Wiktor Krum stał na środku pokoju i całował się z Alicją Spinnet. Zrobiło mi się niedobrze. Weasley ujął moją dłoń i zaprowadził do pokoju. Rose spała z George'm, Lee sam, a Scotta gdzieś wcięło. Ściągnęłam sweter układając go schludnie na łóżku Farro. Uśmiechnęłam się do Freda. Szybko zrzuciłam spodnie i ległam na łóżko rudzielca. Zamknęłam oczy, po czym poczułam nagą klatkę piersiową napierającą na moje ciało. Wtuliłam głowę w odkrytą część jego ciała. Do pokoju wszedł Scott. Wyglądał na zadowolonego. Usiadłam na łóżku rudzielca.
-Co tam ? - spytałam gładząc Weasley'a po nagim ramieniu.
-Byłem na spotkaniu z Tatią. - wyjaśnił szczerząc się niemiłosiernie.
-Carmen, chodź do łóżka. - usłyszałam marudzenie rudzielca.
-Śpij. - mruknęłam i poklepałam go po policzku. - No i co dalej ? - spytałam zniecierpliwiona. Spojrzałam na Scotta. Fred położył swoją głowę na moich kolanach. Przygryzłam delikatnie wargę i położyłam dłonie na twarzy rudego.
-No cóż mogę powiedzieć ?! Było zarąbiście. - powiedział z entuzjazmem.
-Gratuluję skarbie. - odpowiedziałam Scottowi i przełożyłam jedną dłoń na klatkę piersiową Freddiego. Poczułam miarowe bicie jego serca.
-Dobranoc kochanie. Tobie Fredzie również tego życzę, choć z tego co widzę to niepotrzebnie. - mruknął Farro ze śmiechem. Podziękowałam i położyłam się w łóżku. Weasley przytulił mnie i łapczywie wpił się w moje usta. Włożyłam dłoń w jego włosy. Jego ciało znów napierało na moje. Zanurzyłam się w rozkoszy pocałunku Freda. Dłonie rudzielca błądziły po moim ciele. Odsunęłam się od niego i przerwałam tak prywatną dla nas chwilę.
-Nie tu. Nie teraz. - szepnęłam i zamknęłam oczy. On tylko się uśmiechnął. Zasnęłam szybko i głęboko. Obudziło mnie szturchanie w żebro. Otworzyłam jedno oko i ujrzałam twarz Scotta. Fred, George, Rose i Lee nadal spali. Ściągnęłam dłoń Weasley'a z mojego brzucha i wstałam. Tym razem wzięłam fioletowy sweter mojego chłopaka z wielkim F na piersi, jasno-jeansowe spodnie i czarną koszulkę. Do tego mocno zjechane fioletowe trampki. Polazłam do łazienki i ubrałam się w przygotowany zestaw. Rozpuściłam włosy i pomalowałam rzęsy, po czym podwinęłam rękawy swetra i wyszłam z pomieszczenia. Scott wstał. Złapałam go za dłoń i wyszliśmy z dormitorium, a potem pokoju wspólnego.
-Gdzie idziemy ? -spytał Farro z uśmiechem.
-Jest sobota, a ja tak dawno nie byłam w Sowiarni. - mruknęłam ironicznie. - Co powiesz na bibliotekę ? - dodałam i już kierowałam się w stronę obranego sobie celu. Scott mnie zatrzymał.
-Powaliło cię ? - spytał, a ja udałam oburzoną. Założyłam dłonie na piersiach i prychnęłam, po czym wzbiłam wysoko głowę. Scott spojrzał na mnie z góry i mocno przytulił. Cholerny wielkolud. - To biblioteka ?! - mruknął zrezygnowany, a ja pocałowałam go w policzek.
-Kocham cię. - powiedziałam i ze śmiechem zaczęłam go targać ku pomieszczeniu z księgami. Farro przewrócił oczami i poddał się podążając za mną. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia wypełnionego książkami po brzegi. Stanęłam na środku i uśmiechnęłam się promiennie. Poszłam do działu "Quidditch". Znowu zobaczyłam Kruma. Tym razem był tam z Katie Bell. To już była gruba przesada. Spojrzałam na Scotta, a on pociągnął mnie gdzieś wgłąb biblioteki.
