Tym kimś był Scabior. Odsunęłam się od Freda i szybko zatknęłam uciekające kosmyki za ucho.
-Romulus
kazał was skontrolować. - westchnął błękitnooki. Westchnęłam głęboko i
złapałam Weasleya za dłoń. Wróciliśmy na salę. Barty obserwował mnie i
rudzielca.
-Gdzieś ty znalazł garnitur? - spytałam gładząc kołnierzyk białej
koszuli pod grafitową marynarką. Do tego takiego samego koloru spodnie,
czarne trampki oraz ciemno czerwony krawat. Jeszcze z zaczesanymi do
tyłu na żelowanymi włosami prezentował się bardzo elegancko.
-Skarbie, ale to nie ja paraduję w obcisłej sukience, która daje wielkie
pole do popisu wyobraźni męskiej części towarzystwa. - mruknął on
udając oburzenie.Walnęłam go lekko w ramię i wpadłam na "genialny" pomysł.
-Idziemy po Rosie i George'a. Jak myślisz Molly zgodzi się na nocowanie u mnie ? - mruknęłam ubierając swój plan w jak najłatwiejsze do zrozumienia zdanie. Oczy Freda zaświeciły się i lekko przytaknął ruchem głowy. Ja delikatnie przygryzłam wargę i ruszyłam w stronę Syriusza.
-Czego chcesz ? - spytał widząc, iż przylazłam do niego w pewnym celu. Uśmiechnęłam się do niego uroczo.
-Czy Rose, Fred i George mogli by u nas spać ? Jeśli tak to zaraz się po nich teleportuję. - powiedziałam na jednym wdechu.
-W sumie mieliśmy spać tutaj, ale jeśli nie chcesz, to dobra. Ja, Bach, Rom i Rud śpimy tu, a ty razem z Weasleyami i Rose u nas. Tylko bez szaleństw. - przestrzegł mnie Syriusz. Przytuliłam go mocno i podeszłam do Freda.
-Dobrej nocy. - wydarłam się na całą salę. Wszyscy z uśmiechami odpowiadali mi to samo. Złapałam rudzielca za dłoń i wyobraziłam sobie Norę. Poczułam szarpnięcie i zobaczyłam pokój bliźniaków. Siedział tam George i oglądał jakieś czasopismo.
-Cześć stary. Chodź do mamy i spytamy się czy możemy spać u Blacków. - wyjaśnił szybko Fred. Starszy podniósł głowę znad gazety. Zlustrował mnie od stóp do głowy i jeszcze raz. Tak w sumie to kilka razy.
-Carmen ? - mruknął zdziwiony. No tak. Pierwszy raz widział mnie w sukience i szpilkach.
-Owszem. - odpowiedziałam z uśmiechem. - No wstawaj. Zaraz leziemy po Rose. Ponad to moich braci nie będzie w domu, bo zostali u Malfoyów. - dodałam siadając obok George'a. On nadal był w szoku.
-Ejj. Człowieku, wchodzisz w to i tym samym przestajesz się gapić na moją dziewczynę ? - spytał zirytowany Fred. On tylko kiwnął głową, ale wzroku nie oderwał. Spojrzałam na młodszego bliźniaka, a on jakby nigdy nic wziął brata za ramię i zaczął targać na dół do kuchni. Spojrzałam na zegarek starszego. Wskazywał on kilka minut po 22. Trochę późno, no ale. Zeszłam za nimi na dół. Na dole siedział Ron wraz z Potterem i Longbottomem. Oczywiście była jeszcze Ginny oraz Percy, który wykłócał się o coś z Charliem. Do kuchni weszła Molly.
-Spokój. - warknęła na towarzystwo, a wszyscy spojrzeli na nas. Znowu wszystkie oczy śledziły każdy mój ruch.
-Dobry wieczór. - burknęłam i splotłam dłonie na piersiach. Podszedł do mnie Ron i ucałował delikatnie w dłoń. Spojrzałam na niego ogłupiała. Fred chyba trochę się wkurzył. - Ron, co ty robisz ? - spytałam mocno zdezorientowana i poprawiłam dłonią sukienkę. Cholera. Mam na nogach odciski. Ściągnęłam szybko szpilki i wyciągnęłam z maleńkiej torby trampki. Ubrałam je jak najszybciej na nogi, nie zawiązując nawet sznurówek. Potter podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy. Potem ręki, a na końcu spojrzał na trampki. Na nich był wyryty szpilką napis : "Carm".
