękę i ruszyliśmy do kuchni.
-Co cię tu sprowadza ? - spytał Romulus. Weszliśmy do jadalni, a ja usiadłam na swoim miejscu.
-Dostałem list z Hogwartu. - oznajmił uradowany Scott. Po raz drugi wstałam, ale tym razem wtuliłam się w kumpla. - No i chcę cię porwać na Pokątną. - dodał z uśmiechem. Spojrzałam na braci. Syriusz energicznie potrząsnął głową.
-Z chęcią. - mruknęłam i skierowałam swoje kroki ku mojemu pokojowi. Otwarłam drzwi i szybko zrzuciłam z siebie ciuchy. Podeszłam do szafy i zaczęłam grzebać. Wyciągnęłam z niej za dużą czerwoną koszulkę, po czym od razu nałożyłam ją na siebie. Wróciłam do szafy. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł.
-Ohh. Przepraszam. - mruknął Scott zawstydzony. Zaczął się wycofywać.
-Wchodź i nie gadaj. - odparłam, a Farro usiadł na moim łóżku. Założyłam czarne spodenki i czerwone trampki. Zaszłam również do łazienki w tak zwanym między czasie, gdzie podmalowałam się lekko, spięłam włosy w wysokiego kucyka, a na rękę nałożyłam czarną, skórzaną i cienką bransoletkę. Wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam, że Scott ogląda zdjęcia leżące na szafce nocnej. Wiele z nich przedstawiało Weasleyów, a szczególnie Freda, gdy byłam z nim.
-Co tam u tego rudego ? - spytał Farro patrząc mi w oczy.
-Zerwaliśmy. - powiedziałam biorąc 30 Galeonów z szuflady. Wpakowałam je szybko do torby wraz z nieszczęsnym listem z Hogwartu.
-Bardzo mi przykro. - powiedział Scott. Uśmiechnęłam się.
-Nie mam pojęcia dlaczego. Jestem szczęśliwa. - dodałam z udawanym śmiechem. - Korzystamy z sieci Fiuu czy teleportujemy się ? - spytałam drapiąc się lekko do czole.
-Wolę sieć z proszkiem, bo nie lubię teleportacji. - marudził brunet z zielonymi oczami. Spojrzałam na niego. Hmm... Wyprzystojniał. Miał cudownie czekoladowe włosy roztrzepane na wszystkie strony, a jednak był w nich ład i porządek. Niżej widać było zielone oczy, ale o tak soczystym kolorze, jak trawa na wiosnę. Potem lekko zadarty do góry nos i pełne usta układające się w śliczny i szczery uśmiech. Był niewiele wyższy ode mnie, ale to dobrze. Zeszliśmy na dół. Podeszłam pierwsza do kominka.
-Kupić wam coś ? - spytałam obracając się do braci. Już lekko wytrzeźwieli.
-Nic nie musisz kupować. - powiedział Rudolf z uśmiechem. Odwzajemniłam miły gest.
-Jak sobie życzysz. - mruknęłam chwytając Scotta za rękę. On sypnął trochę proszku do kominka i po chwili zobaczyłam zielone płomienie. Wlazłam w nie szepcząc : "Pokątna". Poczułam pęd powietrza i znalazłam się na środku Pokątnej. Obok mnie stał Farro. Ścisnął mnie lekko za dłoń.
-To gdzie idziemy ? - spytał patrząc na list. - Piszą tu, że trzeba zakupić odpowiednie podręczniki. - dodał rozczytując pochyłe pismo dyrektora. Ruszyłam ku Esom i Floresom targając zielonookiego za sobą. Otworzyłam drzwi.
-To jest księgarnia. Nazywa się Esy i Floresy. Tutaj kupisz wszystkie książki. - tłumaczyłam jak dziecku. Scott zaśmiał się i podszedł do lady. Podał kartkę, a sprzedawczyni odeszła.
-Dzięki, że przyszłaś ze mną. - powiedział puszczając mi oczko. Westchnęłam radośnie i pocałowałam go w policzek.