~Przejdźmy teraz do naszych śpiochów. *perspektywa Freda*~
Z zamkniętymi oczami błądziłem po łóżku. Nikogo nie było obok mnie. Czemu ona wstaje tak wcześnie ?! Otworzyłem jedno oko i ujrzałem Diabła w oknie. Wstałem i powoli otworzyłem okiennicę. Do pokoju wleciała sowa Carmen. Pogłaskałem ją po łebki i odebrałem pergamin. Ptak dostał krakersa i odleciał. Rozwinąłem karteczkę bez pieczęci. To była wiadomość od jej braci. "Droga Carmi. Zacznijmy od tego, iż nie uwierzysz w tę wiadomość. Rudolf <per ja> żyję..." Zamurowało mnie. Nie musiałem czytać reszty. Szybko wciągnąłem spodnie, zielony sweter i czarne trampki. Włosy odstawały mi na wszystkie strony. Wybiegłem jak burza z dormitorium i zbiegłem do pokoju wspólnego.
-Widziałyście Carmen ? - spytałem dwie dziewczyny siedzące na fotelach. Zaprzeczyły głowami, a ja wypadłem z Wieży Gryffonów. Wleciałem w profesora Snape'a.
-Weasley co ty robisz ? - spytał z delikatnym wnerwem.
-Nie widział pan przypadkiem Carmi ? - spytałem i właśnie mnie olśniło. Fred, ty cholerny deklu. Masz przecież mapę Huncwotów. Nie czekając na reakcję tłustowłosego ruszyłem do pokoju. Otworzyłem drzwi i zaryłem nimi w nogę najbliższego łóżka. Lee się obudził. Zacząłem nerwowo szukać mapy.
-Pod szafą. - podpowiedział Jordan ziewając. Zaglądnąłęm i pod "Narnię". Ująłem świstek i otworzyłem delikatnie pergamin. Przyłożyłem koniec różdżki do strony.
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - mruknęłam, a na mapie pojawił się plan Hogwartu. Ujrzałem ślad z napisem "Carmen Black". Obok niej stał ślad z podpisem "Scott Farro". To była biblioteka. Wybiegłem z wieży i skierowałem się ku Carmi. Biegłem dość szybko. Kilkoro uczniów nie było zadowolonych, ale zignorowałem to i wreszcie dopadłem odpowiedniego pomieszczenia. Otworzyłem wrota i ujrzałem wielką salę wypełnioną książkami. Spojrzałem na panią za biurkiem.
-Carmen jest w dziale ksiąg o Historii Magii. - wyjaśniła nim zdążyłem spytać. Ukłoniłem się lekko i poszedłem w tamtą stronę. Niestety nie znalazłem ich tam. Usłyszałem szept z działu ksiąg zakazanych. Podszedłem bliżej.
-"...nikt nie wie co się stało z domniemanym dzieckiem Meropy Gaunt. Według niektórych i, jak do tej pory, nie sprawdzonych źródeł Orion Black, czyli syn Walburgii, ojciec Syriusza, Bachusa, Romulusa, Regulusa, Rudolfa i Carmelity, pomagał ukrywać się Meropie oraz jej malutkiej córeczce." A widzisz ?! Siostra Voldemorta zabiła Rudolfa. Ona chodziła do Hogwartu. Skarbie, ja ją znałam. To była Nina Main. Znaczy się Riddle. To ona zaavadowała mojego brata. - szeptała zawzięcie Carmen.
-Kochanie czy ty siebie słyszysz ? Jak Ślizgonka mająca zaledwie 15 lat mogłaby zabić bez skrupułów ? - odparł Scott. Wydaje mi się, iż powinienem wkroczyć.
Carmi spojrzała na mnie i szybko zamknęła wielką księgę.
-Mam list ! - mruknąłem i podałem jej pomięty pergamin. Ona zaczęła czytać i otworzyła usta. Jej oczy wyrażały ból.
-Ojciec poświęcił się za Rudolfa. - wyszeptała przejęta panna Black, po czym przytuliła mocno Farro. On jedną dłonią gładził ją po plecach, a w drugiej trzymał list. Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Usiadłem na ziemi i zakryłem twarz dłońmi, po czym przetarłem kłykciami zmęczone i niewyspane oczy. Po chwili poczułem czyjeś ciało przylegające do mojego. Carm wtuliła głowę w ramię i pocałowała mnie delikatnie w szyję. Wyciągnąłem ramiona i przytuliłem ją mocno. Spojrzałem na Black'ównę. Scott pożegnał się z nami i odszedł z wielkim uśmiechem. Carmen wstała i oparła się o ścianę. Podszedłem do niej i pogłaskałem ją lekko po policzku. Coś jakby przeskoczyło i po chwili spadaliśmy w dół czarnym tunelem. Moja dłoń obejmowała brunetkę w talii. Upadliśmy z lekkim trzaskiem. Podłoga była twarda. Usiadłem i spojrzałem na dziewczynę.