-Tak to na pewno ona. - wyjaśnił i usiadł na swoim miejscu.
-Carmen, kochanie. Ślicznie wyglądasz, ale co cię... Was tu sprowadza ? - spytała Molly.
-Syriusz powiedział, że jeśli się zgodzisz to bliźniaki i Rose, do której zaraz wbijemy mogą spać w naszym domu. - powiedziałam szybko i bez ogródek, po czym uśmiechnęłam się słodko.
-Oczywiście, że mogą, ale pod jednym warunkiem. Nie możecie przesadzić. - mruknęła bezsilnie Molly. Uśmiechnęłam się do niej lekko.
-Tak jest mamo. - powiedzieli chórem bliźniacy. Złapałam ich za dłonie.
-Odstawię ich jutro około południa. - dodałam na odchodnym i wyobraziłam sobie pokój Rose. Zobaczyłam niebieski pokój, kolorowo przyozdobiony. Na środku stało wielkie łóżko, a na ścianach plakaty jakichś mugolskich seriali czy coś. Na półkach walały się nasze zdjęcia. W tym całym zgiełku zauważyłam Rosie. Siedziała na łóżku i bawiła się swoją różdżką.
-My z wizytacją. - powiedział Freddie z uśmiechem. Martinówna poderwała się z legowiska i przytuliła George'a.
-A ja to co ?! Hipogryf ?! - mruknęłam udając podirytowaną.
-Car... Carmen. Ty jesteś w sukience. - wyszeptała Rose nie mogąc w to uwierzyć.
-Wcześniej była jeszcze w czerwonych szpilkach i dostawała mi czołem do nosa. - dorzucił swoje 3 grosze Fred. Musiał. No cholera jasna, musiał coś powiedzieć.
-Tak. Jestem w sukience. Miło mi. - powiedziałam i przytuliłam Rose.
-Ładnie wyglądasz kochanie. - wymruczała mi blondynka w ramię.
-Zabieram cię do naszej rezydencji. - zaśmiałam się. - Leć na dół i pytaj się czy możesz do mnie wbić tłuku. - dopowiedziałam kręcąc głową z politowaniem. Szybko zeszłyśmy i uzyskałyśmy zgodę. Znów wlazłyśmy i zaczęłyśmy się śmiać. Fred i George chyba znaleźli jeden z naszych wynalazków. Znaczy się, nie chyba, a na pewno. Ich twarze pokryte były jakby różnokolorowym pawiem, a na dłoniach wyrosły im malutkie grzyby.
-Po cholerę tam wkładaliście łapy ? - zdołała wydusić Rose między salwami śmiechu. Podeszedł do mnie Freddie.
-Pocałuj swojego księcia. - powiedział, a ja odsuwałam się do tyłu śmiejąc się przy tym jak debil.
-Niedoczekanie twoje. - mruknęłam, ale na moje nieszczęście trafiłam na ścianę. Weasley przysunął twarz do mojej. Wyciągnęłam różdżkę i ułamek sekundy przed pocałunkiem rzuciłam przeciw zaklęcie. On delikatnie musnął ustami moje wargi, a potem wpił się w nie mocniej. Usłyszałam delikatne chrząknięcie.
-Idziemy ? - spytał rozbawiony George chwytając Rose za dłoń. Fred odsunął się z niesmakiem ode mnie i spojrzał na brata z wyraźną chęcią zaavadowania na miejscu bez żadnego względu na skutki.
-Teleportujcie się sami, my zaraz dołączymy. - powiedziałam patrząc błagalnie na Rosie. Ona tylko delikatnie prychnęła i uśmiechnęła się do mnie. Po chwili już ich nie było.
-Na czym ja to... - mruknął Fred patrząc mi w oczy.