-No to czy ty też masz być przydzielony wraz z pierwszoroczniakami ? - spytałam zaciskając mocniej palce na jego dłoni. Jego oczy zaświeciły zielonym blaskiem.
-Pewnie. Dumbledore mnie w to wkręcił. - mruknął on niezadowolony. - Czyli ty też ?! - dodał radośnie.
-Ja i Rose będziemy przydzielane wraz z tobą. - ucieszyłam się razem ze Scottem. Po chwili przed nami pojawiły się potrzebne książki, a wraz z nimi przyszła kobieta o imieniu Kate.
-5 Galeonów się należy. - mruknęła swoim piszczącym głosikiem. Farro zapłacił za książki i dziękując za nie pakował je do plecaka. Zaraz po tym znów złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z księgarni.
-Chodźmy na Ognistą. - zagadnął czekoladowo włosy. Uśmiechnęłam się. Szturchnęłam go lekko w ramię.
-Nie chcę. Za dużo dzisiaj wypiłam. - odpowiedziałam zadowolona.
-No to chociaż na ciastko. - dopowiedział Scott z nadzieją. Przytaknęłam ruchem głowy.
-Na to się zgodzę. - mruknęłam dziwnym tonem i zaśmiałam się lekko. Scott pociągnął mnie w stronę kawiarenki. Zatrzymałam go. Spojrzałam na sklep Madame Malkin. - Najpierw szaty, potem ciasto. - dodałam z uśmiechem ciągnąc go do sklepu z odzieżą. Wiem, ze chłopcy. Przepraszam, prawie mężczyźni za tym nie przepadają, no, ale jak mus to mus. Otworzyłam szklane drzwi. Ukazała się Wielka Sala pełna sukienek, spódnic, spodni, koszulek i innych pierdółek. Przy nas niespodziewanie pojawiła się sama Madame Malkin. Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
-W czym mogę pomóc ? - spytała trochę za słodko, jak dla mnie.
-Idziemy pierwszy raz do Hogwartu i nie mamy szat. - powiedział Scott za mnie. Pani Malkin znikła, a ja ruszyłam powoli do przodu. Palce chłopaka objęły moją dłoń.
-Zapraszam tutaj. - usłyszałam jej słodki głosik dobiegający z głębi sklepu. Wzruszyłam ramionami i skierowałam swe kroki w wyznaczonym kierunku. Na środku stało niewielkie podwyższenie, a obok Madame Malkin trzymała śliczny, matowy i czarny materiał. Kazała mi wejść na piedestał. Wlazłam tam szybko, a kobieta zaczęła mnie mierzyć. Zaskakująco szybko jej poszło. Po chwili znikła. Spojrzałam zdziwiona na Scotta. On wzruszył ramionami, a za mną pojawiła się Madame Malkin. Zaczęła wymachiwać różdżką, po czym nożyczki wycięły krój szaty. Zobaczyłam, że dwie szaty zaczęły się samoczynnie zszywać. W moich dłoniach pojawiły się dwa stroje. Założyłam jeden z nich. Leżał idealnie, a szwaczka znów znikła. Chciałam zejść z podwyższenia, ale się potknęłam i runęłam na Scotta. On się nie przewrócił i trzymał mnie mocno. Lekko zawstydzona stanęłam obok niego otrzepując szatę.
-Lecisz na mnie. - zaśmiał się Farro. Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
-Chyba śnisz. - wycedziłam przez zęby, ale potem się uśmiechnęłam. Zielonooki wlazł radosny na piedestał.
-Ślicznie razem wyglądacie. Jesteście zgraną parą. - powiedziała krawcowa, a ja lekko się zarumieniłam.
-Ale... - szepnęłam.
-Tak, dziękujemy. - dopowiedział Scott z szelmowskim uśmiechem. Spojrzałam na niego zdziwiona. On tylko wzruszył ramionami, a Madame Malkin zaczęła go mierzyć. Zrobiła to równie sprawnie jak ze mną i po 5 minutach stał z dwoma szatami, z czego jedną miał na sobie. Dziwnie to wyglądało. Dwa debile w środku wakacji przy 30 - stopniowym upale w czarnych długich szatach z Hogwartu i to jeszcze bez naszywek domów.
