poniedziałek, 31 grudnia 2012

11. "Nie jestem idealna. Nigdy nie byłam i nie będę."

Zostałam tam sama. Nie miałam różdżki, więc wyciągnęłam rękę przed siebie.-Accio woda. - powiedziałam machając ręką tak jak różdżką. O dziwo woda przylewitowała do mnie. Uśmiechnęłam się i wstałam. Rozejrzałam się. Brudno tu. - Chłoszczyść. - mruknęłam wykonując ręką dziwne ruchy. Po chwili cały brud zniknął, ale teraz widać było jak bardzo zniszczone jest to wnętrze. Spojrzałam na obrazy wiszące na ścianie. Nie zauważyłam ich na początku. Podeszłam do pomalowanych płócien. Wszystkie przedstawiały małe dzieci. Wśród nich odnalazłam siebie. Byłam małą, kruchą 3-latką. Burza prostych, ciemno-brązowych włosów wchodziła mi do oczu zakrywając je prawie całkowicie. Mimo to śmiałam się jak głupi do sera. Tak, to był nasz cholernie stary dom. Te same ściany, choć na zdjęciu trochę nowsze, ta sama podłoga, ale na zdjęciu mniej zniszczona.Uśmiechnęłam się do dziewczynki.
-Byłaś urocza. - powiedział Alastor jakimś cudem  stojąc za mną. Uśmiech gościł na jego twarzy. Spojrzałam mu w oczy. - Jesteś jedyną z moich podopiecznych. Tylko ciebie tu sprowadziłem. Jesteś wyjątkowa. - wyszeptał z uznaniem. Dotknęłam dłonią jego twarzy.
-Co się stało ? - spytałam przejeżdżając palcami po najgłębszych bliznach.
-Jak nie byłem jeszcze strażnikiem to zadrapał mnie wilkołak. Przodek dzisiejszego Greybacka. Był na mnie wściekły, bo odebrałem mu majątek. To był mój kuzyn. Dziadek miał rozdzielić między nas pieniądze. Niestety wszystko przypadło mi. Persiwal rzucił się na mnie w przypływie złości. Nie zapomnę tego. - szeptał Alastor cicho. Ja wciąż patrzyłam mu w błękitne oczy.
-Dlaczego jestem wyjątkowa ? - spytałam tak cicho, że zastanawiałam się czy mnie usłyszał.
-Ponieważ wiesz co masz robić w życiu. Rozumiesz ludzi. Potrafisz zaufać. Jesteś idealna. - powiedział Alastor i rozejrzał się po pokoju.
-Nie jestem idealna. Nigdy nie byłam i nie będę. - powiedziałam trochę oburzona.
-Dla pewnego chłopaka, a i owszem. Co ja gadam nawet dla dwóch, ale niestety z jednym na pewno nie ma szans na szczęście... - powiedział mój strażnik z lekkim rozbawieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Dlaczego z jednym bez szans ? - spytałam cicho. Alastor odwrócił się w moją stronę, a ja zobaczyłam w myślach Draco. To on mi wysłał ten obraz. - No dobra. Rozumiem. To mój kuzyn. A ten drugi ? - spytałam dziwnym tonem.
-A to zobaczysz jak wrócisz do swojego świata. Do Nory, do domu przy Grimmauld Place, do ... Do siebie. - powiedział strażnik szeptem. Nie wnikałam głębiej, bo i tak niczego się nie dowiem. Spojrzałam w okno. Zobaczyłam piękne słońce. Było gorąco. Usiadłam na parapecie i spostrzegłam, że Alastor zniknął.
~Teraz może przenieśmy się do Nory, bo pozostawiłam tam wiele nie wyjaśnionych spraw~
Zjadłem jajecznicę szybko i odstawiłem talerz do zlewu. Ruszyłem do swojego pokoju. Pchnąłem lekko drzwi z napisem Gred i Forge. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Po chwili przez drzwi wpadł mój bliźniak.
-Czy tobie też się wydaje, że Carmen jest taka jakby wstała dzisiaj lewą nogą ? - spytał George siadając obok mnie. Spojrzałem na niego.
-Niestety. - mruknąłem pod nosem. - A wczoraj było tak fajnie. - wyszeptałem pod nosem. Do pokoju weszła Carmen. Obrzuciła nas pogardliwym wzrokiem i weszła dalej.
-Co ci jest ? - spytał George. Ona nawet nie odwróciła głowy.
-Nie twój interes. - powiedziała tonem pełnym ignorancji. Wyciągnęła jakąś małą buteleczkę i upiła łyka. Czekaj chwilę. Ten zielonkawy kolor przypominał eliksir wielosokowy. Podszedłem do niej i wyrwałem jej buteleczkę z ręki. Powąchałem zielonkawy płyn. Rzuciłem buteleczką o podłogę. Po chwili "Carmen" była przyszpilona do ściany.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Carmen ? - spytałem rozwścieczonym tonem postaci łudząco przypominającej pannę Black. Ona zaczęła mi się śmiać w twarz.
-Już mnie Freddie nie kocha. - powiedziała szyderczym tonem. - Już jej nie zobaczysz. - mruknęła cicho i teleportowała się. Stałem otępiony. Odetchnąłem głęboko. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu. To był George.
-Ona się odnajdzie. Nie martw się. - powiedział mój bliźniak cicho. Usiadłem na łóżku.
-A...Ale po co ? Po co ona tu była ? - spytałem bardziej siebie niż George'a.
~A więc po moim skromnym opowiadaniu już wiecie czemu Carm się tak zachowywała. Proponuję przejść na chwilę do Alastora i panny Black.~
Zbliżała się noc. Wraz z nocą wiązała się teleportacja do Nory. Ciekawe czy ktoś tęskni. Czy ktoś to zauważył ? Westchnęłam głęboko.
-Nie wzdychaj, jeszcze chwila i będziesz wolna. - wyszeptał Alastor z ciemnego kąta.
-Ale... Czy my się jeszcze spotkamy ? - spytałam i spojrzałam w jego stronę. Jego błękitne oczy świeciły w ciemnościach.
-Zawsze jestem przy tobie, ale nigdy mnie nie zobaczysz. Nigdy, gdy ja tego nie chcę. - powiedział cicho i podszedł do mnie. Strażnik kiwnął głową i wyciągnął ku mnie dłoń. Ujęłam ją i po chwilowym szarpnięciu stałam już przed Norą. Przytuliłam się do Alastora mocno, a on pogładził mnie ręką po włosach. Po chwili zniknął.
-Dziękuję. - wyszeptałam. Ruszyłam ku drzwiom kuchennym. Otworzyłam je lekko. Weszłam cicho do środka. Wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Zobaczyłam Molly, Arthura, Freda, George'a, Ron'a, Hermionę, Ginny, Harrego, Charliego i Percy'ego. Wszyscy skłębili się wokół mnie jakbym znikła na miesiąc.
-Gdzie byłaś ? Co się stało ? Czemu znikłaś ? Kim była ta dziewczyna za ciebie ? - zasypali mnie pytaniami. Westchnęłam głęboko.
-Opowiem wam jutro. Teraz chcę iść spać. - powiedziałam poważnym i dobitnym tonem. Nikt się nie wykłócał o to ze mną, więc spokojnie poszłam na górę. Za mną wszedł jeden z bliźniaków. Otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Wzięłam piżamy i ręcznik i ruszyłam w stronę łazienki. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic, uprzednio oczywiście zrzucając ubrania. Obmyłam się z całego kurzu z prowizorycznego domu Alastora. Gdy wyszłam wytarłam się dokładnie ręcznikiem i założyłam piżamy. Wyszłam z toalety. Na moim łóżku siedział Fred. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam brudne rzeczy na moją kupkę obok walizki. Usiadłam obok niego.
-Martwiłem się. - mruknął cicho Fred i objął mnie ramieniem. Spojrzałam mu w oczy, a on zbliżył swoją twarz do mojej...
_________________________________________________________
Ten rozdział mi się podoba. :D Znaczy się dosyć. Mam nadzieję, że wam też... A co do końca. Wiem jestem chamska. :*

10. "Znasz mnie !"

