niedziela, 17 marca 2013

41. "Aż cukier chrzęści między zębami."

Cho usiadła obok łóżka Cornera. Wziąłem Carmen za dłoń.
-Chodź. - mruknąłem, a ona nie stawiała zbytniego oporu. Ruszyliśmy po książki.
-Mogę pożyczyć tę bluzę ? - spytała z uśmiechem. Pokiwałem radośnie głową. Ona cmoknęła mnie w policzek. Zaśmiałem się wesoło i przytuliłem ją lekko. Weszliśmy przez dziurę pod portretem do pokoju wspólnego. Torba Carmen leżała przy fotelu. Zrezygnowany poszedłem do dormitorium. Zgarnąłem niewielki czarny plecak. Rudzi własnie się szykowali.
-Dzień dobry. - powiedziałem entuzjastycznie.
-Cześć. Coś ty taki uradowany ? - spytał Lee wrzucając coś na odwal do swojego plecaka.
-Właśnie dementor zaatakował Cornera. - mruknąłem patrząc na czerwoną różę w dłoni Freda. George również taką miał. - Co wy odwalacie ? - spytałem ze zdziwieniem. Zapomniałem o czymś ?! Dzień kobiet ?! Nie...
-Dziś w naszej szkole jest dzień dawania kwiatków ! - oświadczyli poważnymi głosami, a potem wybuchli śmiechem. - A tak serio to chcemy poprosić Rose i Carmen na randki. Jeszcze się nie pozbierały po śmierci Rudolfa. - dopowiedzieli z łobuzerskimi uśmiechami. Wzruszyłem ramionami z politowaniem. Machnąłem niedbale ręką i zszedłem ze schodów. Na dole czekała piwnooka.
-Idziemy ? - spytała i już kierowała się w stronę portretu. Zatrzymałem ją łapiąc za ramię. Ze schodów zeszli rudzi. Fred podszedł do mojej przyjaciółki.
-Zjesz ze mną kolacje ? - spytał podając jej chabazia. Ona złapała kwiatka mocno. Ja się dziwię, że to się jeszcze nie złamało.
-Po co mi to ?! Jestem hipogryfem ?! Mam to zjeść ?! Smaczne chociaż ?! - zaczęła się z nim droczyć. Weasley wyglądał na zmieszanego. Ona wybuchła śmiechem. - Taki żarcik. Pięknie dziękuję. - dodała i pocałowała rudzielca w usta. Przewróciłem oczami i usiadłem w fotelu.
-Weasley. Śniadanie. - usłyszałem głos George'a. Fred zmierzył go nienawistnym wzrokiem i złapał brunetkę za dłoń.
~No i jest cudnie. Teraz przejdźmy proszę do Niny. Stoi osłupiała w tym lesie. *perspektywa Niny*~
-A... Ale jak to ojca ?! - wyjąkałam nie do końca rozumiejąc sens słów Rudolfa.
-Powiem ci wszystko jeśli przysięgniesz, że nic nie powiesz Voldmortowi. - wyjaśnił i wyciągnął dłoń przed siebie. Ujęłam ją delikatnie. - Wszystko co powiedziałem, co powiem, i że w ogóle tu byliśmy nie ujrzy światła dziennego. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Przysięgasz ? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Bachusie. - mruknął piwnooki. Ten z rozpuszczonymi włosami podszedł do nas i wyczarował magiczną nić, która obwiązała nasze ściśnięte dłonie. I stało się. Już nikomu nie mogłam powiedzieć.
-Mów zatem. - powiedziałam chcąc udać wyższość. Oni oparli się o konary. Tylko Rudolf stał na swoim miejscu.
-Tak więc. Kiedy przenosiliście mnie nie mieliście pojęcia, że mam lusterko, którym mogę komunikować się z Syriuszem. Ojciec zaoferował siebie, by umrzeć poprzez śmiertelny strzał oddany przez ciebie. Chciał cie choć raz ujrzeć. Pragnął znów się do ciebie uśmiechnąć. Teleportował się i zażył eliksir wielosokowy. Zabiłaś mężczyznę, który opiekował się twoją matką i przez chwilę również tobą. Zaavadowałaś go bez skrupułów. - wyjaśnił brat Carmen i odwrócił się. Chcieli już odejść. Złapałam Rudolfa za ramię.
-Ale jak to opiekował się mną i moją matką ? - spytałam roztrzęsiona tą wiadomością. Piwne oczy wyrażały żal i głęboki ból.
-Zabiłaś go. Teraz się nie dowiesz. - powiedział tajemniczo i znikł. Reszta również. Cholera. Co to miało znaczyć ?! Usiadła pod jednym z drzew i przytuliłam kolana.