-Proszę 10 Galeonów za szatę. - powiedziała krawcowa podchodząc do lady. Wygrzebałam potrzebną ilość pieniędzy. Scottie również.
-Dziękujemy. - powiedziałam na odchodnym. Farro złapał mnie za rękę. - Co to miało być ? - spytałam patrząc mu w oczy z lekkim rozbawieniem.
-Starzy przyjaciele... Para. A czym to się różni ? - zadał pytanie. Westchnęłam, a on tylko przewrócił zabawnie oczami i zatargał mnie do kawiarni. Usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się najbliżej okna. Wszyscy się na nas dziwnie gapili. Podszedł do nas kelner.
-Piwo kremowe i kawałek ciasta czekoladowego. - powiedziałam z uśmiechem.
-Ja również Kremowe, a ciasto proszę orzechowe. - dopowiedział Scott. Kelner odszedł. - No to do jakiego domu chcesz trafić ? - spytał.
-Albo Slytherin jak cała rodzina, albo Gryffindor jak mój kochany braciszek, Syriusz. - powiedziałam słodko. - A ty ?
-Nie jestem czystej krwi, więc Slytherin odpada. Inteligencją nie grzeszę, więc Ravenclaw również. Albo Hufflepuff albo Gryffindor, bo jestem dosyć odważny, no i przyjacielski. - powiedział Scott szczerząc się. Zaśmiałam się, a nasze zamówienia zostały położone przed nami. Zaczęłam jeść. Kocham czekoladę w każdej postaci.
-Smacznego. - mruknęłam z pełną buzią, a Farro zaczął się śmiać. Starł mi czekoladę z policzka serwetką.- Dzięki. - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Wyciągnęłam rękę z łyżeczką i spróbowałam jego ciastka.
-Gdzie z tymi łodygami ? - mruknął udając obrażonego. Nałożyłam trochę swojego ciasta i wyciągnęłam ku niemu dłoń. Scott ucieszył się i zjadł ze smakiem. Teraz łyknęłam swojego Kremowego Piwa. Karmelowy smak rozlał się po moich wnętrznościach. Uśmiechnęłam się błogo.
-Musimy spadać. Syriusz będzie wkurzony, że tak późno przyłażę, bo polazłam tylko po szatę. - powiedziałam niezadowolona. Farro wzruszył ramionami i wstał.
-Jeszcze tylko na ulicę Norturnu. - zironizował.
-Nie głupi pomysł. - dodałam ze śmiechem. - A tak na serio musimy już iść. - mruknęłam i dopiłam Piwo Kremowe. Scottie znów wziął mnie za rękę i ruszyliśmy do lady.
-3 Galeony proszę. - powiedziała niemiłym głosem kelnerka. Jak chciała tak i dałam. Dostała 3 monety, a my ruszyliśmy na zewnątrz.
-To jak ? Teleportacja ? - spytałam z wrednym uśmiechem. Wiem jak on tego nie lubi.
-No dobra. - westchnął zrezygnowany. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie swoją kuchnię. Po chwili znaleźliśmy się tam. Od razu dostałam czymś mokrym w twarz. Ściągnęłam to jak najprędzej. To była brudna szmata do podłogi. Nasz dom wyglądał dosłownie jak ruina. Moi bracia zachowywali się jak 5-latki. Latali za sobą lejąc się szmatami. Niby myślałam, że Syriusz jest najmądrzejszy i najstarszy, a tu proszę. Stanął na stole i wyje jak Indianin. Rzuciłam w niego ścierą, bo nie mogłam już słuchać tego wrzasku. Łapa dostał i spojrzał na mnie. W oczach miał noże. Pisnęłam przeraźliwie i zaczęłam uciekać. Zaczęłam się śmiać. Najstarszy braciszek zaczął za mną gonić. Schowałam się za Scottem.