-Żyjesz jeszcze ?! -spytałem, a ona usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ja również to uczyniłem. Na ścianach były figury gargulców, trolli, starych rycerzy w zbrojach pokrytych rdzą. Przez środek podłogi przechodził gigantyczny marmurowy wąż.
-Gdzie my jesteśmy ? - wyszeptała zlękniona. Wstałem i podałem dłoń pannie Black. Ona dźwignęła się na nogi i podeszła do ściany. Przejechała dłonią po wypukłościach w niej rzeźbionych. I co teraz ? Słyszeliśmy jak drzwi się zamykają, więc nie mamy wyjścia.
-Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. - odpowiedziałem podchodząc do niej. Przypomniałem sobie, że w wewnętrznej kieszeni jej swetra mam czekoladowego batonika. Dotknąłem jej brzucha i wjechałem dłonią pod sweter. Ona spojrzała na mnie z delikatną rezerwą. Wyjąłem batona i podałem go Carmen. Ona uśmiechnęła się i użarła kawałek. - Smacznego. - mruknąłem z uśmiechem i zjadłem połowę.
-Delikatnością aż grzeszysz kotku. - powiedziała moja współtowarzyszka na co ja ukłoniłem się lekko i zaśmiałem z pełną gębą.
~Wyżarli batona. Teraz przejdźmy do mojego Farro. *perspektywa Scotta*~
Ruszyłem korytarzem. Jakaś dziewczyna uśmiechnęła się do mnie. Jestem, aż tak zajebisty ?! Mój Boże. No i strasznie skromny. Cholera. Ogarnij dupę. Wszedłem do Wielkiej Sali. Już prawie wszyscy tu byli. Usiadłem obok George'a.
-Gdzie Fred ? - spytała ruda kopia.
-W bibliotece z Carmi. - odpowiedziałem i zabrałem się za ulubioną potrawę Blacków. Faszerowali mnie tym przez całe wakacje, więc polubiłem tosty z Nutellą. Wstałem i usiadłem obok Tatii.
-Witaj. - powiedziała Puchonka i pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
-Co tam ? - spytałem patrząc jej w brązowe oczy. Nie czekając na odpowiedź wziąłem ja za dłoń i pociągnąłem w stronę błoni.
-Farro gdzie ty mnie targasz - zaśmiała się wesoło Salvador. Wzruszyłem radośnie ramionami i odetchnąłem świeżym powietrzem. Stanąłem pod rozłożystym bukiem. Spojrzałem na Puchonkę.
-No bo wiesz... Może byśmy tak... Znaczy się... Miałbym malutką nadzieję... Choć na pewno się nie zgodzisz na to... Być może... Ty i ja... Znaczy się... - jąkałem się. Tatia delikatnie musnęła moje usta. Odpłaciłem jej tym samym. Po chwili ona się odsunęła. Jeszcze nigdy aż tak nie denerwowałem się przy dziewczynie. Nawet przy Carmen, gdy spotkałem ją po raz pierwszy. W sumie to fajna historia, ale znam ją tylko z opowieści. Moja mama, Scarlett wie o magii, bo sama kiedyś chodziła do Hogwartu. Ona i Syriusz wyszli ze mną i Carmi na spacer. Starsi zaczęli gadać, a ja wziąłem nieznaną mi dziewczynkę za dłoń i poszliśmy chyba do sąsiada, czyli ojca Erica. Mieliśmy wtedy po 3 góra 4 lata. Wleźliśmy na gruzy, które miał za domem. Chyba ją rzuciłem większym kawałkiem kamienia, bo i ona pierdolnęła mnie mocno. Nawet mimo tego, że była dziewczyną to nie płakała. Syriusz i moja mama nie byli zadowoleni, bo sąsiad się na nich wydarł za nasze zachowanie. Fakt. Zajebiste gówniarze z nas były.
-Te, przystojniak, wracaj na ziemię. - dotarł do mnie głos Tatii. Spojrzałem na nią z uśmiechem.
-Dobrze ślicznotko. - odpowiedziałem i objąłem ją ramieniem. Z zamku wyszedł Krum z Angeliną Johnson. Ale przecież ona jest z Jordanem. Przeprosiłem Tatię i podszedłem do Wiktora.
-Czego chcesz szlamo ? - spytał niezbyt uprzejmie.
-Tobie Angelino też wmówił, iż kocha cię ponad życie ? - spytałem olewając go całkowicie. Ona tylko pokiwała głową. - Machasz tymi swoimi "kocham cię", jak prostytutka torebką. - dopowiedziałem i odszedłem niepyszny.
