Zaczęłam myśleć nad odpowiedzią. Z jednej strony chciałam
iść do Gryffindoru, jak Syriusz, ale nie chciałam zawieść rodziny, więc także
do Slytherinu.
-Slytherin, bądź Gryffindor. – powiedziałam upijając kolejny
łyk Ognistej. Draco uśmiechnął się do mnie. – I takiego Dracona Malfoya lubię.
Tego uśmiechniętego, szczerego i uroczego. A nie tego zamkniętego w sobie,
obojętnego na wszystko i poniżającego innych. – powiedziałam i znów napiłam się
trunku.
-Szczerze to ja też siebie takiego lubię, ale nie wszyscy na
to zasługują. – powiedział cicho blondyn i uśmiechnął się do mnie. – A w
związku z domem, to wolałbym cię mieć w Slytherinie. – zaśmiałam się lekko.
-Chodźmy na dwór. – powiedziałam patrząc w okno. – Jest taka
ładna pogoda, a my gnijemy w środku. – mruknęłam cicho.
-To chodźmy. – odpowiedział Malfoy i z uśmiechem otworzył mi
drzwi. Wyszłam przez nie i ruszyłam ku drzwiom do ogrodu. Otworzyłam je na
oścież i ściągnęłam buty. Szłam boso po trawie. Zaczęłam się śmiać jak mała
dziewczynka i okręcać wokół własnej osi. Po chwili już leżałam na trawie. Zamknęłam
oczy i odetchnęłam świeżym powietrzem. Usłyszałam cichy śmiech Draco. Usiadł
obok mnie, a ja uniosłam się na rękach, by go lepiej widzieć.
-Też cię taką lubię. Taką szczerą, miłą i radosną. Choć są
dni, gdy jesteś wkurzona na cały świat. Nawet na mnie. – powiedział urażonym
głosem. Walnęłam go w ramię. Znów się położyłam i spojrzałam w niebo. Młody
Malfoy położył się obok mnie.
-Jak jest w Hogwarcie ? – spytałam rozmarzonym tonem.
-W Hogwarcie jest świetnie. Codziennie rano wstajesz we
własnym dormitorium wypełnionym 3, bądź 4 kolegami. Ubierasz się włączając w to
szatę z naszywką twojego domu. W między czasie korzystasz z łazienki, którą
dzielisz z kolegami z pokoju. Wreszcie nadchodzi czas śniadania. Wszyscy
uczniowie z całego Hogwartu zbierają się w wielkiej Głównej Sali. Każdy dom
przy swoim stole. Jest przemówienie dyrektora, najczęściej krótkie i na stołach
pojawiają się najróżniejsze potrawy. Możesz jeść co chcesz. Wtedy słyszysz
dzwon. Tak jak u mugoli, na lekcję. Wstajesz i zabierasz swoja torbę, bądź
plecak na lekcję, którą właśnie masz. Jest zielarstwo z profesor Sprout, czyli
opiekunką Puchonów. Eliksiry z profesorem Snape’aem, czyli opiekunem Ślizgonów.
Transmutację z profesor McGonagall, czyli opiekunką Gryffonów. Lekcje śpiewu z profesorem
Flitwickiem, czyli opiekunek Krukonów. Potem wróżbiarstwo, numerologia, latanie
na miotle, zaklęcia i uroki, historia magii, obrona przed czarną magią, opieka
nad magicznymi zwierzętami, astronomia i starożytne runy. Z czego kilka z nich
możesz sobie dowolnie dobrać. Po zajęciach zazwyczaj jest obiad. I tak jak na
śniadanie jesz ile chcesz i bierzesz co chcesz. Następnie idziemy do pokojów
wspólnych, bądź na dziedziniec główny, choć niektórzy idą na błonia, ale to
grozi szlabanem po zmroku, więc lepiej nie ryzykować. Tutaj mamy czas na
zrobienie zadań, na naukę, ale i na zabawę. Potem około 22 zaczynają się
patrole prefektów. Ponad to każdy wybryk karany jest punktami ujemnymi dla
domu. Ahh i na koniec każdego roku jakiś dom dostaje puchar domów za największą
liczbę punktów. W niedzielę uczniowie często wyruszają do wioski położonej
blisko Hogwartu. Nazywa się ona Hogesmeade. Tam mogą kupić potrzebne im rzeczy
lub po prostu się czegoś napić. – opowiedział rozwlekle Draco. Uśmiechnęłam się
na ostatnie słowa.
-A można pić Ognistą ? – spytałam i otworzyłam oczy.
Niebieskie oczy Malfoya błyszczały lekko. Zaprzeczył ruchem głowy. Wymruczałam
ciche „Cholera” pod nosem i położyłam głowę na trawie.
-Draco. – zawołała Cyzia z głębi domu. Młody Malfoy podniósł
tyłek i ruszył w stronę domu.
-Zaraz przyjdę. Przynieść ci coś ? – spytał uprzejmie
blondyn.
-Jeszcze trochę trunku jeśli łaska. – wyszczerzyłam się i
włożyłam ręce pod głowę. Usłyszałam cichy szmer liści targanych przez letni
wiatr. Pogoda była cudowna. Wreszcie wrócił blondyn, a z nim jakiś ciemnoskóry
chłopak. Usiadłam po turecku i spojrzałam na nich z dołu. Po chwili obaj
usiedli. Uśmiechnęłam się.
-Jestem Carmen Black. – powiedziałam i wystawiłam dłoń w
kierunku nowego kolegi. On ujął moją dłoń i również się uśmiechnął ukazując
zaskakująco białe zęby.
-A ja Blaise Zabini. Miło mi. – powiedział ciemnoskóry i
uśmiechnął się znacząco do Dracona. Blondyn zaśmiał się cicho.
-Mogę być wtajemniczona w tą waszą niewerbalną konwersację ? –
spytałam waląc lekko Draco w ramię. Malfoy i Zabini spojrzeli na mnie z
dziwnymi uśmiechami na twarzach. Wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o kolana młodego
Malfoya. Zamknęłam oczy, bo słońce dawało po oczach.
-Idę po Ognistą dla ciebie Blaise. Zaraz wracam. –
powiedział Draco i wstał. Ja usiadłam i skrzywiłam się lekko, bo za jasno. Blaise
spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Gdzie chodzisz do szkoły, bo nigdy cię w Hogwarcie nie
widziałem, a uwierz mi. Zapamiętał bym. – powiedział Zabini, a ja uśmiechnęłam
się szeroko.
-Do Beauxbatons, ale Rudolf. Znaczy się mój brat, próbuje
namówić Syriusza, abym na ostatnie dwa lata nauki przeniosła się do was. –
powiedziałam i znów się położyłam na trawie. Nastała cisza. Czułam jego prześwietlający wzrok na sobie. Ciekawe o co
mu chodzi ?
_________________________________________________________
Ahh. Nareszcie 5 rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona. :D
swietne ale szkoda ze carmen i draco to rodzina bo pasowali by do siebie :P
OdpowiedzUsuńNo wiem. :D Jednakże chcę się trzymać adresu strony :D
UsuńBoskie kochanie :*
OdpowiedzUsuńWłaśnie zauważyłam, że też jesteś z Podkarpacia ^^ Znaczy ja byłam, bo teraz w Anglii, ale i tak... PODKARPACIEEEEEEE!!! ŁOOOOOOO!!!
OdpowiedzUsuńUuuu ten tekst Blaisa: "Gdzie chodzisz do szkoły, bo nigdy cię w Hogwarcie nie widziałem, a uwierz mi. Zapamiętał bym"
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie! Uwielbiam twoje rozdziały!