-Tylko się ruszysz. - wycedziłam przez zęby mu na ucho. Ależ ja mam przyjaciół. Czmychnął jeszcze szybciej niż światło. Regulus złapał mnie za nadgarstki i zaczął okładać brudną od mydlin gąbką. Nie byłam mu jednakże dłużna. Po chwili dostał wodą po głowie. Jego długie, brązowe i zazwyczaj puszyste włosy teraz ociekały jakimś niezidentyfikowanym płynem. Zaczęłam się śmiać. Usłyszałam trzask jakichś drzwi.
-Otwórz ty stary idioto. - krzyczał Romulus próbując otworzyć uparte drzwi.
-Śmieszne. - wrzasnął zza drzwi Syriusz. Moment później już leżałam na podłodze zgnieciona przez Regulusa. Siedział mi na nogach, a ręką trzymał mnie za nadgarstki. Okładał mnie brudną ścierą.
-Jesteś starszy. Powinieneś dawać mi przykład. - wrzasnęłam. Na odsiecz ruszył Scott. Wylał na 27-letniego braciszka całe wiaderko wody. Regulus lekko się zachwiał i wstał. Ja korzystając z okazji również. Farro stanął obok mnie.
-Czyli dwoje na jednego. - mruknął niezadowolony Reg.
-Chyba dwoje na dwóch. - mruknął Bachus dotychczas zajęty walką z Rudolfem. Rud dołączył do nas.
-Troje na czworo. - zawołali radośnie Romulus i Syriusz. Zawarli sojusz.
-To nie jest fair. - mruknęłam pod nosem łapiąc najbliższą gąbkę. Śliczne, ciemnobrązowe i długie włosy Bachusa były teraz mokre. Niektóre kosmyki przykleiły się do jego czoła. Patrzył na mnie z góry. Prawie tak samo wyglądał jego bliźniak Romulus. Można ich było poznać po fryzurze. Romulus włosy miał związane ledwie widoczną czarną gumką. Z tego towarzystwa chyba tylko Scott miał krótkie włosy. Bach, Rom i Rud mieli włosy dłuższe od moich. Rudolf również wiązał włosy. Zmierzyliśmy się morderczymi spojrzeniami. Spojrzałam na Scotta, był tak samo mokry jak ja. Teraz dostrzegłam, że wszyscy mają koszulki całkowicie przemoczone i w wielu przypadkach widać co pod nimi jest. Wyjątek, zresztą jak zawsze, stanowił Syriusz. Miał swój ulubiony garniak, w kolorze zgniłej śliwki. Nie był najgorszy.
-Do walki. - wrzasnął Rudolf. Rzuciliśmy się na siebie. Chwała Bogu, że stół był podsunięty w kąt, bo byśmy się pozabijali. No i rozgorzała bitwa na wodę, gąbki, mopy i wszystko co było pod ręką i nie robiło wielkiej krzywdy. Dopadł mnie Bachus. Jego włosy smagały mnie po twarzy. Pociągnęłam go lekko za kudły śmiejąc się w niebo głosy. Zresztą wszyscy się śmiali. Po pół godzinie wszyscy padliśmy na zniszczoną drewnianą podłogę. Ja, bracia i Scott uśmiechaliśmy się zmęczeni. Oparłam się o zielonookiego.
-Kto wygrał ? - spytałam z uśmiechem. Wiedziałam, że drużyna Syriusza i to, aż za dobrze.
-Twoja drużyna kochanie. - powiedział Regulus powodując tym jeszcze szerszy uśmiech na mojej twarzy. Chciał mi się podlizać, bo mam swoją łazienkę.
-Nie tym razem skarbie. Ja idę pierwsza się umyć. Wy macie do rozdzielenia jedną między sześciu. - powiedziałam ukazując rząd zębów.
~Co dalej ? Można się domyślić, że wszystko zostało skrupulatnie wyczyszczone zaklęciem czyszczącym, a nasi kochani potomkowie pani Black umyci i wysuszeni. No i na podobnych zabawach, ale i na nauce minęła reszta wakacji. Często do Carmen przychodził Scott, Rosie zawitała w te skromne progi, nawet Michael pojawił się kilka razy. Teraz była pewna, podobał się jej, ale i tak kochała Freda. No dobra nie ważne. Nie będę wam przytaczać reszty tej, jakże zacnej przerwy letniej, bo bym was zanudziła. Dlatego przenieśmy się do dnia 1 września. Carmen ma właśnie wyjeżdżać na peron. ~
-Jesteś pewna, że wszystko masz ? - krzyknął zaniepokojony Rudolf.
