wtorek, 5 marca 2013

38. "Gdybyś ty pamiętał co ty robiłeś na naszych oczach."

To była moja kopia wraz z Rose. Uśmiechnąłem się delikatnie i poprawiłem na łóżku.
-Cześć braciszku. - powiedziała moja kopia i poklepała w policzek.
-Witaj rudzielcu. - westchnąłem i podrapałem się po czole.
-Jak się czujesz? - spytała Rose siadając obok mnie na stołku.
-Coraz lepiej. Cameron, czy jak jej tam przyszła do mnie i ją zobaczyłem tuż po przebudzeniu. - odpowiedziałem z uśmiechem. - Kiedy mecz? - dopowiedziałem i spojrzałem na George'a.
-Jutro, ale sobie chyba nie zagrasz. - odpowiedział spokojnym tonem, a ja spojrzałem na niego zdziwiony i oburzony.
-Ale ja muszę zagrać. - burknąłem i szarpnąłem ręką trochę za mocno, bo spod poduszki wypadł kalendarz. Rose się schyliła i podała mi "zeszyt".
-Co to? - spytała Krukonka, a ja odebrałem od niej kalendarzyk.
-Nic ważnego. - mruknąłem czerwieniąc się delikatnie. W sumie to nie wiem z jakiego powodu się zarumieniłem. Coś było nie tak. Włożyłem kalendarz do tylnej kieszeni spodni i próbowałem powoli wstać.
-Co ty robisz? - spytała Rosie i złapała mnie pod rękę. Podbiegł do mnie George i pomógł uczennicy domu Orła.
-Idę na śniadanie. - wyjaśniłem ubierając szatę szkolną. Oni tylko westchnęli i nie chcieli się kłócić. Zaczęli mnie kierować ku Wielkiej Sali. Ważne jest to, że mogłem iść sam. Wszedłem do Sali i usiadłem obok Lee Jordana. Mój braciszek pożegnał się z Krukonką pocałunkiem i zasiadł z drugiej strony. Cholera, ja też chciałbym mieć dziewczynę, a przynajmniej taką o której pamiętam. Miło by było, gdyby dziewczyna codziennie rano całowała mnie na powitanie, gdy szła by na lekcje wysyłała by tęskne spojrzenie. Potem siedzenie razem na obiedzie, ciche szepty, często sprośne teksty i śmiech do rozpuku. Następnie wymykanie się na błonia, do jakiejś sali lub po prostu siedzenie w pokoju wspólnym przytuleni. No i na dobry koniec dnia pocałunek i zapewnienie, że kochasz, ewentualnie będziesz tęsknić. Tego mi brakuje. Westchnąłem głęboko i spojrzałem na uśmiechniętego braciszka.
-Co ?! - burknął on zdziwiony i wziął do ręki dwa tosty. Jednego posmarował Nutellą, a drugiego dżemem truskawkowym. Podsunął mi pod nos tego z czekoladą. Ugryzłem specyfik z ochotą. Coś ukuło mnie w sercu. Znam ten smak, tylko nie wiem skąd.
-Kto ci pokazał ten wymysł ?! - spytałem z uśmiechem i dojadłem tosta.
-Carmen. - odpowiedział on i zatopił zęby w swoim śniadaniu. Carmen, czyli ta dziewczyna co u mnie dziś rano była ?! Chyba tak. Rozejrzałem się, ale nigdzie przy naszym stole jej nie było. Zobaczyłem ją dopiero, gdy spojrzałem na stół Ślizgonów. Siedziała obok Malfoya, który jakoś ostatnio nie wiedzieć czemu nie dokucza nam prawie wcale. Głaskała jakąś zdruzgotaną blondynkę po plecach. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę i ujrzałem moją kopię. - Podoba ci się ? - spytał najzwyczajniej na świecie, a do nas przysiadła się Rose. Wzruszyłem tylko ramionami i zrobiłem sobie tego samego tosta.
-Co macie pierwsze ? - spytała Krukonka i ujęła dłoń mojego bliźniaka.
-Chyba transmutację, a ty ? - odpowiedział pytaniem George i pocałował ją w policzek.
-Ludzie, ja tu jem. - burknąłem przełykając kolejny kęs tosta. Oni spojrzeli po sobie.
