sobota, 9 marca 2013

39. "Avada Kedavra."

Nieoczekiwanie przytulił mnie Lee Jordan. Zaśmiałam się szczerze i pocałowałam czarnoskórego w policzek.
-Gratuluję Carmi. - powiedział i odszedł do Angeliny, która nie wyglądała na zachwyconą. Do pokoju wspólnego weszli inni Gryffoni. Fred podszedł do mnie.
-Czy dasz się zaprosić na krótki spacer ? - spytał całując mnie w dłoń. Zarumieniłam się delikatnie i przytaknęłam. Wstałam, a Weasley złapał mnie za rękę. Wyszliśmy z Wieży i ruszyliśmy powoli ku jakiemuś opuszczonemu pokojowi. - No... To jak tam wrażenia po meczu ? - spytał z uśmiechem i niespotykaną u niego nieśmiałością. Spojrzałam mu w oczy. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Przymknęłam powieki, a jego usta delikatnie musnęły moje wargi. Po chwili odsunął się ode mnie. Ujrzałam małe iskierki w jego oczach. Złapałam go za dłoń i jakby nigdy nic popchnęłam w stronę, w którą zmierzał wcześniej. On zaśmiał się uroczo i zaprowadził mnie do jakiejś starej klasy. Na środku stało coś wielkiego zakrytego płótnem. Fred odkrył to coś i ujrzałam gigantyczne lustro. Dotknęłam je delikatnie palcami i przeczytałam napis : "AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄWT EIN MAJ IBDO". Spojrzałam zdziwiona na Weasleya.
-Co to znaczy ? - spytałam nie wiedząc o co może chodzić. 
-Przeczytaj od tyłu. - podpowiedział rudy kładąc swoje dłonie na mojej talii. Przeczytałam napis i uśmiechnęłam się delikatnie. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam siebie jaką małą dziewczynkę, która przytulała jakiegoś gówniarza, z długimi włosami i piwnymi oczami. Za nami stał Alastor. Zawsze taki sam... To było moje pragnienie ?! Ja i brat. No w sumie po ostatniej kłótni nie było za kolorowo. Spojrzałam na Freda. - Co widzisz ? - spytał całując mnie w szyję. 
-Siebie i Rudolfa. Byliśmy dziećmi. Za nami Alastor... - wyszeptałam wpatrując się w lustro z dziwnym wyrazem twarzy. - A ty ? - dodałam patrząc mu w oczy.
-Ja widzę siebie oraz George'a. Robimy kawały. - wyszeptał on i zakrył zwierciadło. Fred pocałował mnie w policzek. Ruszyliśmy ku Wieży Gryffonów. George dopadł młodszego bliźniaka i zatargał go dalej. Weszłam do pokoju wspólnego. Ognista lała się litrami. Ktoś wcisnął mi szklaneczkę wypełnioną płynem w dłoń. Upiłam kilka łyków i usiadłam na fotelu. Zaraz z głośników buchnęły pierwsze takty piosenki Fatalnych Jędz. Potarłam dłońmi powieki. Obok mnie usiadła Rose. 
-Fred już odzyskał pamięć ? - spytała z uśmiechem. Wzruszyłam ramionami i upiłam kilka łyków Ognistej. Do Wieży weszli rudzi bliźniacy. Młodszy pomógł mi wstać, po czym usadowił mnie na swoich kolanach. Spojrzałam mu w oczy. 
-Pamiętasz mnie ? - spytałam i pogładziłam go delikatnie po policzku. 
-Przypomniałem sobie przez kalendarz, no i przez ciebie. - wyszeptał Freddie cicho i ukrył swą twarz w moich włosach. Uśmiechnęłam się szczerze i przytuliłam go mocno. On odsunął się ode mnie, a ja wypiłam Whisky do końca. Wstałam z jego kolan i podeszłam dziarskim krokiem do baru.Nalałam sobie bursztynowego płynu. Za mną stanął Krum. 
-Carmen. - wyszeptał i położył swoją dłoń na moim ramieniu. Usta zwęziły mi się w cieniutką linię. Odwróciłam się do niego próbując zachować dość duży dystans. - Przepraszam. - dodał, a mnie zamurowało. 
-Przecież... Ale... CO ?! - wydukałam przerażona. Dotknęłam delikatnie jego twarzy, a on uśmiechnął się lekko. Opamiętałam się i chwyciłam szklankę. Upiłam wielki łyk i łypnęłam na niego oczami. 