Bella spojrzała mi w oczy z ledwo dostrzegalnym żalem. Odwróciłam wzrok ku ścianie. Zobaczyłam przykutych i stojących z różdżkami. Na przeciw mnie stali Weasleyowie, Potter, Hermiona, Regulus, Bachus i Romulus. Za nimi wisieli Syriusz, Lee, Luna i Arthur. Nie było wśród nich Rudolfa. Chyba podjęłam decyzję. Ruszyłam w stronę tych dobrych. Bella zaczęła się śmiać. Z cienia wyłonił się Rudolf. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie. To nieprawda. Rud jest dobry. Ale 25-latek odsłonił ramię z Mrocznym Znakiem. Zakrztusiłam się śliną i szybko obudziłam. Przetarłam oczy wierzchem dłoni. Pod ścianą spali Lee i George. Ginny siedziała na kanapie wtulona w Pottera. Uśmiechnęłam się lekko. Z drugiej strony Luna tuliła Longbottoma. Ron kiblował przy barku, a Hermiona głęboko oddychała na fotelu z książką w ręku. Położyłam się i odwróciłam głowę. Zobaczyłam Freda. Na jego twarzy malował się uśmiech. Ehh. Nie ważne. Byłam śpiąca i próbowałam zasnąć, bo był jeszcze środek nocy. No, ale sen nie przychodził. Leżałam z zamkniętymi oczami już dobrą godzinę, gdy po prostu wstałam i poszłam do kuchni. Nalałam sobie mleka i podgrzałam zaklęciem. Było pyszne. Uśmiechnęłam się błogo i westchnęłam głęboko. Po czym wstałam i stanęłam w drzwiach prowadzących do salonu. Poczułam, że ktoś rzuca na mnie Dretwotę. Postać zamknęła mi oczy i teleportowała się wraz ze mną do ciemnego pokoju. Po chwili zaklęcie ustąpiło. Nie miałam różdżki, więc tylko wstałam. Spojrzałam na jedyną osobę w tym pokoju, oprócz mnie rzecz jasna. Był wysoki. Miał dość długie, czarne włosy, a w mroku jasne, piękne i błękitne oczy śledziły każdy mój najmniejszy ruch. Spojrzałam na jego ręce. Nie miał rękawów przy szacie. Nie posiadał Mrocznego Znaku, więc bycie Śmierciożercą wykluczyłam.
-Kim jesteś ? - spytałam spokojnie. Teraz stanął w małej smudze światła pochodzącej od starego, zakurzonego okna. Jego twarz była pokryta głębokimi bliznami.
-Znasz mnie ! Aż za dobrze. - powiedział on, a ja zaprzeczyłam głową. - Jak byłaś małą dziewczynką to często śnił ci się koszmar, w którym pewien błękitnooki mężczyzna zabijał Rudolfa. To zawsze byłem ja. - dokończył z uśmiechem. Tak. Teraz wszystko pamiętam. Po tym śnie pakowałam się Rudofowi do łóżka i nie puszczałam go nawet do toalety. Tylko ja nie bałam się bazyliszków, inferiusów czy dementorów chowających się pod łóżkiem, w szafie, czy gdziekolwiek indziej. Niestety unikałam niebieskookich jak ognia.
-Ale po co ? - spytałam cicho.
~Tymczasem w Norze już wstało słoneczko i wszyscy budzili się ze snu. *perspektywa Freda* ~
Obudziłem się dosyć wyspany, choć Kremowe spełniło swoją rolę i trochę mi w kościach trzeszczało. Spojrzałem na miejsce, gdzie jeszcze wczoraj leżała Carm, ale jej tam nie było. Z kuchni dochodził piękny zapach jajecznicy, więc wstałem i ruszyłem do kuchni. Tutaj stała panna Black. Podszedłem do niej jak najciszej i dotknąłem jej ramienia. Ona odwróciła głowę w prawo, a ja z lewej zjadłem trochę dania na patelni. Dostałem drewnianą łyżką po głowie.
-Zostaw. - powiedziała lekko obrażona Carmen i wróciła do potrawy. Spojrzałem na nią podejrzliwie.
-Jak się spało ? - spytałem cicho i usiadłem na krześle za mną. Ona westchnęła ciężko.
-A co cię to obchodzi ? - odburknęła pod nosem. Machnąłem ręką i poszedłem do salonu. Zacząłem budzić śpiących tam ludzi. Po chwili Luna budziła Nevilla, Lee Georga, Ginny Harrego, a Hermiona Rona. Wszyscy stali o własnych nogach i zaczęli zbierać wszystko co zostało po wczorajszej imprezie. Ja również pomagałem. Pozbierałem szybko puste butelki i wrzuciłem je do śmieci. Carmen dla każdego była niemiła. Zły dzień, czy co ? Nie chciałem się jej o nic pytać tylko po prostu zacząłem jeść podstawioną mi pod nos jajecznicę. Była dosyć smaczna. Zjedliśmy bez żadnych większych hałasów, bo chyba wszyscy zauważyli podłe nastawienie Carmen.
~Wróćmy zatem do naszej biednej Carmen. Jesteśmy w miejscu, gdzie skończyłam. ~
Nie otrzymałam odpowiedzi na to pytanie. Patrzyłam się mojemu prześladowcy w oczy.
-Mogę chociaż znać twoje imię ? - spytałam i usiadłam po turecku na brudnej podłodze. On podszedł do mnie i kucnął obok. Jego niebieskie oczy wyrażały smutek i ból.
-Jestem ... Jestem Alastor. - mruknął cicho i wstał. Ruszył ku drzwiom. Po chwili zniknął w wielkich wrotach, nie zapominając oczywiście zamknąć ich na klucz. A ja nadal nie wiem po co ja tu jestem. Wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Nie jestem torturowana, ani poniżana, ani nawet zastraszana. Po co to wszystko ? Ta cała szopka ?? Alastor wrócił.
-Powiesz mi wreszcie po co mnie tu trzymasz ? - spytałam dosyć podirytowana i podeszłam do niego.
-Pewnie. Jesteś tu po to, aby przeżyć koszmar. - powiedział z lekkim uśmiechem i wyciągnął różdżkę, którą skierował ku mnie. Dostałam Sectumsempra. Z moich ran sączyła się krew. Nie dość było mu jednak bólu. Rzucił na mnie Crucio. Zaczęłam płakać, nie wytrzymałam tego napięcia. Krew i łzy lały mi się po twarzy. Chwilę potem cały ból ustał. Teraz siedziałam na fotelu w Pokoju Wspólnym Gryffonów. Rozejrzałam się. Zobaczyłam coś czego się najbardziej obawiałam. Śmierć. Ale nie jakąś zwykłą. Ona trzymała w swoich szponach Rudolfa, Syriusza, Regulusa, Bachusa, Romulusa, no i na końcu Freda. Po co ?? Dlaczego ?? Nie wiem. Nie potrafię na to odpowiedzieć. Wreszcie wszystkie obrazy znikły. Znów byłam w pokoju Alastora.
-Co ja ci takiego zrobiłam ? - spytałam patrząc mu w oczy. On tylko zaśmiał się.
-Jestem twoim strażnikiem. Mam cię chronić od zła, ale i dobra. Mam sprawić, że poczujesz ból, ale i szczęście. Twoje życie było zbyt kolorowe. Kazali mi je trochę zniszczyć. - powiedział on z żalem. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Zrozumiałam co jest w życiu ważne. On spojrzał na mnie zdziwiony. - Zostaniesz tu do końca dnia, a w nocy wrócisz do Nory. - powiedział on kojącym głosem. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i odsunęłam się od niego. - Masz tu nieograniczone możliwości. Magia działa tutaj tak jak w szkole. Wybacz, ale muszę zniknąć na pare godzin. - mruknął on pod nosem, a ja znowu kiwnęłam głową. Koszmar ?? Hmm... Wątpię. Więc co ? Pytania chodziły mi po głowie, ale nie znałam na żadne odpowiedzi. Dlaczego ? Nie wiem wszystkiego. Nie jestem idealna...
_________________________________________________________
Pytania proszę pisać w komentarzach. Ja sama nie wiem dlaczego... Hmm... Podoba mi się ? Ujdzie. A i Szczęśliwego Nowego Roku. Tak przed faktem, no ale cóż. <3

9. "Bella mi opowiadała jak ich torturowała."

Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ale co ma pocałunek z Ronem do twojego złego samopoczucia ? – spytałam z dziwnym wyrazem twarzy. Fred milczał.
-Fred. Carmen. Ginny. Potter. Hermiono. Zejdźcie na dół. – krzyczał George z dołu. Ujęłam dłoń Weasleya i zaczęłam go targać ku kuchni. Przy blacie siedzieli drugi bliźniak i Ron. Na stole porozkładali pergaminy, pióra i atrament.
-Chcemy jeszcze kogoś zaprosić. – wyjaśnił Ron. Spojrzałam na kartki, na których widniały 3 imiona : Luna, Neville i Lee. Ja również wzięłam pergamin, pióro i nabrałam trochę atramentu. Zaczęłam pisać : „Kochany Dracusiu. Już jest lepiej. Wszyscy tutaj są dla mnie życzliwi i mili. Nie martw się. Kocham i całuję Carmi. P.S. Na pewno jeszcze wpadnę.” Zwinęłam papierek w rulonik i przypomniałam sobie o jego sowie. Pobiegłam czym prędzej na górę. W pokoju najspokojniej siedziała czarna sówka i wsuwała krakersa. Uśmiechnęłam się i przywiązałam liścik do jej nogi. Wypuściłam ją przez okno i zeszłam powoli do zdziwionej gromadki moich przyjaciół. Usiadłam wygodnie na sofie. Obok mnie pojawił się Potter.
-Do kogo pisałaś ? – spytał głośno George. Spojrzałam na niego.
-Do kuzyna. – powiedziałam i puściłam mu oko. Do Freda także. Oni zrozumieli. Koło Harrego usiadła Ginny. Ruda uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniałam go i spojrzałam na Ronalda. Weasley wstał i powiązał pergaminy do trzech sów, po czym wypuścił je przez okno. Wstałam i zaczęłam wraz z bliźniakami wymachiwać różdżkami. Po kilku takich machnięciach na stołach pojawiły się smakołyki.
~30 minut później~
Do drzwi zapukały trzy osoby. George poszedł otworzyć. Na początku wszedł ciemnoskóry chłopak i przytulił się do Georga przyjacielsko. Obok przyjaciół przepchał się wysoki i dosyć przystojny chłopak. Miał kruczo-czarne włosy i zielone oczy. Tak to był Longbottom. Oczy miał po ojcu.  Bella mi opowiadała jak ich torturowała. Zielone oczy ciągle się na nią gapiły. Podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń. On ujął ją lekko i uśmiechnął się.
-Jestem Neville Longbottom. – powiedział chłopak. Wiedziałam.
-A ja Carmen Black. Moja ciotka mówiła mi o twoich rodzicach. – powiedziałam smutnym tonem.
-Tak ?? A jak się nazywa ?? – spytał zaciekawiony Neville. Lepiej żebyś nie wiedział chłopie.
-Bellatriks Lestrange.  – mruknęłam cicho jej imię i nazwisko. On skrzywił się lekko. – Ale ja jestem inna. No wiem. Niby ta sama rodzina, ale są różnice. Ona jest śmierciożercą, a ja i moi bracia walczymy po stronie dobra. – powiedziałam wyniośle. Neville zaśmiał się lekko.
-Wierzę ci. – powiedział i poszedł witać się z innymi. Do mnie podeszła blondynka ubrana w dziwną, świecącą sukienkę. Kolczyki były chyba z jakiejś dziwnej odmiany małych jabłek. Uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem Luna Lovegood. – mruknęła ona nieobecnym głosem. Ehh. Jak Rosie po Ognistej. (:*)
-A ja Carmen Black. – powiedziałam z uśmiechem i uścisnęłam jej dłoń. Po przywitaniu Lee Jordana usiadłam na podłodze. Ktoś puścił płytę Fatalnych Jędz. Podszedł do mnie Ron.
-Zatańczysz ? – spytał z uśmiechem. Zgodziłam się. Zaczęłam tańczyć z najmłodszym męskim potomkiem Weasleyów. Tańczyć to on nie umiał, więc z rezygnacją chwyciłam go tak jak do wolnego. To umiał. Zaczął się dosyć rytmicznie kołysać na boki. Po chwili zauważyłam, że na „parkiecie” byli już Luna i Neville, George i Hermiona, Harry i Ginny, a Fred patrzył się to na mnie to na brata co chwilę upijając łyk Kremowego Piwa. Piosenka się skończyła. Nawet nie usiadłam jak do mnie podszedł Neville. Oczywiście zgodziłam się. Teraz była dosyć wolna piosenka jak na Fatalne Jędze. Znów ustawiłam się tak jak z Ronem. Longbottom potrafił tańczyć.Położyłam głowę na jego ramieniu. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Bella za bardzo go skrzywdziła. Nie miałam zielonego pojęcia, iż wszystkie oczy w tym pokoju śledziły właśnie mnie. Usłyszałam ostatnie odgłosy strun gitary i piosenka się skończyła. Odsunęłam się od niego.
-Świetnie tańczysz. - powiedziałam głośno, bo zaczęła się kolejna piosenka, a ta do najcichszych nie należała. Neville uśmiechnął się i odszedł. Ja usiadłam na kanapie. Na "parkiecie" można było zobaczyć Ginny wtuloną w Pottera, Nevilla wraz z Luną oraz, o dziwo, Hermionę i Rona. George i Lee stali w kącie i rozmawiali. Fred usiadł obok mnie. Uśmiechnęłam się do niego.
-Jak tam impreza ? - spytałam bliźniaka pijącego Kremowe Piwo.
-Nawet. Chcesz łyka ? - spytał zabliźniony i wyciągnął ku mnie kufel z napojem. Potwierdziłam to ruchem głowy i napiłam się łyka. Lekki smak z nutką goryczy rozpłynął się w moich ustach po czym schodził niżej i niżej. Uśmiechnęłam się błogo. Podszedł do mnie Lee. Prosił o taniec, więc wstałam. Przeprosiłam grzecznie Freda i stanęłam obok Jordana. Co jest dziwne, zawsze gdy miałam zatańczyć zaczynała się jakaś wolna ballada. No ale cóż. Przybrałam postawę do walca i zaczęłam tańczyć z ciemnoskórym chłopakiem. Przez cały czas rozśmieszał mnie zabawnymi i często głupimi minami, przez co ciągle wybuchałam śmiechem. Pod koniec piosenki zakręcił mną lekko, a ja dygnęłam na znak podziękowania. Lee pocałował mnie w policzek i odszedł do Wybrańca. Podeszłam do Rona, który stał przy małym barku.
-Można kufel Kremowego ? - spytałam z uśmiechem, a Weasley skinął głową i nalał to co chciałam. Wzięłam od niego kufel i upiłam łyka. Znów to samo uczucie. Wreszcie podszedł do mnie Fred.
-Mogę prosić ? - spytał rudy wyciągając dłoń.
-Pewnie. - powiedziałam uśmiechając się. Freddie zatargał mnie na środek pokoju. Ujął moją dłoń, a drugą położył na moim biodrze. Ja swoją dłoń położyłam na jego ramieniu. Spojrzałam w jego brązowe oczy. Trzeba przyznać, były cudowne. Tańczył zawodowo i bez pomyłek. Musiał się długo uczyć. Do końca imprezy tańczyłam tylko z Fredem. Z piosenki na piosenkę coraz bardziej mi się podobał. Po 15 razie odtworzenia płyty po prostu padłam na podłogę. Byłam strasznie zmęczona. Szybko wyczarowałam sobie jakiś kocyk i podusię i zasnęłam z wycieńczenia. Tak. To był udany dzień. Śniłam na jawie. Byłam w czarnym pokoju. Obok mnie stała Bella i Cyzia. Na ścianie za łańcuchy przyczepieni byli moi przyjaciele.
-Zrób to co uważasz za słuszne... - szeptała moja podświadomość.
-Łatwo powiedzieć... - mruknęłam pod nosem.
_________________________________________________________
Nie bardzo podoba mi się ten rozdział. :S Widać, że coraz mniej weny. Ehh.