-Gdybyś ty pamiętał co ty robiłeś na naszych oczach. - westchnęła ciężko Rosie. Spojrzałem na nią zdezorientowany. Żorż zaczął się śmiać, trochę psychicznie, ale w sumie to Weasley, więc nie ma się czego obawiać. Przewróciłem teatralnie oczami i znów zatopiłem zęby w Nutelli.
-Skarbie, my z Fredem musimy już iść na zajęcia. Do obiadu. - mruknął czule George i poderwał się z siedzenia, po czym klepnął mnie mocno w plecy. Kanapka wypadła mi z ręki.
-Zapłacisz mi za to debilu. - burknąłem na niego i zacząłem zbierać dupę. On tylko się uśmiechnął, pocałował Rose i ruszyliśmy na zajęcia.
~Przejdźmy do mojej Carmi. Teraz wstała i rusza dupę wraz z Rosie na zajęcia, które mają razem. Tak w sumie, to nie chce opisywać szkoły, więc weźmy eliksiry, czyli ostatnią lekcję. Gryffoni mają zajęcia ze Ślizgonami. Oczywiście piwnooka siedzi ze Scottiem. *perspektywa Carmen* ~
Snape wszedł do Sali trochę z wyższością i zaczął sprawdzać listę. Przy moim nazwisku jakby delikatnie drgnął mu kącik ust. Tym razem uczyliśmy się o Amortencji, oczywiście panna Granger błyszczała intelektem.
-Co czujesz Car... panno Black ? - spytał lekko się strofując. Uśmiechnęłam się.
-Czuję zapach wiatru po burzy, tak w sumie to trochę Ministerstwa Magii, perfum mojego braciszka, no i ... No i nie ważne Sev... profesorze Snape. - odpowiedziałam z uśmiechem. Pomyślałam o ostatnim zapachu. To był zapach Nory zmieszany z męskim dezodorantem. Prychnęłam, a Sev zwrócił się do Dracusia.
-A pan, panie Malfoy ?! - spytał patrząc na blondyna. On pociągnął mocno nosem.
-Ja, profesorze, czuję woń domu Blacków, perfum... pewnej dziewczyny. - w tym momencie spojrzał na mnie przez ułamek sekundy. - Oraz zapach Nutelli. - dodał i tym razem już otwarcie odwrócił wzrok ku mnie. Posłałam mu buziaka w powietrzu. Zauważyłam, że wśród Ślizgonek zapanował istny rozgardiasz. Chyba każda myślała, że to o nią chodzi Dracusiowi. Podeszłam cichutko do blondyna i zaciągnęłam go do tyłu. Severus kontynuował odpytywanie.
-Po pierwsze to jest mgiełka tłuku. Po drugie teraz cały dom Węża będzie huczał. Po trzecie co cię wzięło na takie wyznanie. Po czwarte. - urwałam i złapałam go za dłoń. - Dziękuję. - powiedziałam całując go w policzek. Malfoy się uśmiechnął i doszedł do grupy uczniów słuchających Severusa. Lekcja minęła dosyć szybko, więc miałam trochę czasu by pójść do biblioteki. W niej o dziwo zauważyłam moją przyjaciółkę i Olivera. Usiadłam obok nich.
-Cześć Carmen. - zaczął miłym tonem Olie. Uśmiechnęłam się do niego.
-Witaj Oliverze. - powiedziałam uroczystym tonem i puściłam mu oczko. Potem szybko zagłębiłam się w lekturze. Mugolskiej lekturze.
~Walnę teraz przemyślenia tego z luką w pamięci. *perspektywa Freda*~
Usiadłem w Wielkiej Sali obok brata. Za nim siedziała Rose, która jakoś nie przejmowała się, że to nie jest jej stolik.
-Ile szlabanów ? - spytała wesoło Rosie. Uśmiechnąłem się do niej, a mój brat westchnął.
-Tylko 3. - odpowiedział czułym tonem. - A ty ? - dodał chwytając uczennicę domu Orła za dłoń.