~Mniej więcej wyjaśniła tę kwestję. Teraz lecimy do Carmen. Siedzi właśnie na lekcji eliksirów. Byli Gryffoni- Puchoni, więc usiadła z Ronem, bo akurat pokłócił się z Harrym i Hermioną. *perspektywa Carmen*~
Cholernie nudna lekcja. Tym razem Severus darł się na Wybrańca, bo ten zrobił coś źle. Oparłam głowę na rękach.
-Kiedy on skończy ? - wyjęczałam zarzucając włosami do tyłu.
-Panno Black czy ma pani coś do powiedzenia ?! - nachmurzył się Snape. Spojrzałam na niego , a czarne oczy zaświeciły niespotykanym blaskiem.
-Oczywiście, że nie Severusie. - odpowiedziałam, ale delikatnie ziewnęłam.
-Black - szlaban. - mruknął trochę z politowaniem. Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam dozgonnie. Jego lekko zamurowało. Słodko. Aż cukier chrzęści między zębami. Dobębniłam jakoś do końca zajęć i wyszłam z klasy. Jeszcze tylko zielarstwo ze Ślizgonami i obiad. I dobrze. Dowlokłam się do szklarni i przywitałam z Dracusiem.
-Pracujemy razem ? - spytał patrząc na Scotta rozmawiającego z Ronem.
-Czemu nie ?! - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i ujęłam go za nadgarstek.Podeszła do nas Pansy.
-I ty znowu z nią ?! - mruknęła niezadowolona.
-Coś ci nie pasuje Parkinson ?! - odburknął jej Malfoy. - Ona skrzywiła się mocno i odeszła. - Jak się trzymasz mała ? - dodał patrząc mi w oczy.
-Jako tako duży. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. Nie lubię mówić o sobie. Szklarnia została otworzona. Weszłam szybko do środka i zajęłam jedno z dalszych miejsc. Obok stanął Zabini wraz z Parkinson. No to dupa.
-Dziś będziemy przesadzać mandragory ! Wiem, że przerabialiście to już na pierwszym czy drugim roku, ale warto do tego wrócić. - wyjaśniła nasza pani profesor. Założyłam nauszniki i rozejrzałam się po klasie. Nic nie słyszałam. Założyłam rękawiczki i zaczęłam wyciągać mandragorę. Nikt nie padł, więc wszyscy równiez zabrali się do pracy. Draco podsunął mi doniczkę, a ja spojrzałam w płaczące oczy roślinki. Wsadziłam ją ostrożnie do nowego naczynia i podlałam lekko. Spojrzałam na profesor Sprout. Ona się uśmiechnęła i uniosła kciuk ku górze. Odwróciłam się. Zobaczyłam Blaise'a i Pansy. Draco nie było. Czarnoskóry uśmiechnął się do mnie bezczelnie. Przewróciłam oczami i spojrzałam na mandragorę. Lekcja dobiegła do końca, a tlenionego nadal nie było. Gdzie go wywiało ?! Wyszłam ze szklarni ze Scottem.
-Na obiad. - mruknęłam i rozglądnęłam się za platynową czupryną. Weszliśmy do Wielkiej Sali. Przy stole Ślizgońskim siedział mój kuzyn. Uśmiechnął się do mnie. Usiadłam między Fredem, a Scottem. Wzięłam jakiegoś kurczaka, purre z ziemniaków i całkiem smaczną sałatkę. Zaczęłam jeść.
-Chyba z naszej randki nici. Przynajmniej nie dziś. Severus mnie przyskrzynił. - powiedział rudy nabijając na widelec pomidora.
-Mnie też skarbie. - odpowiedziałam radosna. Jego oczy zwiększyły się przynajmniej dwa razy. Weasley objął mnie ramieniem.
-To bardzo dobrze. - mruknął pod nosem. - Wręcz cudownie. - dopowiedział obłąkanym tonem. Odsunęłam się od niego delikatnie.
-Mam nadzieję, że nie będę siedzieć dłużej u Severusa po twoim pomyśle ?! - spytałam z nadzieją.
-Jak się uda to nie. - mruknął tajemniczo, wpił się w moje usta, wstał i poszedł.
-On coś kombinuje. - burknęłam zrezygnowana i położyłam głowę na ramieniu Farro. Scott zaczął się śmiać, a ja walnęłam go w klatkę piersiową. - Nie brechtaj, bo się trzęsiesz. - ofuknęłam go. On przestał i pogłaskał mnie po włosach.