-Pocałuj swojego księcia. - odpowiedziałam próbując zmienić ton głosu. On się delikatnie zaśmiał i znowu przyssał do moich ust. Oddałam mu się teoretycznie całkowicie, ale praktycznie nie pozwoliłam sobie na więcej. Włożyłam delikatnie rękę w jego rude włosy. W sumie, nie był idealny, ale tak prawdę mówiąc, kto jest ?! Podobał mi się taki jaki jest. Może impulsywny, często bezmyślny i taki w chuj dziwny, ale ja nie byłam lepsza. No dobra. Zostawmy moje przemyślenia dotyczące naszej jakże zacnej egzystencji w tym cholernie pokręconym świecie. Wróciłam na ziemię. Fred stawał się coraz bardziej namiętny, a w sumie to jego pocałunki się takie stawały. Odepchnęłam go lekko od siebie. - Obiecałam twojej mamie i Syriuszowi, że obędzie się bez przegięć. - mruknęłam całując go w pieprzyk na szyi. On tylko się zaśmiał.
-No to teleportuj nas. - powiedział Weasley gładząc mnie po ramieniu. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie mój pokój. Po chwili poczułam szturchnięcie i zobaczyłam stare śmieci. Od razu podeszłam do szafy i wyciągnęłam szare spodenki, czarną koszulkę i starą, powyciąganą bluzę, która niegdyś należała do Regulusa. Weszłam pędem do łazienki i zrzuciłam krępującą ruchy sukienkę. Nałożyłam świeże ciuchy, a potem związałam włosy czarną gumką w wysokiego kucyka. Makijaż nie był zły, więc jak na razie go zostawiłam. Wyszłam szybko z łazienki i wpadłam na młodszego bliźniaka. - Dasz mi jakieś ciuchy ? - spytał on całując mnie w czoło. Pokiwałam twierdząco głową i wyszłam. Wlazłam do pokoju Rudolfa i podeszłam do jego szafy. W drzwiach pojawił się Freddie. Wygrzebałam z odmętów "Narnii" ciemną koszulkę i żółte szorty. Rzuciłam ciuchy w jego stronę.
-Musi być. - powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do Weasleya.
-Dzięki. - odpowiedział on i odszedł ku łazience. Skierowałam swe kroki ku kuchni. Siedzieli tam Rosie i George.
-Oo. Już skończyliście. - mruknął pogodnie George. Zaśmiałam się i usiadłam obok Krukonki.
-Owszem. - burknęłam szczerząc się szeroko. - Chcecie coś do jedzenia ? - dodałam wstajac i podchodząc do lodówki.
-Twój specjał poproszę. - zaproponowała Martinówna. Wyciągnęłam Nutellę i szybko zrobiłam tosty. Wysmarowałam chleb czekoladą i podałam na ślicznym porcelanowym talerzyku. To jeden z nielicznych pozostałych po mojej "kochanej" mamusi. Postawiłam jedzenie na stoliku. Ktoś zapukał do drzwi. Kogo licho niesie ?! Podeszłam do wrót i rozwarłam je delikatnie. Na progu stał Crouch w całej okazałości. Wyglądał strasznie elegancko, bo nie przebrał się z garnituru założonego na Bal.
-Po jaką cholerę tu przylazłeś Crouch ? - mruknęłam znudzona i oparłam się, chcąc to podkreślić, o futrynę.
-Myślałem, że zrobię ci przyjemność swoją egzystencją, Black. - odparł udając wielce urażonego Śmierciożerca.
-No właśnie. Myślałeś, ale niestety to był błędny tok rozumowania Crouch. - powiedziałam i odeszłam od drzwi. - Jednakże, jeśli już miałeś czelność zawitać do moich skromnych progów to niegrzecznie by było, gdybym cię nie zaprosiła do środka. Barty mam nadzieję, że jesteś głodny, bo właśnie zrobiłam jako takie kanapki. - dodałam tym razem grzeczniejszym tonem i przepuściłam gościa w drzwiach.
-Dziękuję ci Carmen. - powiedział szczerze ucieszony brunet. Zrozumiałam, iż jeśli używam jego nazwiska, to on automatycznie też, a jeśli jego imienia to on czyni mi ten "zaszczyt" i mówi mi Carmen. Zaprowadziłam Juniora do kuchni. George spojrzał na niego podejrzliwie, a Rose po prostu wzruszyła ramionami, jakby wizyty morderców, były dla niej chlebem powszednim. No tak, w sumie to jest jednak moja przyjaciółka i chyba za dużo czasu spędziła między moją rodziną. Podsunęłam Barty'emu porcelanowy talerzyk pod nos.
-Smacznego. - mruknęłam wzdychając głęboko. Junior uśmiechnął się do mnie promiennie i ugryzł jednego tosta. Do kuchni wszedł Fred. Zobaczył Croucha. Jego zazwyczaj ciepłe i duże oczy stały się małymi szparkami, przez które ledwo widziałam jego tęczówki. Chyba tylko po to, by pokazać, iż jest lepszy, czego ja ni cholery nie rozumiem, Weasley podniósł mnie z siedzenia i pozwolił usiąść na jego kolanach. Z delikatnym zdziwieniem oparłam głowę o jego ramię. - Jak tam u moich braci ? - spytałam sięgając po tosta.
-No i jeszcze kiedy cię wypuścili ? - odezwała się Rose, a Crouch spojrzał na nią zdziwiony.
-Bliźniaki już śpią, a Rud i Syriusz jeszcze przewalają się po sali. I wypuścili mnie na dzisiaj, ale będę się starał o całkowitą wolność. - odpowiedział Barty ciągle wgapiając się we mnie. Zaśmiałam się i wstałam z kolan Freda.
-Może wypijemy za ich zdrowie ? - mruknęłam całkiem, według mnie, słusznie. Wszyscy się zgodzili, więc wyciągnęłam 5 szklaneczek z szafki. Barty wstał i podszedł do mnie.
-To nie jest kulturalne, gdy to kobieta rozlewa trunek. Żaden szanujący się mężczyzna, by na to nie pozwolił. - wymamrotał Crouch z wyraźną satysfakcją i złapał mnie delikatnie za ramiona, po czym odsunął od lady i sam porozlewał do szklaneczek bursztynowego płynu.
-Musiałeś ?! - burknęłam cichutko, tak aby tylko Barty usłyszał. On pokiwał głową i zaśmiał się tryumfalnie. Pocałowałam go w policzek. - Dzięki za pomoc. - dopowiedziałam i łyknęłam swojego napoju. Oparłam się o blat kuchenny, a obok mnie spoczął brunet uśmiechając się szeroko. Pokiwałam głową z politowaniem i spojrzałam na Freda. Jego twarz nabrała koloru jego włosów.
-No to może zagramy w Magiczne Szachy. - burknął młodszy Weasley zgrzytając zębami ze złości.
-Proponuję jakiś zakładzik do dodania pikanterii temu pojedynkowi. - zaproponował Crouch. - Ten kto wygra zostanie pocałowany przez Carmen w usta przez 20 sekund, a ten co przegra będzie musiał się temu przypatrywać z kamiennym wyrazem twarzy. - dopowiedział Bartemiusz patrząc na Freda z tryumfem wymalowanym na twarzy.
-Stoi. - powiedział rozeźlony rudzielec. Przyniosłam zrezygnowana szachy i zaczęła się rozgrywka. Z początku Fred wygrywał, ale Barty był sprytniejszy i gdy już mogło się wydawać, że rudy wygra, to on zrobił decydujący ruch i mruknął : Szach i mat. Weasley spojrzał na niego ze zdumieniem i odrazą. Crouch tylko się zaśmiał i podszedł do mnie.
-Tylko spróbujesz coś wykręcić. - mruknęłam smutnym tonem do Croucha. Nie zbyt go to obchodziło i szybko wpił się w moje usta. Jego pocałunek różnił się znacznie od tego Freda. Barty był zachłanny i można nawet lekko stwierdzić, iż za bardzo doświadczony życiem. 20 sekund minęło nadzwyczaj szybko.
-Dziękuję Carm za gościnę, ale muszę niestety już... - urwał, bo już po raz drugi dzisiejszego dnia rozległo się pukanie do drzwi. Podeszłam do nich szybko i otworzyłam. Na progu stał siwy, ale jednak przystojny długowłosy mężczyzna.
