-Aquamenti. – mruknęłam cicho, a blondyn wyskoczył mokry z
posłania. Jego roztrzepane włosy teraz ociekały wodą, a piżama przykleiła się
do ciała. Zaczęłam się śmiać.
-Pożałujesz. – powiedział Malfoy przez zęby i zaczął mnie
gonić. No to ja z braku innego wyjścia uciekałam. Śmiałam się jak dziecko.
Młody Malfoy też. Jak za starych, dobrych czasów. Wreszcie zmęczona padłam na
jego łóżko. On usiadł na podłodze. Uśmiechnęłam się do niego.
-Już prawie wyschłeś, blondasku. – mruknęłam z łobuzerskim
uśmiechem do kuzyna. Zmierzył mnie zawistnym wzrokiem. Zaczęłam pakować powoli
swoje rzeczy.
-Czyli jedziesz ! A nie możesz jeszcze zostać ?? – spytał z
nadzieją Malfoy. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Jutro jadę do Nory. Syriusz prosił. – powiedziałam z
uśmiechem i zamknęłam plecak.
-Po co jedziesz do tych szlam ? – spytał Malfoy. Nie nawiedziłam tego słowa. Spojrzałam mu w oczy.
-To nie są szlamy ! To są czystokrwiści, którzy trafili do
Gryffindoru. Tak jak Syriusz. – powiedziałam w ich obronie.
-Przepraszam. – mruknął cicho Draco.
-No chodź. Odprowadzisz mnie. Już lecę. – powiedziałam z
uśmiechem.
-A śniadanie ?? – spytał młody Malfoy. W tym momencie
zaburczało mi w brzuchu. Przewróciłam oczami. Zeszłam na dół z torbą w ręku.
Położyłam ja przy stole i podeszłam do czegoś na wzór mugolskiej lodówki. Otworzyłam
ją i zobaczyłam coś a’la mugolskie masło czekoladowe. Oczy mi się zaświeciły.
Wyciągnęłam „Nutellę” i postawiłam ją na blacie.
-To co ?! Wyciągaj chleb. – powiedziałam otwierając słoik i
nakładając na palca trochę brązowego kremu. Spróbowałam. Lepsze niż u mugoli.
To nie fair. - Choć wiesz ty co ?! Chleb nie będzie potrzebny. Daj łyżeczkę. –
powiedziałam z uśmiechem. Draco spełnił moją prośbę i usiadł naprzeciw mnie.
Podał mi jedna z dwóch łyżeczek i sam zaczął jeść ze słoika. Uśmiechnęłam się
do niego. Nabrałam dużą porcję kremu i włożyłam ją sobie do ust. Zamknęłam oczy
delektując się jak dziecko najzwyklejszą czekoladą. Do kuchni weszła Bella i
Cyzia.
-Smacznego gołąbeczki. – powiedziała uradowana Bella, a ja
przewróciłam radośnie oczami.
-Zaraz odlatuję. Więc do widzenia. – powiedziałam i
przytuliłam po kolei Cyzię, a później Bellę. Nawet Lucjusz zszedł z góry. Jego
również przytuliłam i wyszłam na dwór z miotłą. Za mną szedł Draco. Stanęłam
dopiero w bramie. Przytuliłam Malfoya. -Dzięki za wszystko. – powiedziałam i odepchnęłam się od
ziemi. Zaczęłam lecieć do góry. Kochałam ten wiatr we włosach. Tym razem
pamiętałam, gdzie mam lecieć. Po krótkiej drodze wylądowałam na Grimmaud Place.
Stuknęłam różdżką o szparę między domem 12, a 14. Ukazały mi się drzwi. Weszłam
przez nie szybko. – Cześć. – krzyknęłam głośno. Odpowiedziała mi cisza. No
dobra. Poszłam do siebie na górę i dopakowałam rzeczy do Weasleyów. Bagaż ledwo
się domykał. Wyszłam z pokoju i szybko zeszłam po schodach. Szlag. Upadłam.
Moja kostka nie wytrzymała. Spojrzałam na nogę. Otwarte złamanie. Dlaczego to
ja mam to cholernie zajebiste szczęście ? Dokuśtykałam do kuchni. Nie płakałam,
choć bolało jak należy. Usiadłam na podłodze w kuchni. Wyciągnęłam różdżkę.