8. "Pocałowałam go lekko i z zaskoczenia. "

Położyłam głowę na ramieniu Freda. On objął mnie ręką. George podszedł do nas i usiadł z drugiej strony. Ujął moją dłoń. Usłyszałam cichutkie pukanie w okno. To była czarna sowa. Własność Draco Malfoya. Wpuściłam ją. Sowa usiadła mi na ramieniu po czym dostała przysmak. Odwinęłam pergamin i zaczęłam czytać schludnie napisane litery. „Kochana Carmi. Tej nocy wszystko sobie przemyślałem. Bardzo cię przepraszam za Blaise’a. Mówiłem mu, żeby sobie odpuścił. Ufałem mu, a tu takie coś. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, więc jeszcze raz bardzo przepraszam. Kocham, całuję i żałuję Dracuś. P.S. Mam nadzieję, że przylecisz jeszcze do mnie na tych wakacjach.” Zacisnęłam mocno powieki. Podszedł do mnie George.
-Mogę przeczytać ? – spytał starszy z bliźniaków. Potwierdziłam to ruchem głowy. George wziął list i usiadł obok brata.
-Idę naprawić, to co spieprzyłam. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Ruszyłam ku pokojowi Ginny. Stał przed nimi Wybraniec. Przewróciłam oczami.
-Zamknęła drzwi i nie chce wyjść. – powiedział Harry.
-Oj Potter. Jesteś czarodziejem, czy nie jesteś ? – spytałam wyciągając różdżkę. – Alohomora. – powiedziałam i drzwi się otworzyły. Na łóżku siedziała zapłakana rudowłosa dziewczyna. Wybraniec podszedł do niej, a Ginny wstała i odsunęła się dalej.
-Odejdź. -  krzyknęła. Odetchnęłam głęboko.
-Masz braci ? – spytałam głupio. Ona kiwnęła głową. – Ja również. Pięciu starszych. Ale mniejsza o to. Kochasz ich ? – spytałam, a ona znów kiwnęła głową. – Czy po długich wyjazdach na powitanie nie przytulasz ich ? – spytałam i uśmiechnęłam się lekko. Ona zrozumiała. Usiadła na łóżku.
-Przepraszam. Wiesz, kocham go. Jest ode mnie o rok starszy, a ty jesteś ładna. Nie wiedziałam. Przepraszam. – powiedziała Ginny, a Potter po prostu podszedł do niej i zaczął się z nią całować. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z ich pokoju. Pod drzwiami stał George. Przewróciłam oczami.
-A ty tu czego ? – spytałam z uśmiechem.
-Dasz się zaprosić na spacer ? – spytał George wesoło.
-Czemu nie. – powiedziałam radośnie i ruszyłam ku drzwiom. Starszy z bliźniaków poszedł za mną. Wyszliśmy z Nory. – Gdzie idziemy ? – spytałam chwytając Georga za rękę. On uśmiechnął się szeroko.
-Zobaczysz. – powiedział i zaczął targać mnie w stronę lasu. Nie miałam pojęcia, że w oknie „mojego” pokoju stoi drugi bliźniak. No, ale nikt nie jest idealny. Szłam z Georgem dalej.
– Po co mnie tu ciągniesz ? – spytałam ze śmiechem. On nic nie powiedział, tylko przysunął swoją twarz do mojej. Zobaczyłam jego piękne czekoladowe oczy. Nasze twarze dzieliły milimetry. Odsunęłam się od niego, gdy nasze usta miały się złączyć. Usiadłam pod drzewem. –Nie mogę. Ktoś inny mi się podoba. – powiedziałam zrezygnowana. Chłopak usiadł obok mnie. Jego twarz nie wyrażała niczego. Puste oczy, choć dałabym sobie rękę uciąć, że widziałam w nich ulgę, gdy się odsunęłam. Gdy nie dopuściłam do pocałunku. Dlaczego ? Podoba mi się Fred. Czy to dziwne ? A skądże znowu. Chłopak jak chłopak. Zabawny, uroczy, miły, no i przede wszystkim Weasley.
-Po co mnie tu zatargałeś ? – spytałam patrząc mu głęboko w oczy. Nadal bez wyrazu. Tak jak oczy Draco, gdy nie jest przy mnie. George wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
-Chciałem coś sprawdzić. Zdałaś. – powiedział on z uśmiechem i zniknął. Zostałam sama w lesie. No super. Nie miałam pojęcia gdzie mam iść.
-Pomocy ? – krzyknęłam głośno. Nic. Cisza. – Halo ?! – krzyknęłam jeszcze głośniej. Po chwili w krzakach coś się poruszyło. Tym czymś okazał się być najmłodszy męski potomek Weasleyów. Odetchnęłam z ulgą.
-Co ty tu robisz ? – spytał Ron. Ucałowałam go w policzek.
-Dziękuję, że jesteś. – powiedziałam, a na jego policzkach zauważyłam lekkie rumieńce.
-Nie ma za co. – mruknął cicho Ron i zaczął iść w stronę Nory. Szłam za nim.
-Co robisz w lesie ? – spytałam Weasleya. On przedzierał się dalej.
-Nie miałem co robić w domu. Fred siedzi u siebie w pokoju. Percy i Charlie gadają o pracy. Mama i tata siedzą na dole i gadają o Voldemorcie, Hermiona czyta, a Potter wsysa się w twarz mojej młodszej siostry. – zaśmiałam się lekko. On spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie lubisz się całować ? – spytałam dziwnym tonem.
-A wiesz ty co ?! Yy… Nawet. – spojrzałam na jego czerwoną twarz.
-Ty się jeszcze nie całowałeś, co nie ?! – spytałam z uśmiechem. Ron lekko się zaczerwienił i zaprzeczył ruchem głowy. – Ale w tamtym roku mówiłeś, że tak. Potter mruczał, że tak, a Granger mówiła coś o Krumie. – powiedziałam z wyraźną satysfakcją.
-Carm, wszyscy się całowali. Hermiona, Harry, Bill to nawet ma już żonę, George, Fred, Percy, Charlie, nawet najmłodsza Ginny. I ty też ? – spytał wyraźnie rozżalony. – Chciałem zaimponować Hermionie. – powiedział i uśmiechnął się lekko. Nie mogłam na niego patrzeć. Był załamany. Pocałowałam go lekko i z zaskoczenia. Po chwili odsunęłam się.
-Ale to tylko do celów czysto dydaktycznych i naukowych. – powiedziałam z uśmiechem. Weasley spojrzał mi w oczy z wdzięcznością. Przewróciłam oczami. Popchnęłam go w stronę Nory. – Prowadź rudzielcu. – mruknęłam radośnie. Ron posłuchał mnie i poszedł do przodu. Doszliśmy do Nory. Weszłam szybko do kuchni. Na stole leżała karteczka od Molly i Arthura : „Pojechaliśmy do Ministerstwa. Charlie i Percy są z nami. Potem jedziemy do Albusa, więc nie czekajcie na nas. Wrócimy jutro rano. Fred i George się wami zaopiekują. Całujemy Molly i Arthur.” Uśmiechnęłam się i pognałam na górę do „mojego” pokoju. Siedzieli tam bliźniacy, z czego Fred był wyraźnie zasępiony.
-Wasi rodzice wyjechali. – powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam obojgu w policzek. George przytulił mnie mocno i okręcił wokół własnej osi kilka razy.
-To dobrze. Robimy imprezę. – powiedział uradowany i postawił mnie na podłodze. Po chwili wyszedł z pokoju. Usiadłam obok zabliźnionego. Walnęłam go lekko w ramię.
-Co jest ? – spytałam radośnie. On spojrzał mi w oczy. Jego brązowe tęczówki wyrażały żal.
-Całowałaś się z Ronem. – powiedział cicho. Spojrzałam na niego. Skąd on to wie ?
_________________________________________________________
 Nie chciałam słodzić z Fredem, więc wkleiłam tu taką oto intrygę. :D Ahh. No i za namową P.K. :* Wrzucam (tak jakby na święta) kolejny rozdział. No i mam fp na FB. Nazywa się Nie ma to jak oberwać tłuczkiem. Serdecznie zapraszam. :* Tam podpisuję się Weasley.