-Przepraszam. Teraz widzę, że niepotrzebnie cię zmuszałem do miłości. Ty kochasz tego zdrajcę krwi. - wyjaśnił, a moje kąciki ust się nieznacznie podniosły. Czy to był sen !? Wiktor Krum, ten sam, który mnie torturował, który mnie nie szanował, który chciał mnie wykorzystać, po prostu przeprosił mnie. To mi się w głowie nie mieści. Mrugnęłam oczami i zobaczyłam wszechobecną ciemność. Na środku kulił się jakiś człowiek. Miał długie brązowe włosy. Uniósł głowę i zobaczyłam piwne oczy mojego braciszka. 
-Rudolfie. - zagrzmiał jakiś syczący głos z wielkiego tronu przy ścianie. Rud nie miał odwagi spojrzeć w tamto miejsce. Znów się skulił. Jego włosy były przetłuszczone i posklejane. Oczy bez żadnego blasku, ale z wielkim bólem. Pod nimi wielkie, sine wory. Usta spierzchnięte, a nos jakby złamany i zakrwawiony. Na ciele widniało kilka ran. Dużych ran. Niektóre widziałam przez dziurawą i poszarpaną koszulę. Wyglądał strasznie. Spodnie ledwo na nim wisiały. Butów nie miał, a nogi były aż bordowe od krwi. Podeszłam do niego. Nikt mnie nie widział. Byłam jakby duchem, lub po prostu nieproszonym obserwatorem. Spojrzałam w stronę głosu. - Nie wypełniłeś swojego obowiązku. Musisz ponieść karę. - dopowiedział cichym i świszczącym w uszach sykiem. Zrozumiałam, że to Lord Voldemort. Obok jego tronu stała zakapturzona postać. Po chwili ściągnęła kaptur, a ja ujrzałam Ninę Riddle. 
-Bracie. - zaczęła i spojrzała na niego z wdzięcznością. - Mogę go zabić ? - dodała i uśmiechnęła się delikatnie. Zapadła niezręczna cisza. Stałam tam jak kołek. Nie potrafiłam się nawet ruszyć. Choćby drgnąć.
-Czyń honory. - usłyszałam cichutki syk, a Nina uniosła różdżkę. Moje źrenice się rozszerzyły.
-Avada Kedavra. - wyraźnie zaakcentowała każde słowo, jakby sprawiało jej to nie małą przyjemność. Z jej różdżki wystrzelił zielony promień i trafił w mojego brata. Jego ciało uderzyło o ziemię z głośnym plaskiem. Z tronu dosłyszałam śmiech, szyderczy chichot. Poczułam się mokra i otworzyłam oczy. Stała nade mną Rose wraz z Fredem i Scottem. Za zielonookim stała Tatia, która trzymała go za dłoń. 
-Carmen, dzięki Bogu żyjesz. - westchnęła głęboko Rose i przytuliła mnie mocno. Zaczęłam głęboko oddychać i jakby krztusić się powietrzem. Zrobiło mi się nie dobrze. 
-Potter. - wyszeptałam, a oni zawołali Wybrańca. Spojrzałam mu w oczy. 
-Widziałem. - mruknął ledwo zauważalnie. Moje oczy się zeszkliły, a po policzkach poleciały łzy. Potter mnie przytulił. - Bardzo mi przykro. - dodał, a ja wtuliłam się w niego mocno. To przecież nie może być prawda ! Rudolf musi żyć. Musi. Tym samym, znaczyło by to, że Nina jest po stronie zła. Wstałam i wybiegłam z pokoju wspólnego. Byle do lochów. Po drodze potrąciłam kilkoro uczniów i zarobiłam szlaban od Filcha, ale wreszcie dopadłam drzwi do lochów. Zaczęłam walić w nie pięściami. 
-Otwórzcie to do cholery. - wrzasnęłam, po chwili wrota się uchyliły, a ja wpadłam do środka. - Jest Nina ? - wypaliłam szybko i oparłam dłonie o kolana ze zmęczenia. Wszyscy Ślizgoni popatrzyli po sobie. - Pytam się czy jest Nina ?! - wydyszałam i opadłam na kanapę między Crabbem, a Goylem.
-Zabrali ją dzisiaj po śniadaniu. - wypalił Blaise. Moje oczy rozszerzyły się najbardziej jak to możliwe. 
-Ale kto ją zabrał ? - spytałam bliska szlochu. Zabini spojrzał na mnie jak na idiotkę. 
-Przylazła jakaś kobieta z długimi czarnymi włosami. Powiedziała dyrektorowi, że jest jej matką i ją zabrała. Ot cała filozofia. - wyjaśnił obojętnym tonem ciemnoskóry. Cholera. Wstałam i czym prędzej pobiegłam do pokoju Draco. Wpadłam tam najszybciej jak mogłam. Malfoy patrzył się tępo w okno. 
-Draco. Rud nie żyje. - wysapałam i przytuliłam blondyna. Jego dolna warga zaczęła drgać, a z oczu potoczyły się łzy. Wiedziałam, aż za dużo więc i ja pozwoliłam sobie na okazanie emocji. 