–Accio papier. – powiedziałam cicho i koło mnie pojawiła się rolka papieru. Wytarłam krew z nogi. –
Ferula – mruknęłam cicho, a na mojej nodze pojawiły się bandaże. Wstałam tym
razem normalnie. Dotaszczyłam się do ogrodu. Siedział tam Romulus. – Cześć.
Krzyczę i krzyczę, a wy nic. Gdzie reszta ?? – spytałam zdziwionego brata.
-Hej młoda. Coś zrobiła w nogę ?? – spytał Rom i przytulił
mnie. – A Syriusz zabrał Rudolfa, Regulusa i Bachusa na „wyprawę” wgłąb
dżungli. – powiedział Romulus i wskazał ręką nasz ogród. Skinęłam głową i
usiadłam na trawie.
-Nudno tu. – mruknęłam i tak siedziałam do wieczora. Romulus
opowiadał mi o swoich przygodach w Krainie Wiecznie Skutej Lodem. Niestety
reszta mojego zacnego rodzeństwa, aż do wieczora nie wyszła z lasu.
Zrezygnowana i zmęczona poszłam do siebie i szybko zasnęłam. Śniło mi się, że
bracia zginęli w lesie. Jednak obudziłam się rano. Zlana potem, no ale cóż. Do
Weasleyów miałam się przenieść siecią Fiuu. Zeszłam z bagażem na dół. Nadal był
sam Romulus.
-Pomożesz mi ? – spytałam biorąc trochę proszku w garść.
-Pewnie. – powiedział Rom i zabrał ode mnie walizkę. Po
chwili ujrzałam zielone płomienie w kominku, po czym wlazłam w nie i
wyszeptałam: „Nora”. Weszłam do przytulnego pokoju gościnnego Molly. Na kanapie
siedział Ron. On … Czytał. Zdziwiło mnie to. Spojrzał na mnie znad książki. W
jego oczach pojawiły się ogniki szczęścia. Podbiegł do mnie i przytulił mnie
mocno.
-Cześć Carmen. Dawno się nie widzieliśmy. – powiedział
głośno. Oddałam uścisk.
-Kopę lat Ron. Jest Molly ? – spytałam patrząc na
znikającego w płomieniach Romulusa. Rudy złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić
w kierunku kuchni. Usłyszałam stukanie garnków o garnki. Tak. Tu była Molly.
-Mamo. Ktoś do ciebie. – powiedział najmłodszy męski potomek
Weasleyów. Molly się odwróciła. Nie wiem kiedy, ale już spoczywałam w jej
ramionach.
-Cześć Carmen. Co tam u braci ? – spytała uradowana Molly. Uśmiechnęłam
się do niej serdecznie.
-Bardzo dobrze. Jeszcze wszyscy żyją, ale Rudolf mówił, że w
Ministerstwie krążą plotki, ze Sami-Wiecie-Kto powrócił. – powiedziałam z
lekkim uśmiechem i usiadłam na krześle.
-A Rudolf w nie wierzy ? – spytała Molly i aż usiadła.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-A tak wgl to mój kochany braciszek prosił bym cię
odwiedziła. Wróciłam z Beauxbatons. Dostałam tydzień szlabanu na wakacjach za
to, że wrzuciłam nauczycielce ropuchę do torby. Tyle. No dobra, może ta ropucha
wskoczyła jej pod bluzkę, a ona strąciła portret dyrektora... Ale to nie powód,
by zabierać mi tydzień wakacji. Potem
pojechałam do naszej zakurzonej nory przy Grimmaud Place, a później odwiedziłam
Bellę, Cyzie, Lucjusza i Draco. Molly, mogę u was zamieszkać przez 2 tygodnie ?
– spytałam słodkim głosikiem. Pani Weasley uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Oczywiście. Zawsze jesteś tu mile widziana. Niestety u
Ginny śpi Hermiona i Harry, a u Rona śpi Percy i Charlie, więc jedyne miejsce
jest u Freda i Georga. Może być ? – spytała Molly i zaśmiała się cicho. Będę
spała u bliźniaków. Mi to pasuje.
-Pewnie. Jak ma się 5 starszych braci to to jest pikuś. –
powiedziałam z uśmiechem.
-Fred. George. – krzyknęła pani Weasley. Bliźniacy stanęli w
momencie za nią.
-Słucham ? – spytali jednocześnie. Zaśmiałam się z lekko
wściekłej miny Molly. Wtedy oni spojrzeli na mnie. Momentalnie znaleźli się
obok mnie. – Kto to ? Co nas ominęło ? Co tu robisz ? Kim jesteś ? – pytali jeden przez drugiego.