7. "Już prawie wyschłeś, blondasku."

Wzięłam ciuchy, by się przebrać i ruszyłam do łazienki wraz z naręczem kosmetyków. Przemyłam twarz lekko wodą i zaczęłam czesać włosy, aby potem zrobić z nich koka na czubku głowy. Przebrałam się także dosyć szybko w krótkie zielone spodenki i białą koszulkę z nadrukowanym wężem. Nałożyłam zielone trampki. Spojrzałam w lustro. Teraz mogłam być Ślizgonką. Wyszłam z łazienki i weszłam do pokoju Draco. On nadal spał. Nie mam serca no, ale cóż zrobić. Podeszłam do niego i wyciągnęłam różdżkę. Uśmiechnęłam się lekko.
-Aquamenti. – mruknęłam cicho, a blondyn wyskoczył mokry z posłania. Jego roztrzepane włosy teraz ociekały wodą, a piżama przykleiła się do ciała. Zaczęłam się śmiać.
-Pożałujesz. – powiedział Malfoy przez zęby i zaczął mnie gonić. No to ja z braku innego wyjścia uciekałam. Śmiałam się jak dziecko. Młody Malfoy też. Jak za starych, dobrych czasów. Wreszcie zmęczona padłam na jego łóżko. On usiadł na podłodze. Uśmiechnęłam się do niego.
-Już prawie wyschłeś, blondasku. – mruknęłam z łobuzerskim uśmiechem do kuzyna. Zmierzył mnie zawistnym wzrokiem. Zaczęłam pakować powoli swoje rzeczy.
-Czyli jedziesz ! A nie możesz jeszcze zostać ?? – spytał z nadzieją Malfoy. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Jutro jadę do Nory. Syriusz prosił. – powiedziałam z uśmiechem i zamknęłam plecak.
-Po co jedziesz do tych szlam ? – spytał Malfoy. Nie nawiedziłam tego słowa. Spojrzałam mu w oczy.
-To nie są szlamy ! To są czystokrwiści, którzy trafili do Gryffindoru. Tak jak Syriusz. – powiedziałam w ich obronie.
-Przepraszam. – mruknął cicho Draco.
-No chodź. Odprowadzisz mnie. Już lecę. – powiedziałam z uśmiechem.
-A śniadanie ?? – spytał młody Malfoy. W tym momencie zaburczało mi w brzuchu. Przewróciłam oczami. Zeszłam na dół z torbą w ręku. Położyłam ja przy stole i podeszłam do czegoś na wzór mugolskiej lodówki. Otworzyłam ją i zobaczyłam coś a’la mugolskie masło czekoladowe. Oczy mi się zaświeciły. Wyciągnęłam „Nutellę” i postawiłam ją na blacie.
-To co ?! Wyciągaj chleb. – powiedziałam otwierając słoik i nakładając na palca trochę brązowego kremu. Spróbowałam. Lepsze niż u mugoli. To nie fair. - Choć wiesz ty co ?! Chleb nie będzie potrzebny. Daj łyżeczkę. – powiedziałam z uśmiechem. Draco spełnił moją prośbę i usiadł naprzeciw mnie. Podał mi jedna z dwóch łyżeczek i sam zaczął jeść ze słoika. Uśmiechnęłam się do niego. Nabrałam dużą porcję kremu i włożyłam ją sobie do ust. Zamknęłam oczy delektując się jak dziecko najzwyklejszą czekoladą. Do kuchni weszła Bella i Cyzia.
-Smacznego gołąbeczki. – powiedziała uradowana Bella, a ja przewróciłam radośnie oczami.
-Zaraz odlatuję. Więc do widzenia. – powiedziałam i przytuliłam po kolei Cyzię, a później Bellę. Nawet Lucjusz zszedł z góry. Jego również przytuliłam i wyszłam na dwór z miotłą. Za mną szedł Draco. Stanęłam dopiero w bramie. Przytuliłam Malfoya. -Dzięki za wszystko. – powiedziałam i odepchnęłam się od ziemi. Zaczęłam lecieć do góry. Kochałam ten wiatr we włosach. Tym razem pamiętałam, gdzie mam lecieć. Po krótkiej drodze wylądowałam na Grimmaud Place. Stuknęłam różdżką o szparę między domem 12, a 14. Ukazały mi się drzwi. Weszłam przez nie szybko. – Cześć. – krzyknęłam głośno. Odpowiedziała mi cisza. No dobra. Poszłam do siebie na górę i dopakowałam rzeczy do Weasleyów. Bagaż ledwo się domykał. Wyszłam z pokoju i szybko zeszłam po schodach. Szlag. Upadłam. Moja kostka nie wytrzymała. Spojrzałam na nogę. Otwarte złamanie. Dlaczego to ja mam to cholernie zajebiste szczęście ? Dokuśtykałam do kuchni. Nie płakałam, choć bolało jak należy. Usiadłam na podłodze w kuchni. Wyciągnęłam różdżkę. –Accio papier. – powiedziałam cicho i koło mnie pojawiła się rolka papieru. Wytarłam krew z nogi. – Ferula – mruknęłam cicho, a na mojej nodze pojawiły się bandaże. Wstałam tym razem normalnie. Dotaszczyłam się do ogrodu. Siedział tam Romulus. – Cześć. Krzyczę i krzyczę, a wy nic. Gdzie reszta ?? – spytałam zdziwionego brata.
-Hej młoda. Coś zrobiła w nogę ?? – spytał Rom i przytulił mnie. – A Syriusz zabrał Rudolfa, Regulusa i Bachusa na „wyprawę” wgłąb dżungli. – powiedział Romulus i wskazał ręką nasz ogród. Skinęłam głową i usiadłam na trawie.
-Nudno tu. – mruknęłam i tak siedziałam do wieczora. Romulus opowiadał mi o swoich przygodach w Krainie Wiecznie Skutej Lodem. Niestety reszta mojego zacnego rodzeństwa, aż do wieczora nie wyszła z lasu. Zrezygnowana i zmęczona poszłam do siebie i szybko zasnęłam. Śniło mi się, że bracia zginęli w lesie. Jednak obudziłam się rano. Zlana potem, no ale cóż. Do Weasleyów miałam się przenieść siecią Fiuu. Zeszłam z bagażem na dół. Nadal był sam Romulus.
-Pomożesz mi ? – spytałam biorąc trochę proszku w garść.
-Pewnie. – powiedział Rom i zabrał ode mnie walizkę. Po chwili ujrzałam zielone płomienie w kominku, po czym wlazłam w nie i wyszeptałam: „Nora”. Weszłam do przytulnego pokoju gościnnego Molly. Na kanapie siedział Ron. On … Czytał. Zdziwiło mnie to. Spojrzał na mnie znad książki. W jego oczach pojawiły się ogniki szczęścia. Podbiegł do mnie i przytulił mnie mocno.
-Cześć Carmen. Dawno się nie widzieliśmy. – powiedział głośno. Oddałam uścisk.
-Kopę lat Ron. Jest Molly ? – spytałam patrząc na znikającego w płomieniach Romulusa. Rudy złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w kierunku kuchni. Usłyszałam stukanie garnków o garnki. Tak. Tu była Molly.
-Mamo. Ktoś do ciebie. – powiedział najmłodszy męski potomek Weasleyów. Molly się odwróciła. Nie wiem kiedy, ale już spoczywałam w jej ramionach.
-Cześć Carmen. Co tam u braci ? – spytała uradowana Molly. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Bardzo dobrze. Jeszcze wszyscy żyją, ale Rudolf mówił, że w Ministerstwie krążą plotki, ze Sami-Wiecie-Kto powrócił. – powiedziałam z lekkim uśmiechem i usiadłam na krześle.
-A Rudolf w nie wierzy ? – spytała Molly i aż usiadła. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-A tak wgl to mój kochany braciszek prosił bym cię odwiedziła. Wróciłam z Beauxbatons. Dostałam tydzień szlabanu na wakacjach za to, że wrzuciłam nauczycielce ropuchę do torby. Tyle. No dobra, może ta ropucha wskoczyła jej pod bluzkę, a ona strąciła portret dyrektora... Ale to nie powód, by zabierać mi tydzień wakacji.  Potem pojechałam do naszej zakurzonej nory przy Grimmaud Place, a później odwiedziłam Bellę, Cyzie, Lucjusza i Draco. Molly, mogę u was zamieszkać przez 2 tygodnie ? – spytałam słodkim głosikiem. Pani Weasley uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Oczywiście. Zawsze jesteś tu mile widziana. Niestety u Ginny śpi Hermiona i Harry, a u Rona śpi Percy i Charlie, więc jedyne miejsce jest u Freda i Georga. Może być ? – spytała Molly i zaśmiała się cicho. Będę spała u bliźniaków. Mi to pasuje.
-Pewnie. Jak ma się 5 starszych braci to to jest pikuś. – powiedziałam z uśmiechem.
-Fred. George. – krzyknęła pani Weasley. Bliźniacy stanęli w momencie za nią.
-Słucham ? – spytali jednocześnie. Zaśmiałam się z lekko wściekłej miny Molly. Wtedy oni spojrzeli na mnie. Momentalnie znaleźli się obok mnie. – Kto to ? Co nas ominęło ? Co tu robisz ? Kim jesteś ? – pytali jeden przez drugiego.
-Jestem Carmen Black. Siostra Rudolfa, Syriusza, Regulusa, Bachusa i Romulusa. Będę mieszkać z wami w pokoju. – powiedziałam i wyciągnęłam dłoń przed siebie. Na ich twarzach zagościły uśmiechy.
-Cześć jestem George. – powiedział ten z blizną na brwi. To na pewno Fred, ale oni nie wiedzą, że ja wiem.
-A ja jeste… - zaczęłam się śmiać. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Spojrzałam na tego z blizną na brwi.
-Wiem, że ty jesteś Fred… - w tym momencie dziugnęłam go palcem w klatkę piersiową. – A ty jesteś George. – powiedziałam dziugając tego drugiego w klatkę piersiową.
-Alee… Alee… - zająkał się George. Fred patrzył na mnie z lekko otwartą buzią.
-Ron w tamtym roku pokazał mi wasze zdjęcie rodzinne. Naprawdę łatwo was rozpoznać. – powiedziałam i przejechałam palcem po bliźnie Freda. On lekko się zarumienił, a George nadal stał, ale teraz z lekko rozdziawioną paszczą. – Pomożecie mi z bagażem czy będziecie się ślinić ? – spytałam z uśmiechem, a oni wyrwali się jakby z transu. George poszedł po walizkę, a Fred wskazał drogę. Dygnęłam lekko i zaczęłam iść na górę po schodach. Dotarłam do drzwi z napisem Gred i Forge. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi. Na szafkach piętrzyły się stosy wynalazków. Ich łóżka też były tym wszystkim zawalone. Tylko jedno, ładnie pościelone czerwoną kapą, stało w kacie nienaruszone.
-Tamto łóżko jest twoje. – powiedział George. Kiwnęłam ze zrozumieniem głową i zaczęłam oglądać rzeczy na półkach. –Uszy dalekiego zasięgu. – przeczytałam koślawo napisane litery. Uśmiechnęłam się. – To jest wasze ?! – spytałam patrząc na bliźniaków.
-Noo… Sami to stworzyliśmy. – powiedzieli razem. Zmarszczyłam lekko czoło. Do pokoju ktoś zapukał. – Proszę. – mruknęli Fred i George jednocześnie. Do pokoju wszedł Harry.
-Cześć. Macie … - Wybraniec spojrzał na mnie i uśmiechnął się bardzo szeroko. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego granatową bluzkę. – Carmi ? – spytał głupim głosem Porter przytulając mnie mocno. Zaśmiałam się.
-Nie, kurwa, Syriusz. – powiedziałam mu cicho na ucho. Zamknęłam oczy. Odetchnęłam głęboko i poczułam lekką woń wody toaletowej. – Jak ja cię dawno nie widziałam Porter. – powiedziałam cicho i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. To musiało wyglądać co najmniej dziwnie.Na moje i jego nieszczęście do pokoju bliźniaków weszła dziewczyna Wybrańca. Odskoczyłam szybko od niego. Ruda zrobiła się czerwona i wyszła. Potter pobiegł za nią. Usiadłam na rogu łóżka i ukryłam twarz w dłoniach. Jeden z bliźniaków podszedł do mnie i pogłaskał lekko po plecach.
-Co jest ? - spytał kojącym głosem. Uniosłam lekko głowę. To był Fred. George stał za nim. 
-Wiecie kto to jest Blaise Zabini ? - spytałam, a oni tylko kiwnęli głowami. Zaczęłam im opowiadać co się stało w domu Malfoya. Byli zszokowani na końcu. 
-Ale, ale dlaczego ? - spytał George. Wzruszyłam tylko ramionami i otarłam ręką łzy.
_________________________________________________________
7 rozdział i w końcu Fred. Niestety jeszcze sobie poczekacie na wielką miłość. xD