-Zabrali Ninę. - wyszeptał mi Malfoy w ramię, a ja westchnęłam głęboko. On mi nie uwierzy... Odsunęłam się od blondyna i usiadłam na jego łóżku. Otarłam łzy i spojrzałam mu głęboko w oczy. 
-Nina zabiła Rudolfa. - wyszeptałam, a po moich policzkach znów spłynęły łzy. 
-Łżesz. - zawołał kuzyn i otworzył okno. Wciągnęłam dużo powietrza i stanęłam przy nim. 
-Okłamałam cię kiedykolwiek ? - spytałam łamiącym głosem. On zaprzeczył ruchem głowy. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam. 
~No to teraz przejdźmy do naszej zdziwionej grupki Gryffonów. *perspektywa Rose*~
Wszyscy patrzyliśmy na Wybrańca. 
-Potter, do cholery, mów o co chodzi. - krzyknęłam i tym samym uciszyłam wszystkie szepty. George ściskał mi z niepokojem dłoń, a Fred patrzył tępo w Wybrańca. On tylko podniósł głowę, bo do tej pory kulił się na środku pokoju. Zielone oczy zaświeciły pod wpływem łez. 
-Rud... Rudolf... - wyjąkał i wstał. Nabrał powietrza i spojrzał mi w oczy. - Zabiła go... - dodał i zacisnął mocno powieki. Stałam tam jak wbita w ziemię. George objął mnie ramieniem, a ja nadal nie komunikowałam ze światem realnym. Przełknęłam głośno ślinę. 
-A... Ale. - wyszeptałam, a po moich policzkach spłynęły łzy. Traktowałam Rudolfa jak swojego czwartego brata. Często spędzał ze mną i z Carmi czas. - Kto ?! Kto go zabił ? - spytałam cichutkim tonem. Potter nie odpowiedział tylko wstał i poszedł do siebie do dormitorium. Cholera. Zawsze musi być jakaś tajemnica. Wtuliłam się w George'a. Gryffoni patrzyli po sobie i szeptali coś pod nosami. Rudy wziął mnie za dłoń i wyprowadził na błonia. Byłam mu wdzięczna.
-Lubiłaś Rudolfa ? - spytał z jakby delikatną zazdrością. Otworzyłam usta i wypuściłam nimi masę powietrza. 
-Był jak mój brat. Był jak Xavier. Opiekuńczy i miły. - wyszeptałam i odetchnęłam głęboko. Usiadłam pod najbliższym drzewem i oparłam się o nie. 
-Xavier jest najstarszy, tak ? - spytał George nieśmiało. Pokiwałam głową w geście przytaknięcia. 
-Tak. Potem jest Lucas i wreszcie Bill. - wyjaśniłam i przejechałam dłonią po włosach. Na niebie zauważyłam sowę Bachusa i Romulusa. Nie rozumiem tylko dlaczego to właśnie Carm miała wizję ?! Przecież nigdy nie było takiego czegoś. Spojrzałam na George'a. On się delikatnie uśmiechał. Przysunęłam się do niego i pocałowałam delikatnie w  usta. On pogładził mnie po dłoni i przytulił mocno. - Jesteś cudowny. - wyszeptałam i zamknęłam oczy. 
~Po tym uroczym fragmencie przejdźmy znów do mojej Carmi. Teraz idzie do swojej wieży i wypłakuje sobie oczy po stracie Rudolfa. *perspektywa Carmen*~
Przyleciała Carmen i dała mi list. Odwinęłam pergamin. "Skarbie. Rud zniknął. Nie wiemy gdzie go szukać. Kochamy i bolejemy Bachus, Romulus i Syriusz. P.S. Odpisz jak najszybciej." Oni o niczym nie wiedzą. Usiadłam na ławce i wyczarowałam kawałek pergaminu i pióro. "Kochani. Rudolf nie żyje. Miałam wizję. Potter też ją miał. Bardzo mi przykro. Przybędę do was na weekendzie. Jeszcze 2 dni. Kocham i ubolewam Carmi. P.S. W życiu trza być twardym, a nie miętkim." Przyczepiłam liścik do nogi Carmen i ucałowałam ją w główkę. Odleciała szybko przez okno. Zamknęłam oczy i wpadłam, na jedną z najmniej spodziewanych osób tutaj, w Hogwarcie. 
-Co ty tu robisz ? - spytałam patrząc się w brązowe oczy chłopaka. On przytulił mnie mocno. 
-Przepraszam. Chciałem temu zapobiec. - wyszeptał on, a ja wtuliłam się w niego.
_________________________________________________________
No i zabiłam Rudolfa. Strasznie nad tym ubolewam. Btw. okropnie przepraszam, że kogokolwiek zabiłam. Rozdział dosyć mi się podoba, ale ukazuje Ninę w gorszym świetle. Czekam na wasze komentarze. :*