-Jesteś cudowną przyjaciółką. - wyszeptał Scott. Wstałam i ruszyłam wesoła do dormitorium. Na łóżku siedziała Rose wraz z George'm. Rzuciłam torbę i wzięłam luźną, białą koszulkę Rudolfa. Oddałam bluzę Farro. Za to zarąbałam mu śliczny czerwony sweter i weszłam do łazienki.Ściągnęłam koszulkę i nałożyłam tę białą, a na to sweter Scotta. Związałam długie włosy w wysokiego kucyka. Wyszłam i włożyłam ciuchy do torby. Uśmiechnęłam się do Rose.
-Śliczny sweterek. - mruknęła ironicznie. - Nowy ? - dodała i pokazała mi język.
-Nie. Wyprany w Pervolu. - odpowiedziałam uśmiechnięta i wyszłam z pokoju. Ruszyłam do lochów. Miałam jeszcze 20 minut do szlabanu. Zapukałam do drzwi. Tłustowłosy otworzył mi wrota.
-Witaj. - powiedział Severus z delikatnym uśmiechem. Weszłam do sali i oparłam się o ławkę. - Słyszałem o Rudolfie. Bardzo mi go szkoda. - dodał z wyraźnym żalem. W moich oczach błysnęły łzy.
-Mi również. - wyszeptałam, a drzwi się otworzyły.
-Dobry. - powiedział Fred z uśmiechem i przytulił mnie lekko.
-Bez czułości panie Weasley. - mruknął Snape znów zimny i arogancki. - Panna Black będzie czyścić klatki sów, a pan Weasley pościera podłogę i umyje okna w Sowiarni. - dopowiedział Severus.
-A czym mamy to zrobić ? - spytałam i zdałam sobie sprawę, że to najgorsza rzecz jaka mogłam powiedzieć.
-Dziękuję ci Car... Black za przypomnienie. Różdżki. - mruknął profesor. Oddałam mu mój magiczny badyl. Fred tez oddał swój kij, ale niestety jakimś cudem był uśmiechnięty. Wzięłam szmatkę i wiadro z wodą. Ruszyliśmy wraz z rudzielcem do Sowiarni.
-Czemu się tak szczerzysz ? - spytałam delikatnie oburzona. On przystanął i pocałował mnie mocno. Weszliśmy do pomieszczenia. Wrzuciłam szmatkę do wiadra.
-Zamknij oczy. - powiedział Fred łapiąc mnie za dłoń. Trochę z lękiem, ale wypełniłam jego prośbę. Usłyszałam lekkie szuranie. - Już możesz. - dopowiedział, a ja ujrzałam czystą Sowiarnię. W dłoni Freda była jego różdżka. Spojrzałam mu w oczy. - Nic nie mów. W sali obok czeka niespodzianka. - powiedział z uśmiechem rudzielec. Wyszliśmy z Sowiarni i wleźliśmy do sali obok. Na środku stał pęknie przyozdobiony stół.
-To dla mnie ? - spytałam podchodząc do stołu. Weasley pokiwał twierdząco głową i odsunął mi krzesło. Usiadłam z wrodzoną gracją. Podwinęłam delikatnie rękawy swetra Scotta.
-Ślicznie wyglądasz. - skomplementował mój ubiór rudzielec.
-Dziękuję. - odpowiedziałam patrząc na niezbyt wykwintną kolację. - Jesteś cudowny. - dodałam i wzięłam jednego z tostów z czekoladą. Ugryzłam chleb. Na stole błyszczały dwie świece. To było piękne zjawisko.
-Bardzo się cieszę, że ci się podoba. - odpowiedział gryząc swojego tosta. Po chwili usłyszałam głos Celestyny Warbeck. Jejku.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem ?! - spytałam zachwycona. On aż otworzył usta ze zdziwienia. - Co ?! - mruknęłam nie rozumiejąc jego reakcji.
-Powiedziałaś o mnie chłopak. - wykrzyknął, wstał przewracając krzesło z impetem i przytulił mnie mocno.
-Dusisz mnie. - wymamrotałam ostatkiem sił, a on puścił mnie i spojrzał przepraszająco. Pocałowałam go namiętnie.
~Pewnie zastanawiacie się co się stało z siostrą Czarnego Pana ?! *perspektywa Niny*~
Usiadłam do kolacji z bratem. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny.
-Dobrze się spisałaś. - powiedział cichy i świszczącym w uszach głosem Voldemort. - Będziesz świetną Śmierciożerczynią. - dodał z uśmiechem.