6. "Przestań czytać mi w myślach."

Wstałam i uśmiechnęłam się do Blaise’a. 
-Zaraz wracam – rzuciłam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku domu. – Draco. – wydarłam się już w dworze.
-Słucham ?? – usłyszałam krzyk z głębi mieszkania. Zaczęłam iść w tamtą stronę.
-Gdzie masz książki ze szkoły ? – znów krzyknęłam i już stałam przy schodach.
-W biurku u mnie w pokoju. – odkrzyknął Draco, a ja zaczęłam iść na górę. Powoli i spokojnie, bo pamiętałam, że rok wcześniej wyrąbałam się na nich łamiąc prawą rękę w trzech miejscach i roztrzaskując całkowicie lewą kostkę u nogi. Otworzyłam drzwi do pokoju młodego Malfoya. Podeszłam do biurka i otworzyłam jedną szafkę. Wyciągnęłam to co mnie najbardziej ciekawiło, czyli podręcznik do OPCM. Spojrzałam w spis treści. Wampiry, wilkołaki, bogini, syreny… Czekaj. Wróć. Chodziło mi o boginów. Strona 468. Założyłam tamto miejsce palcem i zaczęłam schodzić na dół. Ruszyłam w stronę kuchni, bo tam znajdowały się drzwi do ogrodu. Usłyszałam swoje imię, więc schowałam się i słuchałam.
-… ale dlaczego ?? – spytał błagalnie Blaise.
-Bo to moja kuzynka, a ja co nieco wiem jak ty się obchodzisz z dziewczynami ! – powiedział poważnie Draco, ale o co chodzi ?
-No, bo ty jesteś świętoszkiem. – odburknął Zabini ze złością. Postanowiłam to przerwać, bo dojdzie do rękoczynów. Wyszłam stamtąd jakby nigdy nic. Uśmiechnęłam się do chłopaków i usiadłam po turecku na trawie otwierając rozdział z boginami. Zaczęłam czytać krótką notatkę: Bogin (ang. Boggart) – zjawa, która przybiera postać tego, czego najbardziej boi się osoba stojąca przed Boginem. Zaklęciem pokonującym bogina jest Riddikulus...” Co może być moim boginem ?? Zaczęłam myśleć nad najstraszniejszą rzeczą. Przypomniał mi się Krum. Z moich oczu spłynęły dwie łzy. Draco i Blaise to zauważyli i usiedli obok. Położyłam głowę na ramieniu Zabiniego, a Malfoy chwycił moją dłoń. Spojrzeli na książkę.
-Co sobie wyobraziłaś ? – spytał blondyn z zatroskaną miną. Przełknęłam głośno ślinę.
-Wiktora Kruma. – wyszeptałam cicho, a z moich oczu znów poleciały łzy.
-Najlepszego gracza w Quidditcha na świecie ?? Ale dlaczego ?? – spytał Zabini. Zacisnęłam mocno powieki. Nie chciało mi to przejść przez gardło. On mnie próbował wykorzystać. No i użył Crucio, by przekonać mnie do bycia z nim. To… to było straszne. Ten ból. On rozchodził się po całym moim ciele. Ale nie płakałam. Nawet nie pisnęłam. Po prostu zamknęłam oczy i czekałam na koniec. Czekałam na wybawienie. Moim wybawicielem okazała się Rosalie Martin, tak moja Rose. To ona rzuciła Drętwotę na tego idiotę. Od tamtej pory jest moją przyjaciółką. Nigdy jej tego nie zapomnę. Draco westchnął.
-Przestań czytać mi w myślach. – mruknęłam cicho i otarłam oczy ręką. Spojrzałam na zażenowanego Malfoya. Wstałam i rozejrzałam się. Niebo powoli stawało się granatowe. – Idę się położyć. – powiedziałam zmęczonym głosem i weszłam do domu. Swe kroki skierowałam ku schodom. Weszłam po nich powoli i rozważnie. Wreszcie doszłam do pokoju mojego kuzyna i położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy. Usłyszałam pukanie do drzwi. Mruknęłam ciche: „Proszę”. Do pokoju wszedł Blaise. Wstałam z łóżka. Spojrzałam na niego z uśmiechem. On zaczął się zbliżać ku mnie. Szłam do tyłu z przerażonym wyrazem twarzy. Aż wreszcie trafiłam na ścianę. Przycisnął mnie do niej i zaczął całować. Próbowałam się wyrwać, ale był za silny.
-Blaise, przestań. Blaise, proszę. – krzyczałam, ale on nie reagował. Z moich oczu spłynęły łzy. – Zabini, nie bądź idiotą. – powiedziałam cicho między łzami. –Draco. – wydarłam się, bo tylko na to jedno słowo było mnie stać. Zaczęłam płakać. On był coraz bardziej brutalny. Malfoy wpadł do swojego pokoju. Zobaczył mnie i szybko odepchnął Blaise’a. Byłam mu bardzo wdzięczna. Wtuliłam się w koszulę Dracona i otarłam oczy z łez.
-Co ty sobie wyobrażasz, Zabini ? – spytał głośno Malfoy. Przytulił mnie mocno. – Mówiłem ci ! Odpierdol się od niej ! – teraz blondyn krzyczał. Zabini udawał obrażonego. – Jeśli tak się będziesz do niej obnosił to wybacz, przyjacielu, ale to chyba koniec. – mruknął cicho Draco. Blaise wyszedł z jego pokoju wkurzony. Gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami pozwoliłam sobie na płacz.
-Dziękuję. – powiedziałam i usiadłam na łóżku. Wzięłam kosmetyki i piżamę. – Idę się umyć. – powiedziałam smutnym tonem i wyszłam do łazienki. Włączyłam gorącą wodę. Zanurzyłam się w strumieniach jednego z żywiołów. Umyłam włosy i całe ciało, chcąc spłukać z siebie resztki Zabiniego. Wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Wrzuciłam swoją ulubioną czarną koszulkę do kosza. Ruszyłam ku pokojowi Malfoya. Draco siedział na łóżku i przeglądał album.
-Teraz ja idę. – powiedział z lekkim uśmiechem i wyszedł. Szybko przebrałam się w piżamkę i roztrzepałam mokre włosy. Spojrzałam na zdjęcia w albumie. Zobaczyłam małe dzieci. Jedno z nich to był przesłodki blondynek o niebieskich oczach, a drugie to również słodki czarnoskóry chłopczyk. Czyli Malfoy i Zabini znają się od dziecka. I ja, ta cholernie głupia istota, to wszystko zniszczyłam. On mi tego nie wybaczy. Położyłam album na schludnie wyczyszczonej szafeczce i wlazłam pod kołdrę. Po kilku minutach przyszedł Draco. Uśmiechnął się do mnie i usiadł obok.
-Nie ma za co. – powiedział cicho i zgasił światło. On położył się na swojej kanapie. – Dobranoc. – powiedział cicho i zasnął. Ja zaraz po nim. Nic mi się nie śniło, a to akurat dobrze, bo moje sny często są gorsze od życia. Gdy obudziłam się spostrzegłam, że nie jestem w łóżku Malfoya, a na kanapie. Draco spał za mną. Nie dotykał mnie, ani ja jego. Po prostu czułam się bezpiecznie. Wstałam i pocałowałam go w policzek. On coś mruknął pod nosem i spał dalej. 
_________________________________________________________
Ehh. Niezbyt mi się podoba, bo dosyć lubię Blaise'a. No, ale. Miłego czytania <3.

5. "Ciekawe o co mu chodzi ?"