14 komentarzy:

  1. Szczerze? Nie ubolewam nad śmiercią Rudolfa... Jakoś mi nie przeszkadzał... Jego śmierć też nie :D Tak, wiem. Jestem okrutna ^^
    Za to szkoda mi Carmi. Aż żal patrzeć, jak na tych liścikach coraz mniej osób się podpisuje...
    Jedyne szczęście jak na razie to to, że Freddie odzyskał pamięć ♥
    Jakaś akcja z Niną.... Podoba mi się ^^
    "Za zielonookim stała Tatia, która trzymała go za dłoń. " <--- ajj. No trzeba było! :D
    Świetny rozdział... W sumie to jak zwykle no ale... :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W życiu trza być twardym, a nie miękkim <333 No dokładnie.
    Zabiłaś Rudolfa, jak mogłaś ? ;(
    Nie, no bardziej to ja lubię Syriusza, więc płakać nie będę ;d
    Uroczy fragment z Rose i George'em podejrzewam, że Klaudii się on bardzo spodoba ;>
    Nie, no mi też się bardzo podobał !
    Awwww *.*
    Wizja Pottera i Blakównej <3
    Zawsze lubiłam te wizje xd

    Rozdział świetny, czekam na następny <3
    Weny życzę ;]
    Pozdrawiam :*
    ~Hermionija ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD Ja piszę rozdział, a Black mi fragment twojego komentarza wysłała na fb :D No tak, ale wy myślicie o mnie :3 Czuję się zaszczycona :D Hłe hłe hłe Xavier zawsze spoko, nawet nie wiedziałam, że Rose traktowała Rudolfa jak czwartego brata. Słodko powiem Ci słodko :D Czy bardzo ? hym no ^^. ale i tak mój ulubiony to 14 :D

      Usuń
  3. Witaj ;D!!