-Carmen. - krzyknął z radością i przytulił mnie mocno.
-Co pan robi ? - spytałam przerażona i próbowałam się uwolnić z jego uścisku.
-Jestem Orion Black. - wymamrotał odsuwając się ode mnie i podając mi dłoń.
-CO !? - wrzasnęłam i aż usiadłam z wrażenia. To był mój ojciec... Mój "zaginiony" ojciec...
_________________________________________________________
Na Tatię i Scotta niestety sobie jeszcze poczekacie, a tutaj zaserwowałam wam uroczą zazdrość Freddiego. <33 Dedykuję ten rozdział mojej kochanej Klaudii za to, iż była ze mną w dniu 14 lutego i pomagała w bardzo ważnym dla mnie spotkaniu. Kocham cię za to z całego serduszka. :**
A to ja już uczuć nie mam ? xD No ła.. tyle wciskasz tych wątków. Ale wiesz o co mi chodzi. No cóż twój styl da się wyróżnić na km. xD
OdpowiedzUsuńTak dla ciekawskich < katherine i nina > Nie pomagałam w randce czy coś xD Ach spoko na mnie możesz zawsze liczyć xD Dziękuje za dedyk xD Aww... było fajnie xD
Złotko rozdzialki jak zawsze cudowny :*
Uroczy rozdział słonko *o* Kocham tą zazdrość Freda ! ♥ Mało co nie zdechłam ze śmiechu!:D Urocze nocowanko się zapowiada! ;) Rozwalił mnie ten powrót ojca... Po prostu czytam i takie: What the fuck!? No ale spoko, fajny wątek.
OdpowiedzUsuńUbolewam nad tym, że nie ma Tatii i Scotta... No ale przeżyję :*
Weny życzę ♥
Jakie słodkie *w* Ale ten pocałunek Crouch'a i Carmi, feee x.x
OdpowiedzUsuńOjciec Black'ównej się znalazł?! Coż za zwrot akcji :D
Pisz szybko, weny ;]
uroczo, ślicznie jak zawsze. nie ma się co rozpisywać jest po prostu super. :D życzę weny i pozdrawiam. :3
OdpowiedzUsuńLoony. (piszę z anonima, bo nie jestem u siebie.) :)
wow, superowo, całkowicie zgadzam się z Carmen, że kiecki i szpilki są ..., tak czy siak stare trampki, spodnie i rozciągnięta bluza są dużo lepsze ;P rozdział jak zawsze super, a ty pisz dalej i czekam na następne rozdziały ;))
OdpowiedzUsuńCarm widze zrobiła furorę swoją kiecką haha :D ale garnitur i trampki to jak dla mnie świetne połączenie ;d Freddie ma gust :p rozdział super jak zawsze ;) pisz pisz pisz ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/ nowy ;)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńWyczuwam talent xd
Zapraszam do mnie: hogwart-moimi-oczami.blogspot.com
Zostaw prosze komentarz i dołącz do obserwatorów a chętnie odwdzięcze się tym samym :*
Komentarz zostawiłam wcześniej. :* A teraz chcę poinformować iż po całym tygodniu zebrałam sie po cholernych walentynkach i pewnej szkolnej sytuacji i napisałam nowy rozdział. :D Serdecznie zapraszam i pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział!? Czekam! :D
OdpowiedzUsuńnowosc ;)http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpo pierwsze loooool: Rose po prostu wzruszyła ramionami, jakby wizyty morderców, były dla niej chlebem powszednim xD
OdpowiedzUsuńPo drugie ze cooooooooooo!????????? Orion tam przylazl!!?? po chuj!?
Po pierwsze: Hahahahahahahahaha już sobie wyobrażam mine Rose jak zobaczyła Carmen w tej pięknej sukience! Po drugie: Lol! Pocałunek Jr z Carmen! Nie chcę myślleć jaki wtedy wściekły był Fred(biedny)
OdpowiedzUsuńPo trzecie: WTF? Orion Black? Po jaką cholerę on do nich przyłaził?