Zaczęłam myśleć nad odpowiedzią. Z jednej strony chciałam iść do Gryffindoru, jak Syriusz, ale nie chciałam zawieść rodziny, więc także do Slytherinu.
-Slytherin, bądź Gryffindor. – powiedziałam upijając kolejny łyk Ognistej. Draco uśmiechnął się do mnie. – I takiego Dracona Malfoya lubię. Tego uśmiechniętego, szczerego i uroczego. A nie tego zamkniętego w sobie, obojętnego na wszystko i poniżającego innych. – powiedziałam i znów napiłam się trunku.
-Szczerze to ja też siebie takiego lubię, ale nie wszyscy na to zasługują. – powiedział cicho blondyn i uśmiechnął się do mnie. – A w związku z domem, to wolałbym cię mieć w Slytherinie. – zaśmiałam się lekko.
-Chodźmy na dwór. – powiedziałam patrząc w okno. – Jest taka ładna pogoda, a my gnijemy w środku. – mruknęłam cicho.
-To chodźmy. – odpowiedział Malfoy i z uśmiechem otworzył mi drzwi. Wyszłam przez nie i ruszyłam ku drzwiom do ogrodu. Otworzyłam je na oścież i ściągnęłam buty. Szłam boso po trawie. Zaczęłam się śmiać jak mała dziewczynka i okręcać wokół własnej osi. Po chwili już leżałam na trawie. Zamknęłam oczy i odetchnęłam świeżym powietrzem. Usłyszałam cichy śmiech Draco. Usiadł obok mnie, a ja uniosłam się na rękach, by go lepiej widzieć.
-Też cię taką lubię. Taką szczerą, miłą i radosną. Choć są dni, gdy jesteś wkurzona na cały świat. Nawet na mnie. – powiedział urażonym głosem. Walnęłam go w ramię. Znów się położyłam i spojrzałam w niebo. Młody Malfoy położył się obok mnie.
-Jak jest w Hogwarcie ? – spytałam rozmarzonym tonem.
-W Hogwarcie jest świetnie. Codziennie rano wstajesz we własnym dormitorium wypełnionym 3, bądź 4 kolegami. Ubierasz się włączając w to szatę z naszywką twojego domu. W między czasie korzystasz z łazienki, którą dzielisz z kolegami z pokoju. Wreszcie nadchodzi czas śniadania. Wszyscy uczniowie z całego Hogwartu zbierają się w wielkiej Głównej Sali. Każdy dom przy swoim stole. Jest przemówienie dyrektora, najczęściej krótkie i na stołach pojawiają się najróżniejsze potrawy. Możesz jeść co chcesz. Wtedy słyszysz dzwon. Tak jak u mugoli, na lekcję. Wstajesz i zabierasz swoja torbę, bądź plecak na lekcję, którą właśnie masz. Jest zielarstwo z profesor Sprout, czyli opiekunką Puchonów. Eliksiry z profesorem Snape’aem, czyli opiekunem Ślizgonów. Transmutację z profesor McGonagall, czyli opiekunką Gryffonów. Lekcje śpiewu z profesorem Flitwickiem, czyli opiekunek Krukonów. Potem wróżbiarstwo, numerologia, latanie na miotle, zaklęcia i uroki, historia magii, obrona przed czarną magią, opieka nad magicznymi zwierzętami, astronomia i starożytne runy. Z czego kilka z nich możesz sobie dowolnie dobrać. Po zajęciach zazwyczaj jest obiad. I tak jak na śniadanie jesz ile chcesz i bierzesz co chcesz. Następnie idziemy do pokojów wspólnych, bądź na dziedziniec główny, choć niektórzy idą na błonia, ale to grozi szlabanem po zmroku, więc lepiej nie ryzykować. Tutaj mamy czas na zrobienie zadań, na naukę, ale i na zabawę. Potem około 22 zaczynają się patrole prefektów. Ponad to każdy wybryk karany jest punktami ujemnymi dla domu. Ahh i na koniec każdego roku jakiś dom dostaje puchar domów za największą liczbę punktów. W niedzielę uczniowie często wyruszają do wioski położonej blisko Hogwartu. Nazywa się ona Hogesmeade. Tam mogą kupić potrzebne im rzeczy lub po prostu się czegoś napić. – opowiedział rozwlekle Draco. Uśmiechnęłam się na ostatnie słowa.
-A można pić Ognistą ? – spytałam i otworzyłam oczy. Niebieskie oczy Malfoya błyszczały lekko. Zaprzeczył ruchem głowy. Wymruczałam ciche „Cholera” pod nosem i położyłam głowę na trawie.
-Draco. – zawołała Cyzia z głębi domu. Młody Malfoy podniósł tyłek i ruszył w stronę domu.
-Zaraz przyjdę. Przynieść ci coś ? – spytał uprzejmie blondyn.
-Jeszcze trochę trunku jeśli łaska. – wyszczerzyłam się i włożyłam ręce pod głowę. Usłyszałam cichy szmer liści targanych przez letni wiatr. Pogoda była cudowna. Wreszcie wrócił blondyn, a z nim jakiś ciemnoskóry chłopak. Usiadłam po turecku i spojrzałam na nich z dołu. Po chwili obaj usiedli. Uśmiechnęłam się.
-Jestem Carmen Black. – powiedziałam i wystawiłam dłoń w kierunku nowego kolegi. On ujął moją dłoń i również się uśmiechnął ukazując zaskakująco białe zęby.
-A ja Blaise Zabini. Miło mi. – powiedział ciemnoskóry i uśmiechnął się znacząco do Dracona. Blondyn zaśmiał się cicho.
-Mogę być wtajemniczona w tą waszą niewerbalną konwersację ? – spytałam waląc lekko Draco w ramię. Malfoy i Zabini spojrzeli na mnie z dziwnymi uśmiechami na twarzach. Wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o kolana młodego Malfoya. Zamknęłam oczy, bo słońce dawało po oczach.
-Idę po Ognistą dla ciebie Blaise. Zaraz wracam. – powiedział Draco i wstał. Ja usiadłam i skrzywiłam się lekko, bo za jasno. Blaise spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Gdzie chodzisz do szkoły, bo nigdy cię w Hogwarcie nie widziałem, a uwierz mi. Zapamiętał bym. – powiedział Zabini, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Do Beauxbatons, ale Rudolf. Znaczy się mój brat, próbuje namówić Syriusza, abym na ostatnie dwa lata nauki przeniosła się do was. – powiedziałam i znów się położyłam na trawie. Nastała cisza. Czułam jego prześwietlający wzrok na sobie. Ciekawe o co mu chodzi ?
_________________________________________________________
Ahh. Nareszcie 5 rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona. :D

4. "To była czerwona Błyskawica."



Zasiadłam na swoim miejscu i czekałam na swoją porcję. Dostałam ciepłą zupkę w głębokim talerzu.
-Dziękuję i smacznego. – powiedziałam uprzejmie i zaczęłam jeść, bo byłam głodna. Do mnie przyłączyli się bracia. Skończyłam pierwsza, więc odłożyłam talerz i zeszłam do piwnicy po swoją miotłę. Znalazłam ją szybko. To była czerwona Błyskawica. Uśmiechnęłam się pod nosem i zataszczyłam ją na górę. Jeszcze tylko weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę z brązowymi, dosyć długimi włosami. Były one związane w niedbałego kucyka. Oczy postaci w lustrze były bystre i piwne. Kochała ten kolor. Niby zielony, a jednak trochę brązowy. Była wysoka jak na swój wiek. Ubrana w trochę rozciągniętą czarną koszulkę i krótkie szare spodenki. Na nogach czerwone trampki. Taak. To Carmen Black. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i wyszłam na korytarz.
-…Ale dzisiaj twoja kolej, bo ja gotowałem. – powiedział Syriusz wyraźnie ucieszony. Weszłam do kuchni.
-Kochani. Macie różdżki. Ale już. – powiedziałam do Rud’a i Reg’a. – No to co Łapo. Lecimy ?? – spytałam się brata.
-Pewnie tylko pójdę po miotłę. Poczekaj. – odpowiedział on, a ja spojrzałam na Rudolfa i Regulusa. Wyciągnęli różdżki i zrobili z naczyniami porządek. Przytuliłam każdego z nich.
-Do niedzieli. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. W korytarzu stał już Syriusz. Wzięłam plecak i miotłę. Wyszłam z domu. Rozejrzałam się i wzniosłam w górę na miotle. – Prowadź, bo nie wiem gdzie lecieć. – powiedziałam do Syriusza.
-Leć za mną. – odpowiedział mój brat i leciał przede mną. Znów poczułam wiatr we włosach. Ahh. Jak ja kocham latać. Nawet się nie spostrzegłam, a już byłam pod dworem Malfoyów. – Tylko pamiętaj, nie nadużywaj za bardzo ich „dobroci” i wróć cała i zdrowa. – powiedział Łapa i pocałował mnie w czoło.
-Dobrze. – mruknęłam i weszłam przez wielką bramę. Mojego brata już nie było. Zapukałam w piękne, wielkie, czarne wrota. Otworzył mi sam Draco.
-Witaj słońce. – powiedział i zaczął się śmiać. Przytuliłam się do jego czarnej koszuli.
-Cześć kuzynie. – odpowiedziałam na przywitanie. On odwzajemnił uścisk. Po chwili ze schodów zeszła ciotka Bellatriks. Odsunęłam się od Malfoya i podbiegłam do niej. Wtuliłam się w jej czarną suknię. Jej włosy miałam dosłownie wszędzie.
-Cześć Carmen. Co tam u Syriusza i reszty ? – spytała zadowolona Bella i ucałowała mnie w policzek. Zaśmiałam się.
-Ahh. Bardzo dobrze. Reg przyleciał z Albanii, a Rud z Ministerstwa. – powiedziałam uradowana. Do korytarza wpadła Narcyza i Lucjusz. Bella poszła na górę mrucząc, ze idzie odpocząć. Wtuliłam się w Cyzię.
-Mój Boże. Ale ty szybko rośniesz. – powiedziała uradowana Narcyza. Po chwili wpadłam w objęcia Lucjusza.
-To prawda. Carmen czym oni cię w tym Beauxbatons karmią. – spytał Lucjusz roześmiany.
-Mugolskie potrawy, - powiedziałam, a Draco wziął mnie za rękę. – Jadłam obiad przed chwilą, więc wołajcie na kolację. – krzyknęłam i popędziłam na górę do pokoju blondyna. Gdy już otwarł drzwi ja zaniemówiłam. Było tu piękniej niż rok temu. Wszędzie wisiały jakieś ozdoby. Żyrandol zbudowany z małych diamencików. Rozejrzałam się, ale najbardziej zainteresowało mnie łóżko i moja i jego fotografia na szafce. Szybko wskoczyłam na nie, burząc ładnie wygładzoną pościel. Wzięłam zdjęcie do ręki. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Na tamtych wakacjach zrobiliśmy sobie razem zdjęcie. To był fajny czas, więc chciałem sobie go często przypominać. – powiedział bez skrępowania. Ja uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Wtedy sobie coś przypomniałam. Sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam Ognistą. Uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Ahh. Ty wiesz jak wywołać uśmiech na mojej twarzy. – powiedział Draco i ruszył po dwie szklanki.
-Draco !? Czemu jesteś taki tylko dla mnie ? – spytałam, a blondyn przyniósł dwie szklanki. Nalałam po równo bursztynowego płynu.
-Ale jaki ? – spytał on i upił łyka.
-Miły, kochany, dobry i współczujący. W tamtym roku byli u mnie Ron, Hermiona i Harry. Nie wierzyli w moje zapewnienia, że ty też coś czujesz. – powiedziałam i spojrzałam na jego twarz. Bez wyrazu.
-Bo zostałem tak wychowany. – powiedział i uśmiechnął się lekko – A ty kiedy cię potrzebuję, jesteś. Wiem, że mogę na ciebie liczyć. Nie umiem zaufać innym ludziom. – powiedział i ukrył twarz w dłoniach. Przytuliłam go mocno.
-Nie mów tak. – mruknęłam mu na ucho. – Umiesz, ale nie chcesz. – powiedziałam cicho i wtuliłam się w jego koszulę.
-Chciałbym mieć kogoś dla kogo będę najważniejszy. Kogoś kto przytuli mnie jak będę samotny, bądź jak będzie siedział obok, gdy będę mieć doła. Ty jesteś taką osobą, ale nie mam cię na co dzień. – wymruczał Draco.
-Prosiłam Rudolfa, by porozmawiał z Syriuszem, aby przenieśli mnie na dwa ostatnie lata do Hogwartu. – wyszeptałam cicho. On uśmiechnął się lekko. Wstał gwałtownie i wyciągnął ku mnie dłoń.
-To trzeba uczcić tańcem. – powiedział, a ja po prostu wstałam. Puścił jakąś nastrojową muzykę i położył mi dłoń na biodrze. Ja jedną dłonią złapałam jego dłoń, a drugą położyłam na jego ramieniu. Zaczęłam z nim tańczyć. To było piękne przeżycie. No dobra, znałam Malfoya jak nikt inny. To przede mną ściągał maskę obojętności. Byłam tego świadoma. Potrzebował miłości. Ja także, ale mi podobał się bliźniak. Nie chciałam mu nic mówić. Piosenka się skończyła. Dygnęłam lekko i usiadłam na łóżku.
-Do jakiego domu chciałabyś trafić ?? – spytał Draco.
_________________________________________________________
Ten rozdział nie jest najgorszy. Podobał się ? :D Ahh i opis Carm dla takiej jednej, upierdliwej. Kocham cię P.K. :*

3. "Reg, ale ty wiesz, że jesteś czarodziejem tak ??"


Rud wyszedł z pokoju życząc mi słodkich snów. Przyszła odpowiedź od Dracona. Odwinęłam pergamin i podałam sowie krakersa. Zaczęłam czytać : „Kochana Carmi. Dzięki ci za to, że przyjedziesz. Ojciec przynudza, że mam się uczyć na wakacjach, a nie opierniczać grając w Quidditcha. Ciężko jest. Ale bardzo się cieszę z powodu twojego przyjazdu. I jeszcze raz bardzo dziękuję. A w sprawie czegoś fajnego, to ja ci nie wystarczę ? A tak serio to będziesz spała w moim łóżku, a ja prześpię się na kanapie u mnie. Mam nadzieję, że to ci pasuje. Kocham i całuję Dracuś. P.S. Czekam.” Znów się uśmiechnęłam. Usiadłam przy biurku i zaczęłam skrobać po czystym pergaminie: „Kochany Dracusiu. Oczywiście, że mi wystarczysz, ale chcę jeszcze się dobrze wyspać. Idę na ten układ kochany kuzynie. To do niedzieli. Kocham i całuję Carmi. P.S. Czekaj!” Przywiązałam sowie rulonik do nóżki, a ona szybko poleciała. Przebrałam się w zieloną, dużą koszulkę. Chyba Romulusa, ale w tym domu nic nie jest pewne. Weszłam pod cieplutką kołderkę i wtuliłam się w niebieskawą poduszkę.
-Nox. – mruknęłam machając różdżką i światło zgasło. Zasnęłam w spokoju. Śnił mi się Hogwart. Piękny wielki zamek z cudownymi okiennicami. Wszystko to było takie realistyczne. Tutaj byłam Ślizgonką, tak jak reszta rodziny. Byłam z tego niezmiernie dumna. Obok mnie stał mój blond włosy kuzyn. Draco uśmiechał się do mnie promiennie. To było dla mnie normalne. Uśmiech gościł na jego twarzy zawsze, gdy go spotykałam. To był prawdziwy on. Nie maska. Prawdziwy Malfoy, który umiał kochać, współczuć oraz zawierać przyjaźnie. Przynajmniej ja takiego Draco znałam. Z tego realistycznego snu wyrwał mnie mój kochany budzik. Czemu go nie wyłączyłam?? Nie mam pojęcia, ale ruszyłam tyłek aż pod samą szafę. Wyciągnęłam szare spodenki i czarną koszulkę. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Przeczesałam szybko włosy, by nie mieć szopy na głowie i związałam je w kucyka. Umyłam zęby i ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy. Nogi włożyłam w ciepłe papucie i wyszłam z łazienki. Miałam ją tylko ja. Taką na własność. Bo w końcu byłam jedyną dziewczyną w tym domu! Po śmierci mamy, zawsze byłam tam sama z 5 chłopaków. Kochałam ich, to fakt. Nauczyli mnie naprawdę ogromu rzeczy, ale nigdy nie poczułam miłości matki. Choć w tamtym roku to Molly zachowywała się jak moja matka. Ech. No nic. Trzeba wrócić na ziemię. Zeszłam na dół. Nikogo nie było w kuchni, więc zaczęłam robić jajecznicę na dwóch patelniach, bo w końcu trzymam w domu 3 mężczyzn. Wyszła dosyć jadalna. Rozłożyłam im po równo na talerzach, a sobie trochę mniej. Pokroiłam chleb i postawiłam czajnik na gazie. Poukładałam talerze przy stałych miejscach braci i zrobiłam 4 kawy. Dosyć lekkie i z mlekiem. Pierwszy zszedł Regulus. Uśmiechnął się i głęboko odetchnął.
-Dzień dobry kochana siostrzyczko. – powiedział i pocałował mnie w policzek. Usiadł na swoim miejscu i zaczął jeść.
-Witaj mój starszy braciszku. – powiedziałam i również zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni wszedł Syriusz. Uśmiechnął się do mnie i zasiadł na miejscu głowy rodziny. Do kuchni wpadł zdyszany Rudolf. Zaczęłam się cicho śmiać. Pocałował mnie w policzek i usiadł obok mnie.
-Smacznego. – powiedział i już zajadał się mugolskim posiłkiem. Wszyscy szybko zjedli.
-Kochani. Ja nie zmywam, bo robiłam jajecznicę. Więc ten obowiązek leży na którymś z was. – powiedziałam uradowana i usiadłam na czarnym blacie obok zlewu.
-No to może losowanie. Carmi wymyśl coś. – mruknął błagalnie Regulus.
-Macie cztery odpowiedzi. A, B, C i D. Pod trzema z nich ukryłam wasze imiona, a czwarta odpowiedź to kolejne losowanie. – powiedziałam uśmiechając się do braci. Często tak było. Szybko się zmówili.
-Chcemy odpowiedź B. – powiedział śmiało Syriusz. Zaśmiałam się.
-Przykro mi Regulusie. To ty dziś zmywasz. – powiedziałam z żalem i spojrzałam na zdziwionego brata.
-No dobra. – powiedział krzywiąc się, ale zaczął zmywać. –A ty młoda idź się pakuj. – powiedział nalewając trochę płynu na gąbkę.
-Reg, ale ty wiesz, ze jesteś czarodziejem tak ?? – spytałam uśmiechając się i ruszając ze śmiechem na górę. Weszłam do mojego pokoju i zaczęłam się pakować do Draco. Wyciągnęłam parę czerwonych spodenek z walizki i zwiewną białą bluzkę. Później piżama i kilka kosmetyków. No i mała butelka Ognistej. Mój przysmak. Uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero pierwsza po południu. Miałam jeszcze dużo czasu. Zeszłam z czarnym plecakiem na dół i rzuciłam go obok wieszaka na płaszcze. Ruszyłam w kierunku ogrodu. To nie był zwykły ogród. Był magiczny, z tej racji, ze mugole nie widzą naszego domu. Nasz ogród to puszcza. Zagłębiłam się w nią trochę i usiadłam na ziemi. Zaczęłam wdychać piękny zapach. Położyłam się i zamknęłam oczy. Był tu cień, bo to miejsce zasłaniał rozłożysty dąb. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Rudolfa. Położył się obok mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zapadła cisza. Przy kimś innym oznaczałaby po prostu brak zainteresowania, ale przy Rudolfie mogłam milczeć całą wieczność. Był idealny. Miał poczucie humoru, umiał wysłuchać, ale i pomilczeć razem z tobą. Potrafił zrozumieć. Był także bardzo przystojny. Miał 25 lat, ja tylko 15. Dziesięć lat różnicy, a jakie podobieństwo. Kochałam go najbardziej na świecie. On wiedział o mnie prawie wszystko. Ja o nim również. Niby zawsze tak jest, że rodzeństwo się nienawidzi. Ale nie u nas.
-Rud. Kocham cię. – mruknęłam cicho. On tylko się uśmiechnął.
-Ja cię też siostrzyczko. – powiedział cicho i spojrzał na zegarek. – Zaraz obiad słońce. – wstał i wyciągnął ku mnie dłoń. Ujęłam ja i ruszyłam w stronę naszego domu. 
_________________________________________________________
Tutaj wplotłam Draco, bo pewna Nina bardzo by się ucieszyła. Ona chyba ogarnie o co mi chodzi. Później dowiecie się więcej. :D

2. "Moi kochani synowie."