    Ja Cię tak strasznie przepraszam, że dopiero teraz nadrobiłam Twoje opowiadanie, ale masz trochę tych rozdziałów, więc trochę czasu mi to zajęło ^^

    Ogólnie bardzo podoba mi się jak ukazujesz uczucia w tym opowiadaniu. Robisz to zwięźle i całe opowiadanie jest przepełnione pięknymi opisami. Carmen wydaje mi się osobą dość zrównoważoną, która wie czego chce od życia i od jednego z Wesleyów ;D Oczywiście, chętnie będę czytać dalsze rozdziały, nie ma opcji, że nie! Nigdy nie lubiłam dość tych braci W, ale zaczęłam ich postrzegać troszeczkę inaczej ^^ Jestem pozytywnie nastawiona do Twojej twórczości, powiadamiaj mnie proszę o rozdziałach na [cienie-szalenstwa], dodaję Cię tam również do linków i zapraszam do siebie na czwarty rozdział. Ale to tak na marginesie, jakbyś miała ochotę ;D

    AAA.. I jakbyś kiedyś coś zaczęła jeszcze pisać, to daj znać. Podoba mi się Twoje pismo ^^
    Pozdrawiam serdecznie i z góry przepraszam za błędy!
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe i motywujące słowa, ale ja tworzyłam Carmen na mój wzór, a więc wątpię, iż jestem osobą zrównoważoną... Bynajmniej nie psychicznie. :3

      Usuń
  4. Świetnie ;), szkoda, że coraz więcej osób ginie, ale to wprowadza coś ciekawego w te twoje rozdziały. Szkoda mi Carmen, już straciła drugiego i chyba najbliższego jej brata. No cóż, ty tu jesteś pisarką ;P Tak czy siak, rozdział super i czekam na kolejne ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobrze nareszcie przeczytałam całość :D Na początek ach uroczo, ale z zazdrością o twojego brata ? ... okej. No cóż mogę dodać kim jesteś i co zrobiłaś z Patrycją? Rud był na twojej liście postaci, które przeżyją ! A nie zginą ! Wizja może być nie prawdę i to tylko złudzenie które wywołał Voldemort. Przynajmniej póki nie znajdą ciała ja nie uwierzę. Wgl kiedy był pogrzeb tego co na początku zginął. I co wszystkich braci zamierzasz uśmiercić ? Suodki fragment na błoniach, nie wiedziałam, że Rud był jak mój brat cholera ile ja już ich mam xD Zapewne wpadła na Kruma i jeszcze nie znałam od tej strony Niny. Co, gdzie, jak ?! od kiedy wie i od kiedy Voldzio ją akceptuje... CO?! dogadują się ?! Musisz to wyjaśnić ! Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. ładnie, ładnie. Ale ta Nina. Nie rozumiem. Ale i tak świetnie. Rose i George suodko.. Pozdrawiam i czekam. Loony. =)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zawsze swietnie kochana :* niewiem jak moglas zabic ruda no ale niestety ktos ginac musi :'( coraz ciekawiej sie robi, czekam na wiecej!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś go zabić?!
    Nowość
    http://topin-zawszespoko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale jak to Nina?!
    A tak ją lubiłam ;__;
    No tak, i Rud x.x
    Biedna Carmi :(
    Pisz szybciej następny rozdział :)
    Weny ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. Słońce ty moje :* Nominuje Cię do The Versatile Blogger więcej informacji na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochana w twoim rozdzialeeeee <33
    Jest cudnyy *__* Jak napiszesz lepiej to będziesz jakomś cudotwórczynią EJ . !! ♥ ^^
    To jest naprawde świetny rozdział . ;*
    A na koniec komka Taki mały Spam który mam nadzieje przeczytasz. ;* -> założyłam kolejny blog nie o HP Ale mam nadzieje że ci się spodoba oto link -> www.magic-for-us.blogspot.com ♥
    Mam nadzieje że będziesz czytać i komentować oby dwa. <3
    Pozdrawiam twoja Rexi (niegdyś Ginny) ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiedziałam że jak się przeczyta napis z lustra od tyłu to wyjdzie to! Fajny pomysł :) Cudownie że Fred przypomniała sobie Carmen! <3 I jeszcze jedno: DLACZEGO ZROBIŁAŚ Z NINY POTWORA, KTÓRY ZABIŁ UKOCHANEGO BRATA CARMEN! No to tyle:) Świetnie piszesz i życzę weny :) Zapraszam do mnie :) http://inna-nie-znaczygorsza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń