Rud wyszedł z pokoju życząc mi słodkich snów. Przyszła odpowiedź od Dracona. Odwinęłam pergamin i podałam sowie krakersa. Zaczęłam czytać : „Kochana Carmi. Dzięki ci za to, że przyjedziesz. Ojciec przynudza, że mam się uczyć na wakacjach, a nie opierniczać grając w Quidditcha. Ciężko jest. Ale bardzo się cieszę z powodu twojego przyjazdu. I jeszcze raz bardzo dziękuję. A w sprawie czegoś fajnego, to ja ci nie wystarczę ? A tak serio to będziesz spała w moim łóżku, a ja prześpię się na kanapie u mnie. Mam nadzieję, że to ci pasuje. Kocham i całuję Dracuś. P.S. Czekam.” Znów się uśmiechnęłam. Usiadłam przy biurku i zaczęłam skrobać po czystym pergaminie: „Kochany Dracusiu. Oczywiście, że mi wystarczysz, ale chcę jeszcze się dobrze wyspać. Idę na ten układ kochany kuzynie. To do niedzieli. Kocham i całuję Carmi. P.S. Czekaj!” Przywiązałam sowie rulonik do nóżki, a ona szybko poleciała. Przebrałam się w zieloną, dużą koszulkę. Chyba Romulusa, ale w tym domu nic nie jest pewne. Weszłam pod cieplutką kołderkę i wtuliłam się w niebieskawą poduszkę.
-Nox. – mruknęłam machając różdżką i światło zgasło.
Zasnęłam w spokoju. Śnił mi się Hogwart. Piękny wielki zamek z cudownymi okiennicami.
Wszystko to było takie realistyczne. Tutaj byłam Ślizgonką, tak jak reszta
rodziny. Byłam z tego niezmiernie dumna. Obok mnie stał mój blond włosy kuzyn.
Draco uśmiechał się do mnie promiennie. To było dla mnie normalne. Uśmiech
gościł na jego twarzy zawsze, gdy go spotykałam. To był prawdziwy on. Nie
maska. Prawdziwy Malfoy, który umiał kochać, współczuć oraz zawierać
przyjaźnie. Przynajmniej ja takiego Draco znałam. Z tego realistycznego snu
wyrwał mnie mój kochany budzik. Czemu go nie wyłączyłam?? Nie mam pojęcia, ale
ruszyłam tyłek aż pod samą szafę. Wyciągnęłam szare spodenki i czarną koszulkę.
Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Przeczesałam szybko włosy, by nie
mieć szopy na głowie i związałam je w kucyka. Umyłam zęby i ubrałam wcześniej
przygotowane ciuchy. Nogi włożyłam w ciepłe papucie i wyszłam z łazienki.
Miałam ją tylko ja. Taką na własność. Bo w końcu byłam jedyną dziewczyną w tym
domu! Po śmierci mamy, zawsze byłam tam sama z 5 chłopaków. Kochałam ich, to
fakt. Nauczyli mnie naprawdę ogromu rzeczy, ale nigdy nie poczułam miłości
matki. Choć w tamtym roku to Molly zachowywała się jak moja matka. Ech. No nic.
Trzeba wrócić na ziemię. Zeszłam na dół. Nikogo nie było w kuchni, więc
zaczęłam robić jajecznicę na dwóch patelniach, bo w końcu trzymam w domu 3
mężczyzn. Wyszła dosyć jadalna. Rozłożyłam im po równo na talerzach, a sobie
trochę mniej. Pokroiłam chleb i postawiłam czajnik na gazie. Poukładałam
talerze przy stałych miejscach braci i zrobiłam 4 kawy. Dosyć lekkie i z
mlekiem. Pierwszy zszedł Regulus. Uśmiechnął się i głęboko odetchnął.
-Dzień dobry kochana siostrzyczko. – powiedział i pocałował
mnie w policzek. Usiadł na swoim miejscu i zaczął jeść.
-Witaj mój starszy braciszku. – powiedziałam i również
zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni wszedł Syriusz. Uśmiechnął się do mnie i
zasiadł na miejscu głowy rodziny. Do kuchni wpadł zdyszany Rudolf. Zaczęłam się
cicho śmiać. Pocałował mnie w policzek i usiadł obok mnie.
-Smacznego. – powiedział i już zajadał się mugolskim
posiłkiem. Wszyscy szybko zjedli.
-Kochani. Ja nie zmywam, bo robiłam jajecznicę. Więc ten obowiązek
leży na którymś z was. – powiedziałam uradowana i usiadłam na czarnym blacie
obok zlewu.
-No to może losowanie. Carmi wymyśl coś. – mruknął błagalnie
Regulus.
-Macie cztery odpowiedzi. A, B, C i D. Pod trzema z nich
ukryłam wasze imiona, a czwarta odpowiedź to kolejne losowanie. – powiedziałam uśmiechając
się do braci. Często tak było. Szybko się zmówili.
-Chcemy odpowiedź B. – powiedział śmiało Syriusz. Zaśmiałam
się.
-Przykro mi Regulusie. To ty dziś zmywasz. – powiedziałam z
żalem i spojrzałam na zdziwionego brata.
-No dobra. – powiedział krzywiąc się, ale zaczął zmywać. –A ty
młoda idź się pakuj. – powiedział nalewając trochę płynu na gąbkę.
-Reg, ale ty wiesz, ze jesteś czarodziejem tak ?? – spytałam
uśmiechając się i ruszając ze śmiechem na górę. Weszłam do mojego pokoju i
zaczęłam się pakować do Draco. Wyciągnęłam parę czerwonych spodenek z walizki i
zwiewną białą bluzkę. Później piżama i kilka kosmetyków. No i mała butelka
Ognistej. Mój przysmak. Uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na zegarek. Była
dopiero pierwsza po południu. Miałam jeszcze dużo czasu. Zeszłam z czarnym plecakiem
na dół i rzuciłam go obok wieszaka na płaszcze. Ruszyłam w kierunku ogrodu. To
nie był zwykły ogród. Był magiczny, z tej racji, ze mugole nie widzą naszego
domu. Nasz ogród to puszcza. Zagłębiłam się w nią trochę i usiadłam na ziemi.
Zaczęłam wdychać piękny zapach. Położyłam się i zamknęłam oczy. Był tu cień, bo
to miejsce zasłaniał rozłożysty dąb. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.
Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Rudolfa. Położył się obok mnie. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Zapadła cisza. Przy kimś innym oznaczałaby po prostu brak
zainteresowania, ale przy Rudolfie mogłam milczeć całą wieczność. Był idealny.
Miał poczucie humoru, umiał wysłuchać, ale i pomilczeć razem z tobą. Potrafił
zrozumieć. Był także bardzo przystojny. Miał 25 lat, ja tylko 15. Dziesięć lat
różnicy, a jakie podobieństwo. Kochałam go najbardziej na świecie. On wiedział o
mnie prawie wszystko. Ja o nim również. Niby zawsze tak jest, że rodzeństwo się
nienawidzi. Ale nie u nas.
-Rud. Kocham cię. – mruknęłam cicho. On tylko się uśmiechnął.
-Ja cię też siostrzyczko. – powiedział cicho i spojrzał na
zegarek. – Zaraz obiad słońce. – wstał i wyciągnął ku mnie dłoń. Ujęłam ja i
ruszyłam w stronę naszego domu.
Tutaj wplotłam Draco, bo pewna Nina bardzo by się ucieszyła. Ona chyba ogarnie o co mi chodzi. Później dowiecie się więcej. :D
Nastepny swietny rozdzial, czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz!
OdpowiedzUsuń