~No i co z Fredem i Carmen ?! *perspektywa Blackówny*~
Usiadłam na podłodze, bo co ja mam niby innego robić ?! Siedzę tu już ze dwie godziny. Fred chodzi w tę i z powrotem, ale to nic nie daje. W pewnej chwili usłyszałam delikatny szczęk i do "komnaty" wleciał Barty. Wstał i otrzepał się z niewidzialnego kurzu.
-O Carmi. - mruknął rumieniąc się. Na moje policzki również wkradła się zdradziecka czerwień.
-Czy ja o czymś nie wiem ? - spytał Fred. Spojrzałam mu w oczy.
-No bo ja... Jakoś tak niefortunnie wyszło i pocałowałem Carmen. - mruknął cichutko Crouch. Oczy Weasley'a powiększyły się dwa razy.
-J-Jak to ?! - wyszeptał, a ja spuściłam wzrok na trampki.
-Zagrały emocje, zaszumiała Ognista w głowie i wiesz. - dopowiedział w mojej obronie Junior. - To tylko i wyłącznie moja wina, więc proszę cię nie krzywdź Black za to co zrobiłem ja. - odparł już trochę śmielej.
-Czy to prawda ? - spytał roztrzęsiony rudzielec. Spojrzałam mu w oczy i pokiwałam głową. Do pomieszczenia wlazł ktoś, kto albo powinien już dawno nie żyć, albo być chociaż Zaavadowanym.
_________________________________________________________
No to tak. Przepraszam, że tak późno dodałam, ale nie miałam laptopa. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Ten rozdział dedykuję wszystkim wam za 7 tysięcy wyświetleń.
Kocham was. :*
No dobra za końcówkę wybuchłam w tak "dramatycznej" scenie gromkim śmiechem ! Ale mniejsza z tym. Ach ten Krum kobieciarz. Kiedy kończy się ta wymiana i z jakiej paki jest Harry Potta ? Który jak wspomnę był na wymianie.
OdpowiedzUsuńAch ten tytuł po prostu rozwalasz system.
Takkk... Tu takie coś, co przez przypadek nie brzmi zbyt jednoznacznie "Rose i Lee nadal spali". No wiesz na oczach Żorża ??? xD hah no wiem o co ci chodzi xD.
Hym debeściaku ty mój rozdzialik uroczy, szczególnie jak Carmen i Fredward weszli do pokoju i zobaczyli Rose i Georgie'go *w*. Tak a teraz skąd się niby tam wzięli. I serio w takiej chwili zjedli tak jak gdyby nigdy nic baton, no BATON !! Nic nie dopowiem, nic nie dopiszę do tego. I Barty, właśnie skąd do jasnej ciasnej tam Barty ?? I to wyszło nie naturalnie z tym przyznaniem się do pocałunku, jak te zdjęcia, które mi pokazywałaś. Taaa mózg lasuje się. xD Ach ogółem rozdzialik skarbie ty moje jest przesłodziaśny, czytaj fajny. Nie wiem czemu jestem w takim dobrym humorze, ale tera w mojej głowie patatają jednorożce i widać tęczę. But why ?! Ja no dobra zwykle nie jestem taka happy. Może przez to, że prawie 5 xD Ale cii... A więc jak obiecałam tak i jest. Jeśli mi się rozdział spodobał, tak i komentarz jest długi. Więc możesz to przyjąć, że mi się podoba.
Kto dawno powinien nie żyć, no to Voldzio. :3 Tak wiem nie trafiłam i jestem urooocza.
Pozdrawiam, kocham, ponaglam i życzę weny !
Ahh ten śmiech. :3 Krum to ciota, a nie kobieciarz ! Co to Pottera ĆŚŚ !! Nie wiem skąd i jak, ale no cóż człowiek zapomina. Dziękuję, tytuł też mi się podoba. Ta już nie jednoznacznie i jeszcze mi wmawia, że to ja mam skojarzenia... TAA. Skąd nie wiem, ale jak już śpią to niech se śpią w spokoju ! Gnoje nie jadły śniadania, więc kiszki marsza grały. Barty... Barty musiał być i to o pocałunku pisałam o 3 w nocy, więc nie miej proszę pretensji do mnie. Bo nie ma to jak patatające jednorożce ! =,=' Skarbie ja tam wolę hipogryfy *w*
UsuńFenkss i przyda się :3
Hahaha rozwalasz system. Ale ja nie myślałam pisząc Rose i Lee jeszcze śpią o tym co ty... Lunatyk się kłania, nie mi tu... Taa... bo baton zaspokoi głód niema co xD. Tytuł nie ty wymyślałaś, ale to tam szczegół, ale ja nie piszę, że mi się podoba xD. Aww nie ma to jak marsza grać. Ale skąd i po jakiego grzyba Barty. Jednorożce zawsze spoko, dobra idę w kimono, bo się jasno robi >.< .