-Po raz milion pięćset trzydziesty pierwszy odpowiadam, że tak. - wrzasnęłam znosząc walizkę na dół. Spakowałam cały pokój, prócz mebli, ścian, sufitu i podłogi. Położyłam bagaż w hollu.
-Ale jesteś pewna ? - spytał Rudolf dając mi kilka Galeonów i klatkę z Diabłem.
-Jeśli jeszcze raz zadasz to pytanie, to nie ręczę za siebie. - wycedziłam przez zęby. Ze mną miał jechać Syriusz, Regulus i bracia zgodzili się na towarzystwo Scotta, bo nie miał go kto podwieźć. Podeszłam do Bachusa i Romulusa. Wtuliłam się w tego ze związanymi kłakami.
-Ucz się pilnie i nie denerwuj profesorów. - powiedzieli razem. Nie wiem, czy się umówili, ale chyba to już tak mocno weszło w ich krew, że nawet tego nie zauważali. Ucałowałam każdego w policzek.
-Dziękuję. Macie mi wysyłać Galeony regularnie. - mruknęłam śmiejąc się.
-Marzenie. - odpowiedzieli chórem i wyszli do ogrodu. Odwróciłam się do Rudolfa. Wtuliłam się w niego mocno.
-Gratuluję ci słoneczko. - powiedział Rud głaszcząc mnie po głowie. - Pozdrów Dracona ode mnie. - dodał z życzliwością. Ucałowałam go w policzek.
-Z chęcią go pozdrowie. - powiedziałam z uśmiechem. Do drzwi ktoś zapukał. Syriusz otworzył Scottowi.
-Bry. - powiedział Farro żegnając się po kolei z każdym z moich braci. Moja walizka nie była duża, ale niestety dochodziła do tego jeszcze czerwona Błyskawica i klatka z Diabłem. Regulus zatargał moją i Scotta walizkę do latającego auta. Rudolf pożyczył z Ministerstwa. Zielonooki złapał za miotłę, a ja taszczyłam cudną sówkę, tak naprawdę jedną z dwóch w naszym domu. Drugą moi bracia nazwali Carmen, bo Bachus i Romulus dostali ją w dzień moich 5 urodzin. I tak zostało. Diabeł to kochana, czarna sówka, a Carmen to śliczna nakrapiana ciemnymi plamkami czekoladowa sowa. Kocham je obie, ale Rud odstąpił mi "Szatana", więc skorzystałam z tego.
-Do widzenia. - krzyknęłam wychodząc z domu, znaczy się sypiącej się, cudownej ruiny.
-Powodzenia. - odkrzyknęli domownicy, a Syriusz zatrzasnął szybko drzwi za nami. Wsiadłam do tyłu trzymając na kolanach klatkę. Łapa prowadził, a Reg siedział na miejscu pasażera. Obok mnie usadowił sie Farro.
-No to do Hogwartu. - mruknęłam z radością i wlepiłam oczy w równie uradowanego Scottiego. Złapałam go luźno za dłoń.
-Siedzimy razem w przedziale. - zadecydował on. Mi to pasowało. Po kilku minutach drogi zdążyliśmy na dworzec główny. Stanęłam przed ścianą z napisem : Peron 9 i 3/4. Taa... Trzeba wleźć w ceglaną ścianę. No dobra, raz hipogryfowi śmierć. Wjechałam z lekkim wahaniem w ścianę i się na niej nie rozpłaszczyłam. Zobaczyłam cały ogrom osób. Wszyscy się witali. Wszyscy znali, gadali, śmiali i rozmawiali. No cóż. Pożegnałam się z Syriuszem i Regulusem po czym odsunęłam się, by i Scottie mógł się pożegnać. Zataszczyliśmy bagaże do konduktora. On pomógł nam z nimi. W tłumie zobaczyłam uroczo platynową czuprynę. Chwyciłam Farro za rękę i ruszyłam w tamtą stronę. Tak to był Draco. Wtuliłam się w niego od tyłu. Stado Ślizgonów stojących obok dziwnie na mnie spojrzało. Młody Malfoy również mnie uściskał i jeszcze się uśmiechnął.