-Mogę odejść od stołu ?! - spytałam z udawaną odwagą. On machnął lekko dłonią. Wstałam i ruszyłam do swojego nowego pokoju. Usiadłam na wielkim zielonym łożu z baldachimem. Wzięłam zeszyt i zaczęłam szkicować twarz Rudolfa wykrzywioną w bólu. - Anty talent się objawił. - mruknęłam pod nosem. Odłożyłam zeszyt i podeszłam do okna. Po ulicy  szła jakaś dość dziwna dziewczyna. Skręciła do naszego dworu. Zbiegłam po schodach, aczkolwiek ukryłam się za jakimś filarem. Voldemort otworzył jej drzwi, a ja ujrzałam dziewczynę, na oko 3 lata starszą. Miała długie, czarne włosy, a ubrana była w czerwoną, długą i "pajęczą" suknię. Kobieta przytuliła mojego braciszka.
-Witaj Tommy. - powiedziała entuzjastycznie. O kurde. Mnie, rodzoną siostrę, zabił za nazwanie go po imieniu, a ona ?!
-Witaj Dianno. - odpowiedział Voldemort otrzepując szatę. - To jest moja siostra. - dodał i wskazał na mnie dłonią.
-Dobry wieczór. - powiedziałam z delikatnym lękiem. Dianna podeszłą do mnie i przytuliła mocno.
-Będę cię uczyć Czarnej Magii. - powiedziała, a jej prawie białe tęczówki zaświeciły się. Tym to mnie zaskoczyła.
-Nino, jest już późno. Idź spać. - mruknął mój brat. Usłuchałam go i poszłam do siebie. Dość szybko zasnęłam.
~Trochę pogmatwałam, a teraz przejdźmy do Black. *perspektywa Carmen*~
Skończyliśmy karę, więc ruszyliśmy do Wieży Gryffonów.
-Mówiłam już, że jesteś cudowny ?! - spytałam z uśmiechem.
-Owszem. - odparł Fred nieskromnie. Walnęłam go w ramię. Do nas podbiegła jakaś dziewczyna i uwiesiła się na szyi Weasley'a. - Phobe ?! - krzyknął, a mnie olśniło. To była ta sama dziewczyna, która całowała Freda, gdy kiblowałam w Skrzydle Szpitalnym.
-Co ty tu robisz z nią ?! Zdradzasz mnie ?! - spytała kładąc dłonie na biodrach. Uniosłam brew do góry mocno zszokowana.
-Phobe my już nie jesteśmy razem. Nie. Czekaj. Wróć. My nigdy nie byliśmy razem. - wyjaśnił rudy kładąc mi dłonie na talii.
-Freddie, przecież było nam tak dobrze. - wyjęczała dziewczyna. Rudy cofał się do wieży mrucząc pod nosem, że jest obłąkana. Zatrzymałam go.
-Z jakiej racji twierdzisz, że nadal kochasz Weasley'a ?! Czemu właśnie jego ?! Masz jakich kolwiek świadków waszego domniemanego chodzenia ?! - mruknęłam podchodząc do niej o krok bliźej po każdym pytaniu. Ona wykrzywiła twarz w wielkim grymasie. Ujrzałam borsuka na jej szacie. Poczułam dłoń Freda na moim ramieniu.
-Ponieważ to wszystko prawda. - wysyczała Phobe przez zęby. Ścisnęłam różdżkę w kieszeni.
-Chodź skarbie. - wyszeptał mi rudy błagalnie na ucho. Uwolniłam się z jego uścisku. Teraz stałyśmy naprzeciw siebie z wyciągniętymi różdżkami.
-A co tu się wyprawia ?! - wykrzyczała Minerwa. Opuściłam powoli różdżkę. Podeszłam do Freda. - Gryffoni i Puchoni tracą po 15 punktów przez was. - dodała urażona moim zachowanie McGonagall. Spojrzałam na Phobe z mordem w oczach. Weasley nie miał już siły, więc przerzucił mnie sobie przez ramię i skierował swe kroki ku naszej wieży. Postawił mnie dopiero pod obrazem.
-To nie było potrzebne. - ofuknęłam chłopaka i weszłam do środka. Zobaczyłam jedną z najdziwniejszych rzeczy w moim życiu, a przynajmniej, którą mogłabym tu zobaczyć...
_________________________________________________________
Ja pierniczę :3 Nie miałam neta... Głupie oceny... No, ale nie ważne. Dziękuję za ponad 6.700 wyświetleń. To dla mnie wiele znaczy. :3 Rozdział w sumie mogę zadedykować Loony, Hermioniji, Klaudii i Wiktorii. Co do tego ostatniego tłuka to chciałabym polecieć z reklamą. :3 Jeśli chcecie to wbijajcie. (link poniżej) Kocham was niezmiernie. :**
Blog tłuka.