UsuńAj aj aj *u*. Kocham, ubóstwiam, całuję i przytulam. Strasznie słooodko :D Uwielbiam moment gdzie pojawia się Barty ! *w* To chyba po tej wczorajszej fazie na Davida ;) Scotty i Tatsi ... Kocham :D Carmen i Fredzio ... Podoba mi się ta akcja na końcu ;) Wiktor. Tak, jak zawsze jebnięta pierdoła :) Świetnie :*
OdpowiedzUsuńCzekam na następne!! *u*
Jak przeczytałam tytuł myślałam, że padnę ze śmiechu *.*
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wpieprzać batonika w jakiejś ciemnej komnacie ;d
Tak Scottie jesteś cholernie skromny <3 Ale i tak cię kocham ;D
Sytuacja na końcu, no po prostu cudo ♥
Jestem ciekawa kto wszedł tam do nich i co zrobi nasz Freddie *__*
Dodawaj następny rozdział migiem.
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością <3
Pozdrawiam i weny życzę ;*
~Hermionija <3
Ps. U mnie nowa notka ;>
Scott. <3 Scott. Scott.
OdpowiedzUsuńNo i tyle.
Rozdział bardzo ciekawie interesujący i mnie bardzo ciekawie zainteresował.
Nie no świetny.
Trzyma w napięciu.
I jest Scotty. <3
omom. *.*
Czekam na ciąg dalszy.
Więcej Scotta!
Scott ładnie dogadał Krumowi.
Ale czemu Krum zawsze jest ten zły?
No nic.
Tytuł. Niewiarykurnagodnie dobry.
Życzę weny.
Pozdrawiam i ściskam.
Loony. <3
Batonik w sweterku... Widać, że Fred jest przygotowany na wszystko xD Rozdział super . ;D Wiktor podrywacz, fajny pomysł, nie ma co . Szkoda tylko dziewczyn . Czekam na kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuńPS U mnie nowa notka.
Tekst Scotta rządzi 4ever;)
OdpowiedzUsuńhttp://topin-zawszespoko.blogspot.com/
NOWOŚĆ.
ZAPRASZAM
Jak dobrze, że się rozchorowałam, bo dzięki temu mogłam przeczytać Twojego bloga. Na Merlina, jest genialny!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i masz zajebiste poczucie humoru, tytuł rozdziału zwala z nóg. *u*
Nie komentowałam każdego rozdziału, więc teraz rozpiszę się na temat całego bloga. :3
Ogólnie pomysł genialny, tak samo jak postacie, które stworzyłaś. Kocham po prostu. <3
Carmen i bracia? Wielbię. Ahh i jeszcze do tego ta atmosfera Ognistej... *w* No i jeszcze Rose, świetna postać.
Wielbię Draco, którego stworzyłaś. Jest, ehh, tak cholernie uroczy, że nojaniemogę. <3
Ale nic nie dorównuje Fredowi. Freddie. Fredzioszek. Freduś. Kochany rudzielec. <3 Na koniec tego rozdziału szkoda mi się go zrobiło, biedaczysko. ;_;
Ale co się dziwić Carmen. Starszy, przystojny facet, no to uległa. Mrr ach ci bed boje. <3.<3 XD
Jeszcze wracając do innych posraci, to ubóstwiam braci Black. Starsi bracia są najlepsi, a coś o tym wiem, bo sama mam takowego. <3
I jeszcze Scott - świetna postać. Drugo planowy, ale przeuroczy Scott. <3
Łomatko jadę do Hogwartu, chociaż by dla osobników płci męskiej, którzy tam są. *o*
Świetny blog, serio. <3
A i kiedy następny rozdział, bo nie mogę się doczekać? *^*
No co tu napisać, cudowny *w* Po prostu nic dodać nic ująć ;)
OdpowiedzUsuńAle coś mi nie pasuje, ahaa, ten koniec xD
Pisz szybko kolejny rozdział, weny :D
O matko! Zacznę od tego że :Po co oni powiedzieli Fredowi o tym pocałunku. Czyżby do sali wszedł Voldemort we własnej osobie? Nareszcie Scottowi się udaje w związku! Ale boję się o przyszłość Carmen i Freda '~'
OdpowiedzUsuń