-Jestem Carmen Black. Siostra Rudolfa, Syriusza, Regulusa,
Bachusa i Romulusa. Będę mieszkać z wami w pokoju. – powiedziałam i wyciągnęłam
dłoń przed siebie. Na ich twarzach zagościły uśmiechy.
-Cześć jestem George. – powiedział ten z blizną na brwi. To na pewno Fred, ale oni nie wiedzą, że ja wiem.
-Cześć jestem George. – powiedział ten z blizną na brwi. To na pewno Fred, ale oni nie wiedzą, że ja wiem.
-A ja jeste… - zaczęłam się śmiać. Spojrzeli na mnie ze
zdziwieniem. Spojrzałam na tego z blizną na brwi.
-Wiem, że ty jesteś Fred… - w tym momencie dziugnęłam go
palcem w klatkę piersiową. – A ty jesteś George. – powiedziałam dziugając tego
drugiego w klatkę piersiową.
-Alee… Alee… - zająkał się George. Fred patrzył na mnie z
lekko otwartą buzią.
-Ron w tamtym roku pokazał mi wasze zdjęcie rodzinne.
Naprawdę łatwo was rozpoznać. – powiedziałam i przejechałam palcem po bliźnie
Freda. On lekko się zarumienił, a George nadal stał, ale teraz z lekko rozdziawioną
paszczą. – Pomożecie mi z bagażem czy będziecie się ślinić ? – spytałam z
uśmiechem, a oni wyrwali się jakby z transu. George poszedł po walizkę, a Fred
wskazał drogę. Dygnęłam lekko i zaczęłam iść na górę po schodach. Dotarłam do
drzwi z napisem Gred i Forge. Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi. Na szafkach piętrzyły
się stosy wynalazków. Ich łóżka też były tym wszystkim zawalone. Tylko jedno,
ładnie pościelone czerwoną kapą, stało w kacie nienaruszone.
-Tamto łóżko jest twoje. – powiedział George. Kiwnęłam ze zrozumieniem
głową i zaczęłam oglądać rzeczy na półkach. –Uszy dalekiego zasięgu. – przeczytałam koślawo napisane
litery. Uśmiechnęłam się. – To jest wasze ?! – spytałam patrząc na bliźniaków.
-Noo… Sami to stworzyliśmy. – powiedzieli razem.
Zmarszczyłam lekko czoło. Do pokoju ktoś zapukał. – Proszę. – mruknęli Fred i
George jednocześnie. Do pokoju wszedł Harry.
-Cześć. Macie … - Wybraniec spojrzał na mnie i uśmiechnął się
bardzo szeroko. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego granatową bluzkę. –
Carmi ? – spytał głupim głosem Porter przytulając mnie mocno. Zaśmiałam się.
-Nie,
kurwa, Syriusz. – powiedziałam mu cicho na ucho.
Zamknęłam oczy. Odetchnęłam głęboko i poczułam lekką woń wody
toaletowej. – Jak
ja cię dawno nie widziałam Porter. – powiedziałam cicho i jeszcze
mocniej się w
niego wtuliłam. To musiało wyglądać co najmniej dziwnie.Na moje i jego
nieszczęście do pokoju bliźniaków weszła dziewczyna Wybrańca.
Odskoczyłam szybko od niego. Ruda zrobiła się czerwona i wyszła. Potter
pobiegł za nią. Usiadłam na rogu łóżka i ukryłam twarz w dłoniach. Jeden
z bliźniaków podszedł do mnie i pogłaskał lekko po plecach.
-Co jest ? - spytał kojącym głosem. Uniosłam lekko głowę. To był Fred. George stał za nim.
-Wiecie
kto to jest Blaise Zabini ? - spytałam, a oni tylko kiwnęli głowami.
Zaczęłam im opowiadać co się stało w domu Malfoya. Byli zszokowani na
końcu.
-Ale, ale dlaczego ? - spytał George. Wzruszyłam tylko ramionami i otarłam ręką łzy.
_________________________________________________________
7 rozdział i w końcu Fred. Niestety jeszcze sobie poczekacie na wielką miłość. xD
"Carmi ? – spytał głupim głosem Porter przytulając mnie mocno. Zaśmiałam się.
OdpowiedzUsuń-Nie, kurwa, Syriusz." Ja niemogę! Genialne!
Super. Ale Porter? Literówka, czy specjalnie?
OdpowiedzUsuń