Spojrzałam
na niego najpierw ze zdziwieniem, które po chwili ustąpiło miejsca
nienawiści.
-Co
ty tu do cholery robisz? Czy ty myślisz, że zapukasz, przedstawisz
się i ja od razu to zaakceptuję? Niestety grubo się mylisz. Nigdy,
ani ty, ani matka mnie nie kochaliście. Nigdy. I przylazłeś po 14
latach. Mam pytanie, na które każdy dobry ojciec, a ty takim nie
byłeś, odpowiedział by na nie twierdząco. Byłeś przy mnie, gdy
stawiałam pierwsze kroki? Nie. Byłeś, gdy zaczęły pokazywać się
moje magiczne moce? Nie. Albo kiedy szłam pierwszy raz do
Beauxbatons? Nie. Lub kiedy Greyback mnie zaatakował? Nie. Albo
może, gdy Krum torturował mnie niewybaczalnymi? Nie. Zrozum, nie
było ciebie nigdy kiedy cię potrzebowałam. - wykrzyczałam
wszystko co mi ślina na język przyniosła. Upadłam na kolana, a
moje oczy się zeszkliły. Podszedł do mnie Fred i próbował
przytulić, ale ja go stanowczo odepchnęłam. Bardzo szybko
pobiegłam na górę, trzasnęłam drzwiami do swojego pokoju i
padłam wkurwiona na łóżko, by płakać w poduszkę. Do pokoju
wszedł Weasley i podszedł do mnie. Usiadłam i wytarłam rozmazany
makijaż w wewnętrzną stronę rękawa bluzy i przytuliłam się do
rudzielca.
-Przy
mnie nic ci się nie stanie. - wyszeptał mi na ucho kojącym głosem.
Westchnęłam głęboko. Bądź silna, do cholery, strofowałam się
w myślach i powoli wstałam.
-Dziękuję.
- powiedziałam przeczesując jego włosy dłonią. - Zaraz przyjdę.
Tylko odprowadzę Barty'ego. - dodałam i zeszłam powoli po
skrzypiących schodach. Śmierciożerca w garniturze siedział jakby
przestraszony na krześle obok George'a i Rose. Ojciec siedział
naprzeciw nich i obserwował każdy ich ruch.
-Ooo...
Widzę, że moja marnotrawna córeczka raczyła zejść. - powiedział
beznamiętnie Orion.
-Barty.
Chodź. - zignorowałam wypowiedź rodzica całkowicie. - Rose.
George. Fred jest na górze, a Eksplodujący Dureń w szafce obok
łóżka. Zaraz do was przyjdę. - dopowiedziałam z udawanym
uśmiechem. Crouch, Weasley i Martin wstali, ale tylko Junior
podszedł do drzwi.
-Dobrej
nocy kochanie. - mruknął całując mnie w policzek. - I powodzenia
z ojcem. - dodał i szybko trzasnął drzwiami. Ruszyłam w stronę
kuchni. Na stołku siedział Orion i przyglądał mi się dokładnie.
-Nieładnie
tak obrażać swojego tatusia. - powiedział, jak na moje oko
ironicznie. Wzięłam szklaneczkę i wlałam sobie Ognistej po sam
brzeg. - Carmen, masz dopiero 15 lat, a już pijesz jak mugolski żul.
- dodał cmokając z niezadowoleniem. Jebie mnie to tak szczerze,
więc wypiłam całą szklaneczkę jednym haustem.
-Nie
obchodzi mnie to co o mnie myślisz. Uwierz mi ! - burknęłam
odkładając szklaneczkę do zlewu. - Jakoś się mną nie
interesowałeś przed urodzeniem. Meropa była ważniejsza ? -
dodałam opierając się o blat i patrząc mu w oczy, które nadal
nic nie wyrażały.
-Jeśli
tak uważasz to jesteś niestety w błędzie. Kochałem ciebie,
matkę, Rudolfa, Romulusa, Regulusa, Syriusza oraz Bachusa. Byliście
dla mnie... - przerwałam jego monolog zrzuceniem szklanki, która
rozbiła się na miliony kawałeczków.
-Cudowny
tatuś od 7 boleści się znalazł do cholery. - mruknęłam szybko
naprawiając szklankę i stawiając ją na blacie. Westchnęłam
głęboko.
-Nie
pyskuj. - powiedział stanowczo i aż wstał.
-Mam
bić brawo, za to że wstałeś, czy za to że po 14 latach bez
żadnego znaku życia, po prostu pojawiasz się i ingerujesz w moją
egzystencję z butami ? - spytałam ironizując. On podszedł do mnie
i dostałam ręką w twarz. Dotknęłam dłonią zaczerwienionego
miejsca. - I tym sposobem okazujesz swoją jakże niezastąpioną
pomoc rodzicielską ? - dodałam nie czując bólu zewnętrznego, bo
po każdym słowie moje serce rozdzierało się na pół. Kocham
ojca, to fakt, ale nie jest moją winą, iż się tak zachowuje.
Orion złapał mnie za nadgarstki i mocno je ścisnął kościstymi
dłońmi. - Po co przylazłeś ? - wyszeptałam zacięcie dążąc do
wkurzenia go najmocniej jak się tylko dało.
-Bo
kocham was. - burknął on i puścił mnie. Westchnęłam głęboko i
pokiwałam głową z politowaniem.
-Zmień
płytę. - odpowiedziałam tylko i skierowałam swe kroki ku górze.
-Wróć
się tu. - krzyknął rozdrażniony Orion. Przystanęłam w miejscu i
jak kazał tak się wróciłam.
-Czego
chcesz ? - spytałam wzdychając głęboko i tym samym dając mu do
zrozumienia, iż jego monolog mnie cholernie nudzi oraz gówno
obchodzi. Znów dostałam w twarz. Tym razem nie wytrzymałam i
pierdolnęłam go z liścia.
-Carmen.
Nie powinnaś tego robić. - mruknął strasznym tonem Orion.
Prychnęłam głośno i zabierając butelkę Ognistej, której
nawiasem mówiąc było u mnie bardzo wiele, ruszyłam z poważnym
wyrazem twarzy na górę. Otworzyłam drzwi i wlazłam do środka.
Fred i Geroge patrzyli mi po szafkach, a Rose czytała jakąś
mugolską gazetę.
-Czego szukacie? - spytałam z uśmiechem. W tym momencie z mojej mugolskiej wieży stereo ryknęła piosenka Metallici pod tytułem "Seek & destroy" i jakby tego było mało to jeszcze w najgłośniejszym momencie. Rosie była przyzwyczajona do tego rodzaju muzyki, bo znałyśmy się dobre 5 lat, ale bliźniacy rzucili się na wieżę z zamiarem wyłączenia głośnego dźwięku.
-Jak wyłączyć ten łomot? - dosłyszałam ich krzyk między salwami śmiechu, który jak nie trudno się domyślić należał do mnie i Krukonki. Wreszcie zrzucili kochane ustrojstwo i zapadła cisza. Spojrzałam na nich morderczym wzrokiem. Wstałam z łóżka na którym siedziałam i podeszłam do nich mrucząc pod nosem najgorsze przekleństwa jakie udało mi się wymyślić. Wyciągnęłam różdżkę.
-Reparo. - wymamrotałam przez zaciśnięte zęby. Wieża wróciła do oryginalnej postaci. Podszedł do mnie Fred. Spojrzałam na niego wyczekując jakichś przeprosin czy coś. On nie powiedział nic tylko musnął moje wargi swoimi ustami. Zaczęłam się śmiać, chyba trochę psychicznie. Do mnie dołączyła Rose.
-Idioci. - wydusiła Krukonka nim padłyśmy obie na podłogę i zaśmiewałyśmy się jak dwa dekle. Po chwili wstałam i zmierzwiłam zaskoczonemu Fredowi włosy. - Wiesz ile razy ta wieża się rozwalała? - spytała Martinówna tym samym tłumacząc nasz wybuch śmiechu. Rudzi pokiwali głowami z politowaniem. Padłam na moje łóżeczko i szybko wyczarowałam drugie. - Czyli my śpimy z Carmen w tym, a wy... - urwała, ponieważ jej delikatnie przerwałam.
-Kochanie, co jak co, ale ja już spałam z Fredem i niestety wiem jak to dwuznacznie brzmi. - mruknęłam z rozbrajającym uśmiechem. Rosie tylko westchnęła. Zagraliśmy kilka partyjek Eksplodującego Durnia i wypiliśmy połowę moich zapasów Whisky. Zasnęłam upita, ale tak jak planowałam, czyli obok młodszego bliźniaka. Obudziły mnie jesienne promienie słońca. Weasleya przy mnie nie było. Tak w sumie to byłam w pokoju tylko z moją przyjaciółką. Podeszłam do jej łóżka, bo ona również się budziła. Zauważyłam, iż jestem w samej koszulce oraz dole bielizny. Rosie wyglądała podobnie.