-Szlaban z Carmen u Sprout. - powiedziała szczerząc się niemiłosiernie. Wyciągnąłem swój kalendarzyk i zacząłem czytać od momentu, na którym ostatnio skończyłem. "Dziś był Bal u Malfoy'ów. Nie byli zbyt przyjaźnie do mnie nastawieni, ale sukienka Carm wszystko rekompensowała. Niestety potem przylazł ten Crouch i się z nią całował. Najgorsze 20 sekund mojego życia. No dobra. Potem przybył ojciec Blacków. Carmi nie była zachwycona. Ważne, że zawsze może na mnie liczyć." I na tym kończy się ta krótka notatka. Wstałem i pożegnałem się z uczniami i ruszyłem do swojego dormitorium. Ległem na swoje łóżko przesiąknięte zapachem czekolady. Co jest do jasnej cholery ?! Dobra. Pierdolić to. Coś wymruczałem pod nosem i szybko zasnąłem. Obudziły mnie promienie jesiennego słońca. Usiadłem jak po 5 Ognistych na łóżku i przeciągnąłem się. W łóżku swoim spał jeszcze mój bliźniak i Lee. Scotta nie było widać. Dziś jest mecz Quidditcha. Wstałem i ubrałem się szybko. Mam jeszcze godzinę do śniadania, więc z chęcią sobie polatam. Wypadłem szybko z zamku i pognałem do szatni, gdzie przebrałem się w strój i dopadłem moją miotłę. Wyszedłem szybko z szatni i spostrzegłem, że dwie osoby śmiejąc się odrzucają sobie krążąc ponad mną kafla. Rozpoznałem Scotta i Carmen. Wlazłem na miotłę i wzbiłem się w górę.
-Można się dołączyć ? - spytałem tym samym powodując motylki w brzuchy. Gińcie, sok trawienny wszystko zeżre. Blackówna spojrzała na mnie z uśmiechem i iskierkami szczęścia w oczach.
-Pewnie. - odpowiedział za nią Farro. Zaczęliśmy podrzucać kafla i fajnie się bawić. W pewnej chwili panna Black oberwała ode mnie. Niby nic się jej nie stało, ale podleciałem do niej i pytałem czy wszystko jest dobrze.
-Oczywiście, że jest okaa. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Cała wczorajsza kolacja zawirowała mi w brzuchu. Zarumieniłem się delikatnie. Może ten notesik nie kłamie ?! Jeszcze nie wiem, ale chcę to sprawdzić.
~Przejdźmy od razu ze stania do meczu Quidditcha, a dokładniej 5 minut przed nim. Pragnę przypomnieć, iż Krum jest szukającym, bo Potter jest w Durmstrangu. *perspektywa Carmen*~
Kopnęłam delikatnie Scotta na szczęście. On tylko westchnął.
-Mugolski przesąd. - burknął, ale zrobił to samo. Zaśmiałam się i wyszłam wraz z drużyną na boisko. Znalazłam na trybunach Rose i jej pomachałam. Ten mecz, czego jeszcze nie wyprostowałam, graliśmy z Puchonami. Podeszłam do Scotta.
-Komu będzie kibicować Tatia ? - spytałam ze śmiechem. On tylko wzruszył ramionami i wzleciał do góry, jak zresztą wszyscy z mojej drużyny. Rzucili trzy piłki i zaczęliśmy za nimi gonić. Zdobyłam kilka punktów, co oczywiście nie znaczy, że nic nie przepuściłam. Scottie zajebiście broni te najtrudniejsze, ale te proste spierdolił. Podleciałam do niego.
-Kurwa. - mruknął pod nosem. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
-Nie denerwuj się. Oddychaj głęboko i dasz radę. - wyjaśniłam szybko i odleciałam kilka metrów. Farro od tej pory obronił wszystkie.Wreszcie Krum złapał znicza i wygraliśmy przewagą zaledwie 40 punktów. Zleciałam na dół. George gratulował wszystkim udanego meczu. Bardzo się cieszyłam z wygranej i znów pocałowałam Freda w policzek. On się zarumienił i poszedł do szatni. Z trybun zszedł Draco i uściskał mnie mocno.
-Moja krew. - mruknął mi w ramię. Zaczęłam się śmiać.
-Śnisz skarbie. - odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. Ruszyłam już po gratulacjach do Wieży Gryffońskiej oblać zwycięstwo. Szybko zajęłam swoje ulubione miejsce i niespodziewanie przytulił mnie...
_________________________________________________________
Jest i TAA DAAM. :3 No dobra. Nie wiedziałam kompletnie co napisać, więc proszę się nie obrazić, jeśli to po prostu będą jakieś brednie. Ponad to dziękuję za ponad 5 i pół tysiąca wyświetleń. Kocham was. :**