14 komentarzy:

  1. Ahh. No co by tu powiedzieć? Rozdział świetny. Bardzo mi się podoba. Scotty jak zawsze uroczy *u* Tylko żeby Tatia znowu nie była zazdrosna! :D Uwielbiam moment gdzie pojawia się Phobe ^^ Ten słodki wnerw Carmi <3
    Bardzo dziękuję za dedykację, a jeszcze bardziej za reklamę mego bloga :* Kocham i czekam ;)
    ~Tatsi

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż czytane ze słuchu xD. Hah ale zrozumiałam xD Dziękuję za dedyk. A spadaj z tymi końcówkami uczepiłaś się tych 3 kropeczek. Kończ jak na człeka przystało. Z tą Pheobe jestem dobra xD. Aww słodcy bliźniaki ale, że się jeszcze nie otrząsnęły :D. Hym pozdrawiam i życzę weny słońce !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak slodko! =) jak zawsze super! Masz jakis limit na ile rozdzialow bedzie to opowiadanie czy piszesz tak spontanicznie bez zakonczenia i bedziesz dlugo kontynuowala? Mam nadzieje ze szybko sie nie skaczy bo uwielbiam to opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mi wiadomo ten blog będzie miał 55 rozdziały +/- epilog.

      Usuń
  4. Witaj ;)

    Ja jak zwykle w tyle z rozdziałami. Teraz kiedy dopadła mnie choroba mam czas na nadrabianie zaległości ^^

    Otóż, rozdział bardzo mi się podobał, a pomysł by stworzyć coś takiego jak dzień dawania kwiatów, jest naprawdę bardzo dobry ^^ Zastanawiam się ile jeszcze pomysłów kręci się po Twojej czuprynie? :) Ten posiłek przygotowany przez Freda, normalnie, sama w tamtej chwili chciałabym się znaleźć na miejscu Carmen. A tej całej Phoebe bym kości pogruchotała i jeszcze z pięć razy doprawiła ^^

    Pozdrawiam serdecznie,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodałam zakładkę SPAM ! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra... Ja nie ogarniam dlaczego wy kończycie w takich momentach, normalnie niedługo, sama zacznę tak robić ;d
    Przy momencie gdzie pojawiła się Phobe, pogniotłam sobie ściągę na jutro, ale to szczegół. xd Następnym razem nie będę czytała i robiła ściąg ;d
    Carmen, jaka wkurzona *.* Zadzrośnica <3 No ale jak tu o Freda nie być zazdrosnym nie ? ;>
    Nina -> szkoda tego ojca ;(
    Ale ważne, że Rudolf żyje ! <3
    Ta Diana mi się nie podoba -.-
    A i jeszcze dziękuję za dedyk *__*

    Czekam na kolejną notkę z niecierpliwością ;3
    Pozdrawiam
    ~Hermionija <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za dedykację. =D
    Scott jedyna miłości mego życia <3.
    Freddie jaki suodziak. *.*
    Phobe. -.- Zabić... Zabić... Zabić. Czuję krew...
    Świetny rozdział. Szpodobał mi sie bałdzo.
    Pozdrawiam. =)
    Loony.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział (y). Phobe powinna się udać do psychiatry, tak mi się coś zdaje. Mówię to tylko mym skromnym zdaniem. Fred *.* Scott nie gorszy ;D Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! :D

    U mnie NN :3
    hogwart-moimi-oczami.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Stacy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Superr *w*
    Ja też musiałam ponadrabiać zaległości :(
    Pisz szybko kolejny rozdział :)
    Weny ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. UUUUuuu! Snape się wnerwił i dał szlaban Carmen? Nie może być :)

    OdpowiedzUsuń