-Gdzie te szuje? - wymamrotała jeszcze senna Krukonka. Drzwi do pokoju się otworzyły, a stanęli w nich bliźniacy ubrani w same bokserki.
-Kurde. Byłam aż tak nietrzeźwa? - mruknęłam drapiąc się po głowie. Bliźniacy zaśmiali się głośno.
-Trochę. - odpowiedział Fred i zaczął ubierać spodnie od garnituru, bo właśnie w tym tu przybył.
-Czego szukacie? - spytałam z uśmiechem. W tym momencie z mojej mugolskiej wieży stereo ryknęła piosenka Metallici pod tytułem "Seek & destroy" i jakby tego było mało to jeszcze w najgłośniejszym momencie. Rosie była przyzwyczajona do tego rodzaju muzyki, bo znałyśmy się dobre 5 lat, ale bliźniacy rzucili się na wieżę z zamiarem wyłączenia głośnego dźwięku.
-Jak wyłączyć ten łomot? - dosłyszałam ich krzyk między salwami śmiechu, który jak nie trudno się domyślić należał do mnie i Krukonki. Wreszcie zrzucili kochane ustrojstwo i zapadła cisza. Spojrzałam na nich morderczym wzrokiem. Wstałam z łóżka na którym siedziałam i podeszłam do nich mrucząc pod nosem najgorsze przekleństwa jakie udało mi się wymyślić. Wyciągnęłam różdżkę.
-Reparo. - wymamrotałam przez zaciśnięte zęby. Wieża wróciła do oryginalnej postaci. Podszedł do mnie Fred. Spojrzałam na niego wyczekując jakichś przeprosin czy coś. On nie powiedział nic tylko musnął moje wargi swoimi ustami. Zaczęłam się śmiać, chyba trochę psychicznie. Do mnie dołączyła Rose.
-Idioci. - wydusiła Krukonka nim padłyśmy obie na podłogę i zaśmiewałyśmy się jak dwa dekle. Po chwili wstałam i zmierzwiłam zaskoczonemu Fredowi włosy. - Wiesz ile razy ta wieża się rozwalała? - spytała Martinówna tym samym tłumacząc nasz wybuch śmiechu. Rudzi pokiwali głowami z politowaniem. Padłam na moje łóżeczko i szybko wyczarowałam drugie. - Czyli my śpimy z Carmen w tym, a wy... - urwała, ponieważ jej delikatnie przerwałam.
-Kochanie, co jak co, ale ja już spałam z Fredem i niestety wiem jak to dwuznacznie brzmi. - mruknęłam z rozbrajającym uśmiechem. Rosie tylko westchnęła. Zagraliśmy kilka partyjek Eksplodującego Durnia i wypiliśmy połowę moich zapasów Whisky. Zasnęłam upita, ale tak jak planowałam, czyli obok młodszego bliźniaka. Obudziły mnie jesienne promienie słońca. Weasleya przy mnie nie było. Tak w sumie to byłam w pokoju tylko z moją przyjaciółką. Podeszłam do jej łóżka, bo ona również się budziła. Zauważyłam, iż jestem w samej koszulce oraz dole bielizny. Rosie wyglądała podobnie.
-Gdzie te szuje? - wymamrotała jeszcze senna Krukonka. Drzwi do pokoju się otworzyły, a stanęli w nich bliźniacy ubrani w same bokserki.
-Kurde. Byłam aż tak nietrzeźwa? - mruknęłam drapiąc się po głowie. Bliźniacy zaśmiali się głośno.
-Trochę. - odpowiedział Fred i zaczął ubierać spodnie od garnituru, bo właśnie w tym tu przybył.
-Dziewczyny z Hogwartu będą nam zazdrościły tego, że widziałyśmy dwa
wysoko postawione ciacha w, no nie oszukujmy się, samej bieliźnie. -
powiedziałam i mrugnęłam porozumiewawczo do Rose. Ona tylko delikatnie
prychnęła pod nosem i pokiwała głową chcąc potwierdzić moje słowa.