Stałam nad otwartą walizką i wrzucałam do niej powoli i starannie ciuchy. Kilka par spodenek, różne koszulki, kilka bluz, czyli standard. Drzwi naszego domu się otwarły. Do mieszkania weszli moi dwaj starsi bracia. Wnioskowałam to po krzykach matki typu: „ Moi kochani synowie”. Zbiegłam szybko po schodach na dół. W progu stali Regulus i Rudolf. Przytuliłam każdego z osobna.
-Jak słodko. Nasza mała siostrzyczka tęskniła. – powiedział dziecinnym głosem Regulus, ale przytulił mnie mocno i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się i walnęłam w ramię.
-Ohh. Bo Beauxbatons jest ciężkie, Reg. Co tam słońce u Syriusza ?? – powiedział mniej złośliwie Rudolf i również mnie przytulił. Z kuchni wyszedł mój najstarszy braciszek.
-Bardzo dobrze Rud. – zaśmiał się Syriusz i przytulił braci. – Zapraszam na kolację. – gestem dłoni nakazał, by weszli do kuchni. Przepuścili mnie w drzwiach i zasiedli do stołu. Teraz stół był 6 osobowy, więc siedziałam obok Syriusza, a z drugiej strony gościłam Rud’a. Łapa podał pysznego kurczaka i sałatkę. Nałożyłam małą porcję, bo godzinę wcześniej jadłam obiad.
-Co tam w Ministerstwie, Rud ? – spytałam przeżuwając kurczaka.
-Ehh. Voldemort znowu nadchodzi. Takie są przynajmniej plotki. Nie wierzę w nie no, ale cóż. – mruknął Rudolf i wbił widelec w ogórka. Zapadła niezręczna cisza. Nasza rodzina niestety zawsze była powiązana z Czarnym Panem. Zawsze to my byliśmy Śmierciożercami, to nam nie wolno był za żadne skarby ufać.
-No to napijmy się Ognistej. – powiedział Syriusz i rozładował lekko napięcie. U nas w domu nawet małe dzieci piły Whisky. Mi to pasowało. Polał każdemu i każdy z nas upił łyka.
-A co u ciebie Reg ? Co tam w Rumunii ? – tym razem odezwał się Łapa. Uśmiechnęłam się do braci i słuchałam opowieści o smokach i ucieczce Rogogona Węgierskiego. Temperatura opadła, a Reg pokazywał Syriuszowi zdjęcia smoków.
-Masz już chłopaka młoda ?? – spytał bez ogródek Rud, a ja zaśmiałam się lekko. To mój ulubiony brat, bo mogę z nim porozmawiać dosłownie o wszystkim.
-Kochany. Siedzę w szkole dla dziewczyn cały rok, a jedynymi chłopakami są ci z Durmstrangu, czyli kompletni idioci. – zaśmiałam się serdecznie.
-Jedziesz gdzieś na wakacjach ? – spytał równie uradowany Rudolf.
-W poniedziałek jadę do Weasleyów. – powiedziałam uradowana i usłyszałam ciche stuknięcie w okno. To była mała czarna sowa. Wpuściłam ją do środka, a ona usiadła mi na ramieniu. Znałam ja skądś. No tak, to sowa Draco Malfoya. Odwinęłam pergamin i zaczęłam czytać schludnie napisane wyrazy: „Kochana Carmi. Słyszałem, ze jesteś u Blacków, więc może byś do nas przyleciała na sobotę i niedzielę. Ciotka Bellatriks bardzo się ucieszy, a mama nie ma żadnych zastrzeżeń. Kocham i całuję Dracuś. P.S. Mam nadzieję, ze przylecisz, bo tęsknie i strasznie mi się nudzi.” Uśmiechnęłam się lekko.
-Kto to ? – spytał Rudolf z zaciekawieniem. Spojrzałam na niego i stanęłam między braćmi.
-Draco zaprosił mnie do siebie na sobotę i niedzielę. Mogę polecieć ? Bella będzie się cieszyć, a Narcyza się zgadza. Co ?? Proszę !? – powiedziałam błagalnym tonem.
-Kochana, ja się zgadzam tylko nie przejdź na złą stronę. – powiedział Regulus uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech.
-Mi także się to podoba. Nie będziesz siedziała ze starymi piernikami. – powiedział Rudolf, a ja zaśmiałam się z jego słów.
-Nie jesteście aż tak starzy. – powiedziałam z uśmiechem i zwróciłam wzrok ku Syriuszowi, bo jego głos liczył się najbardziej.
-No fakt, iż jestem twoim pełnoprawnym opiekunem i to, że trochę znam Bellę wpływa lekko na odpowiedź. Ale … No dobra. Masz wrócić cała i zdrowa. Jutro polecimy na miotłach po obiedzie, czyli około 16. – powiedział poważnie Łapa. Ja zaczęłam się śmiać i ucałowałam braci w policzki.
-Dziękuję. – powiedziałam i ruszyłam szybkim krokiem na górę. Wpadłam do pokoju i usiadłam przy biurku wyciągając pergamin i pióro. Zaczęłam bazgrać powoli słowa: „Kochany Dracusiu. Dziękuję za zaproszenie. Bardzo chętnie z niego skorzystam. Wpadam do ciebie w sobotę około 16. Przylecę na miotle. <3 Wiesz jak ja to lubię. Kocham i całuję Carmi. P.S. Przygotuj dla mnie coś fajnego.” Zrolowałam papier i usłyszałam ciche pukanie do drzwi. – Proszę. – powiedziałam przywiązując sowie pergamin do nóżki. Do pokoju wszedł Rud i usiadł na skraju łóżka. Wziął do ręki zdjęcie, na którym byłam ja i Wiktor.
-Kto to ? – spytał Rudolf i uśmiechnął się do mnie.
-Taki idiota z Durmstrangu. Nazywa się Wiktor Krum. Nie dość, że debil to jeszcze zboczeniec. – mruknęłam niezadowolona i wypuściłam sówkę przez okno. Rud klepnął dłonią o swoje kolana. Usiadłam na nich z chęcią i wtuliłam się w najmłodszego z moich braci.
-Nie pozwolę, aby jakikolwiek chłopak cię skrzywdził. Zawsze możesz przyjść do mnie do Ministerstwa. Pogadamy i odreagujesz. – powiedział Rudolf kojącym głosem. Uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuję. A porozmawiasz z Syriuszem by zapisał mnie na te dwa ostatnie lata do Hogwartu ? – spytałam z nadzieją i spojrzałam w zielone oczy Rud’a.
-Zastanowię się… - mruknął mój brat i uśmiechnął się promiennie.
_________________________________________________________
Drugi post. Na razie wena jest, ale mała. Jak są jakieś pytania to śmiało. :D


sobota, 15 grudnia 2012

1. "Beauxbatons jest beznadziejne."


Obudziłam się na kacu. No tak. Wczoraj był ostatni dzień szlabanu. Siedziałam z moją przyjaciółką Rose tydzień w kozie. Tak naprawdę odsypiałyśmy upojne i pełne Ognistej Whisky noce. Brakowało jednego – chłopaków, ale nie z Durmstrangu, tylko np. z Hogwartu. Beauxbatons jest beznadziejne. Zebrałam moje porozrzucane ciuchy i wrzuciłam je na odwal do walizki z godłem szkoły. Szybko ją zamknęłam i zeszłam schodami do Głównej Sali. Przy okrągłym stole siedziała moja Rosie.
-Witaj krzyworyjcu. – zaśmiałam się do niej.
-Cześć świniopysku – mruknęła uradowana Rosie i przytuliła się do mnie.
-Dziś jadę. Będę tęsknić, zrypańcu – mruknęłam jej na ucho.
-Ja także pojebie. Czyli w przyszłym roku widzimy się w Hogwarcie. – powiedziała Rosie całując mnie w policzek.
-Oczywiście. Namówię braciszka i będzie ok. – powiedziałam wstając. – Do września- krzyknęłam wychodząc na dwór. Zobaczyłam mojego brata i jego obciachowy, srebrny skuterek. Zaczęłam się śmiać.
-Ja tym nie jadę. – mruknęłam, ale przytuliłam Syriusza i ucałowałam go w policzek.
-Mnie też miło cię widzieć. Wsiadaj. – powiedział uśmiechnięty Black. Przewróciłam oczami.
-A teleportacja to co ?! Inferius ?! – mruknęłam pakując się do przyczepki w skuterku.
-Tak skarbie, inferius. – powiedział uradowany Łapa i po chwili wzbiliśmy się w powietrze. Wiatr owiewał moją twarz i bawił się brązowymi włosami. Zaczęłam myśleć o Harrym, Hermionie i tym rudym. Granger i Weasleya poznałam rok wcześniej na wakacjach. Ron nie był taki zły, ale gdy pokazał mi zdjęcia rodziny w oko wpadli mi bliźniacy, a szczególnie ten z blizną na brwi. Po moich zacnych refleksjach dolecieliśmy do domu. Syriusz otworzył szybko drzwi, bo mugole. Już od progu poczułam zapach spróchniałych desek. Matka odezwała się cicho pod zasłoną. Szłam dalej. Przede mną zjawił się Stworek.
-Stworku, zanieś do mojego pokoju walizkę. – powiedziałam do skrzata i uśmiechnęłam się.
-Za pół godziny obiad. - powiedział mój brat i wybrał się do kuchni. Ja ruszyłam do swojego pokoju. Ściany szare. Lekko zdarta niebieska tapeta. Łóżko z baldachimem, stos książek przy łóżku. Dużo płyt w kącie pokoju. Taak. To mój pokój. Puściłam coś ostrego i zaczęłam przeglądać zawartość walizki. Brudne rzeczy lądowały na podłodze, a te czyste układałam na kupce obok siebie. Znalazłam jakieś zdjęcia. Odłożyłam je na stolik nocny, aby pooglądać potem. Zgarniałam szybko kurz miotełką. Po kilku zabiegach mój pokój wyglądał jak dawniej. Skończyłam, więc zabrałam się za zdjęcia leżące na stoliczku. Ja i Rose. Rosie. Emily, Rose i ja. Ogólnie Beauxbatons. Ja z Wiktorem Krumem. Ja z Fleur. Ja trzymająca Ognistą. Rosie z dziwnym wyrazem twarzy. A wreszcie rodzinka Weasleyów od Rona. Od lewej udało mi się rozpoznać : uśmiechnięta Molly, poważny Arthur, Ron z dziwnym wyrazem twarzy, młodsza siostra Rona oraz bliźniaki. Uśmiechnęłam się do ruszających się postaci. Jeden z nich uśmiechając się do mnie unosił lekko do góry brew z blizną. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy.
-Carmen złaź na dół. Obiad. – krzyknął Syriusz. Położyłam zdjęcia na komodzie ruszyłam na dół. Usiadłam obok brata.
-Co tam w szkole ?? – spytał Łapa śmiejąc się.
-Zajebiście. – mruknęłam krzywiąc się. – Dojebali sprawdzianów w cholerę i myślą, że zdamy. – powiedziałam niezadowolona.
-Ognistej ? – spytał mój braciszek. On wiedział jak mnie pocieszyć. Za to go uwielbiałam. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Postawił przede mną szklankę do połowy wypełnioną bursztynowym płynem. Łyknęłam trochę. W tle słychać było przekleństwa matki. – Może chciałabyś pojechać do Molly i Arthura?? – spytał, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
-A kiedy?? – spytałam się brata. – I na ile?
-W poniedziałek! Na 2 tygodnie! Tylko musisz przekonać Molly! – kiwnęłam głupio głową.
-Będzie tam Harry, Hermiona, Ron, Ginny, Fred, George, Charcie i Percy. Zgadzasz się? – na wieść o Harrym, Hermionie i Ronie pokiwałam radośnie głową i ucałowałam brata w policzek.
-Pewnie. – powiedziałam i dokończyłam jeść. Był piątek. Pognałam na górę i zaczęłam myśleć co by wziąć.
_________________________________________________________
Pierwszy post. Podobało się ?? Napisz ! Nie podobało się ?? Napisz co ! Dzięki za przeczytanie. :D

wtorek, 11 grudnia 2012

Pierwszy post. :D

Cześć. Nie będę się rozłazić nad sobą. Ważne, że jestem dziewczyną. :D Mój podpis to Black. Na początku będę pisać w osobie Carmen,a później będę zmieniać na Freda i odwrotnie. Innych bohaterów poznacie czytając moje wypociny. Miłych wrażeń. A no i nie będzie prologu, bo jakoś tak z rozpędem pisałam i mi się nie napisało. :D Posty mam zamiar dodawać raz w tygodniu, bo często będą krótkie. I jeszcze... To jest mój pierwszy blog na temat Pottera. :D