-Co tam słońce ? - spytał całując mnie w policzek. Jakaś dziewczyna zmierzyła mnie morderczym wzrokiem.
-Świetnie kochanie. A to jest mój kolega. - powiedziałam wskazując na Scotta. Ktoś wtulił się we mnie. To była moja Rose.
-Jestem Scott Farro. - mruknął zielonooki podając Malfoyowi dłoń. On nie dość, że nic nie zrobił wiedząc, iż nie ma do czynienia z czysto krwistym to jeszcze odwzajemnił gest i uśmiechnął się ślicznie.
-Draco. - krzyknęła Rose na pół peronu i przytuliła blondyna. On ze śmiechem oddał gest.
-To jest moja kuzynka Carmi. Ta obok to Rose, czyli moja koleżanka. A to jest Scott Farro, przyjaciel Carm. - przedstawił nas Ślizgonom. Nikt nie palił się do oddania miłego gestu.
-Jestem Carmen Black. - powiedziałam, a uczniowie Slytherinu mocno się zdziwili. Niektórzy z nich podali mi dłonie. Zobaczyłam w tłumie Michaela. Pobiegłam do niego.
-Cześć skarbie. - powiedział on całując mnie w usta na powitanie.
-Witaj kochanie. - odparłam ujmując jego dłoń. - Siedzimy razem w przedziale ? - spytałam z nadzieją.
-Nie mogę. Jestem prefektem i profesor McGonagall karze mi patrolować pociąg. - powiedział zawiedziony.
-Ehh. To spotkamy się dopiero w Hogwarcie. - powiedziałam całując go w policzek. On uśmiechnął się blado. Usłyszałam przeciągły gwizd pociągu. Weszłam do wagonu i zajęłam pusty przedział. Po chwili do mnie dołączył Scott i Draco wraz z Teodorem Nottem i Pansy Parkinson. Widać było, że się w nim bujała. Ciekawe gdzie jest Rose. Poszukam jej później. Obiecałam sobie w myślach. Usiadłam obok Scotta.
-Skąd się znacie ? - spytała Pansy przeciągając złowrogo głoski.
-Z podwórka. Gdy miałam 5 lat, to Syriusz zabrał mnie do Dworu Malfoyów i od tamtej pory w każde wakacje spędzamy, choć kilka dni razem. - powiedziałam z uśmiechem. Położyłam głowę na ramieniu Scotta. -Hogwarcie przybywamy. - powiedziałam cicho i poczułam dotyk dłoni Scottiego na mojej ręce. Do przedziału ktoś zapukał. Z drzwi wyłoniła się głowa z włosami, które odstawały na wszystkie strony...
_________________________________________________________
No to dobijamy do Hogwartu. :D Nie jest najgorzej. No i dziękuję za wszystkie komentarze, bo motywują do pisania. xD
Rozdział okej ale mam zastrzeżenia:
OdpowiedzUsuń1. Mnóstwo rzucających się w oczy literówek, jak ja je zauważyłam to jest tego pełno
2. Rose ^^ tu nic dodać nic ująć ... ehh wrzasnęła na pół peronu ach ta ja :** właśnie gdzie zniknęła ??
3. Do przedziału wszedł Zabini zapewne bo kto inny jak powiadasz że nie Rose
4. też cię kocham <3
Ahh no to zapraszam czytelników tego bloga do zajrzenia tutaj ---> http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBlack już czytasz, więc nie komentuj, że czytasz xD
nowy rozdział u mnie ;) http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNareszcie jadą do tego hogwartu! Piszesz genialnie! Twoje opowiadanie strasznie mnie wciągnęło. Jak już tu jestem i tak ci ciągle komentuje to mogę cię zaprosić do mojego bloga: http://inna-nie-znaczygorsza.blogspot.com/ Zapraszam serdecznie
OdpowiedzUsuń