-A kto by zazdrościł? - wyrwał się George. Wstałyśmy wraz z Rose z łóżka i podeszłyśmy do rudzielców. Przejechałam palcem po mostku Freda.
-No wiecie... Katie, Angelina, Alicja i wiele wiele innych. - mruczałam cicho odpowiadając na pytanie Georga. Rose również podsycała "apetyt" rudzielca. Jakby przez przypadek przejechała dłonią po jego karku, a ja niby zwyczajnie dotknęłam klatki piersiowej tego młodszego. Weasleyami wstrząsnęła dziwna fala rozkoszy. Po chwili zaczęłam się śmiać. Rosalie ze mną.
-Tacy duzi, a tacy przekupni. - cmoknęła z niezadowolenia Krukonka. Bliźniacy się lekko nachmurzyli. Podeszli po tym do nas i rzucili Levicorpusy. Zadyndałyśmy pod sufitem uwieszone za nogi. Nie powinnyśmy wrzeszczeć, bo to dało by im dużą satysfakcję, więc milczałyśmy jak groby.
-Fredzie, czy nie wydaje ci się, że one są za spokojne? - spytał przebiegle George.Młodszy Weasley podniósł różdżkę i zaczął mi grzebać w myślach. "Odpiernicz się ode mnie." Burknęłam w myślach. Ehh. Sam tego chciał. Pomyślałam o chłopakach z Durmstrangu, a szczególnie o Krumie, gdy zmuszał mnie do bycia z nim. To chyba dało mu do myślenia i zostawił mnie. Poleźliśmy na śniadanie. W jadalni siedzieli moi bracia.
-A kto by zazdrościł? - wyrwał się George. Wstałyśmy wraz z Rose z łóżka i podeszłyśmy do rudzielców. Przejechałam palcem po mostku Freda.
-No wiecie... Katie, Angelina, Alicja i wiele wiele innych. - mruczałam cicho odpowiadając na pytanie Georga. Rose również podsycała "apetyt" rudzielca. Jakby przez przypadek przejechała dłonią po jego karku, a ja niby zwyczajnie dotknęłam klatki piersiowej tego młodszego. Weasleyami wstrząsnęła dziwna fala rozkoszy. Po chwili zaczęłam się śmiać. Rosalie ze mną.
-Tacy duzi, a tacy przekupni. - cmoknęła z niezadowolenia Krukonka. Bliźniacy się lekko nachmurzyli. Podeszli po tym do nas i rzucili Levicorpusy. Zadyndałyśmy pod sufitem uwieszone za nogi. Nie powinnyśmy wrzeszczeć, bo to dało by im dużą satysfakcję, więc milczałyśmy jak groby.
-Fredzie, czy nie wydaje ci się, że one są za spokojne? - spytał przebiegle George.Młodszy Weasley podniósł różdżkę i zaczął mi grzebać w myślach. "Odpiernicz się ode mnie." Burknęłam w myślach. Ehh. Sam tego chciał. Pomyślałam o chłopakach z Durmstrangu, a szczególnie o Krumie, gdy zmuszał mnie do bycia z nim. To chyba dało mu do myślenia i zostawił mnie. Poleźliśmy na śniadanie. W jadalni siedzieli moi bracia.
-Witajcie. - powiedziałam z gigantycznym uśmiechem, nie zapominając oczywiście wcześniej o ubraniu spodni. Usiadłam na swoim miejscu. Z góry zszedł mój ojciec i stanął nad Syriuszem. Ten przełykając głośno ślinę ustąpił mu miejsca. - Kto mnie dzisiaj zawiezie na Peron ?! - spytałam gryząc tosta z Nutellą.
-Ja. - odpowiedział wyniośle Orion. Prychnęłam i zarzuciłam rozpuszczone włosy do tyłu.
-Już wolę iść na piechotę. - burknęłam oburzona. Rudolf walnął mnie w ramię. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Ale przecież to była prawda. Ehh. Nie ważne. Szybko zjadłam śniadanie i złapałam moich gości za dłonie. - Bynajmniej nie chcę z tobą jechać, więc pojadę ze Scottem. - dodałam na odchodnym i "odprowadziłam" Freda i George'a do Nory. Oni mi podziękowali, a ja teleportowałam się do swojego pokoju. Zaczęłam pakować swoje rzeczy i szybko cichaczem pojawiłam się w pokoju Rud'a. Braciszek siedział przy oknie.