12 komentarzy:

  1. I jeszcze za to, że strasznie krótkie. Przepraszam najmocniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak planujesz tylko 55 to dawaj dłuższe ;D przeboleję jak jeden dzień będziesz dłużej pisać, a za to rozdziały będą dłuższe hłe hłe hłe xD. Ach wiem jestem the best :3 .

      Usuń
  2. Awwww *.*
    Ten dzienniczek Fredzia, jest no zajebisty <3
    Albo moment z amortencją ;3 Słodkooo ;d
    Rozdział jak zwykle genialny ;*
    Czekam na więcej i więcej. ;> Mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział ;d

    Pozdrawiam
    ~Hermionija <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzecz jasna Fred albo Dracon. Hym.. ta jasne amortencja Draco, ale myślał o Carmen, dlaczego nie o Ninie? I od kiedy Black'ówna jedzie Nuttelą. Hah Nuttela ważna rzecz. "Komu będzie kibicować Tatia?" No właśnie komu. Krum szukającym? Taki byk się do tego nie nadaję... Hym.. ale dlaczego go wgl nie wywalili ? Dobrze, że ma ten dzienniczek. Ale on nie wystarczy, dodatkowo jak dowie się, że to przez Carmen nie będzie za dobrze. Rozdzialik świetny debeściaku ty mój :3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra Cii... Draco na pewno nie bo w Wieży Gryffońskiej :D No to Scottie lub Fred. Ale bardziej Scott ;) .

      Usuń
  4. Dziennik Frada <33
    Kto ją przytulił?!?! ;__;
    I czemu Draco czuł zapach Carmen?! Przecież to kuzynostwo ;__;
    Rozdział cudownyy :)
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Amortencja rządzi;d
    Nowy rozdział:
    http://topin-zawszespoko.blogspot.com/
    Zapraszam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej! kolejny udany rozdział ^^, mam nadzieję, że Freddie odzyska pamięć. Tak czy siak nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D pisz dalej, weny i takich tam innych głupot XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Freddie ma juz z nia do jasnej cholery byc, jak nie to cie znajde na google maps i ci wleje!!! Niech go caly czas caluje w policzki i w ogole to wszytko, nie musi sobie przypominac, ale niech sie po raz kolejny zakocha!! I niech krum do Azkabanu pojdzie, Crucio uzyl!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    skdjhasjkdhksjhdk
    Lexie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ech.. suuper? nie to za mało.. świetnie? nie też nie pasuje.. niewierykurnagodnie dobry rozdział. :)
    życzę weny i pozdrawiam. Loony. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze że Fred pisał w tym swoim kalendarzyku... gdyby nie to to strach pomyśleć co by się stało! Fajnie że wygrali!

    OdpowiedzUsuń