-Odzywaj się do niego grzeczniej. - prychnął na mnie długowłosy. Spojrzałam na niego.
-Słucham ?! - spytałam nie dowierzając, iż Rudolf może być dla mnie taki zimny.
-To co słyszałaś. - burknął w odpowiedzi starszy. Westchnęłam głęboko.
-Jadę ze Scottem. - mruknęłam jakby od niechcenia i teleportowałam się pod drzwi zielonookiego. On właśnie wychodził.
-Carmen. - powiedział nie ukrywając zdziwienia. Przytuliłam go mocno.
-Przepraszam, za to, że z tobą nie gadałam i jakoś się tobą nie interesowałam. - wyszeptałam mu w koszulkę. On pogłaskał mnie po głowie.
-Spoko. - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy na Peron.
~No i pojechali do Hogwartu. Nie mam się nad czym rozłazić. Podróż odbyła się spokojnie. Carm siedziała w przedziale z Rose, George'm, Fredem, Scottem oraz Niną, bo Pansy się rzucała, że to jej wina, iż Draco nie chodzi do Hogwartu. Btw. Teraz jest kolacja, a na mównicę właśnie wszedł Dumbledore.~
-Drodzy uczniowie, mam zaszczyt ogłosić, iż przez najbliższe dwa miesiące, czyli do końca tego roku, nastąpi wymiana uczniowska pomiędzy Hogwartem, a Durmstrangiem oraz Beauxbatons. Każdy kto chce poczuć jak jest w innej szkole, proszony jest o zapisanie się na liście, która wywieszona jest w każdym pokoju wspólnym. Dziękuję za uwagę. - wyjaśnił szybko i treściwie Albus. CO !? Odnalazłam wzrokiem Rose. Ona również wydawała się przerażona...
_________________________________________________________
Przepraszam za tak długi czas oczekiwania, ale po prostu dopadł mnie całkowity brak weny i wyjazd do wujka, więc mam nadzieję, iż mi wybaczycie. Dedykuję ten rozdział Wiktorii oraz mojej nowej czytelniczce Lexie L. :**
Przepraszam, że wygląda to tak chińsko, ale pisałam na szybko i nie poprawiałam nic. A wszystkie zaległe rozdziały przeczytam w wolnej chwili. ;3
OdpowiedzUsuńHłe hłe hłe c: Już wiem co się kroi xD no ale będzie suodko xD hah no to od początku tak do ojca oj nie ładnie, nie ładnie xD czcionkę zmieniałaś chyba non stop xD No cóż złociutka rozdział jak zawsze supcio xD a i nie mogę doczekać się wymiany ^^.
OdpowiedzUsuńHehehe. Domyślam się, że ta dedykacja dla nachalnej czytelniczki ^^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział... Mmmm. Podoba mi się to urocze pyskowanie Carm ♥
Czekam na następny i życzę weny, bo widzę, że ostatnio ci jej jakoś brakuje :*
świetnie, świetnie. Orion jest zły i sobie zasłużył. o co chodzi Rudowi? mmm.. Fred i George. mm. mój Scott. <3 pozdrawiam i życzę weny. =)
OdpowiedzUsuńNie no niekture twoje teksty mnie rozbrajaja :P no ale jak zawsze swiewtnie :)
OdpowiedzUsuńSuper :D Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńtak się cieszyły, że idą do Hogwartu, a tu ludzie ze starej szkoły przyjdą za jakiś czas za nimi ;p dobrze to wymyślone i na pewno będzie interesujące ;) O co kaman z tym Orionem, że brat Carm ją opieprza, że ma być milsza dla tatusia? Nie rozumiem tego, ale pewnie dowiem sie w nastepnych rozdziałach :) pisz szybko! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWymiana? xD
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to będzie wyglądać :P
A jak będzie z Orionem?
Dużo weny :>
OMG!! Tyle co zobaczylam dedykacje!1 :3 Dziekujeeeee :333333333 hue hue hue hue hue hue euhs\fjkdhksfhdjhfjkdhgjk
OdpowiedzUsuńBiedna Carmen! Mam nadzieję że Krum jej nic złego nie zrobi! Fred jej pomoże! Byle krum nie zniszczył ich związku! To by było straszne!
OdpowiedzUsuń