środa, 10 kwietnia 2013

45. "Czy wy wszyscy wszędzie widzicie wpływy Voldemorta ?!"

Przytuliłam mocno Rudolfa. On wrzucił mnie w śnieg. Po chwili byłam cała w białym puchu. Obok mnie położył się długowłosy.
-Tęskniłaś ? - spytał ze śmiechem.
-Bardzo kochany. - odparłam z uśmiechem na pół twarzy. Spojrzałam na rudzielca. Pociągnęłam Freda za dłoń, a ten upadł na mnie. Jego twarz była milimetry od mojej. Wreszcie poczułam jego usta przywierające ciasno do moich. Rud odchrząknął, a ja odsunęłam się od Weasley'a zarumieniona.
-Czyli to tak się "bawicie", gdy nikogo nie ma w pobliżu ?! - spytał roześmiany długowłosy mężczyzna. Usiadłam w śniegu. Złapałam dłoń rudzielca i spojrzałam na brata.
-Jakim cudem żyjesz ?! Ja widziałam wizję twojej śmierci. Widziałam jak Nina cię zabijała. - szepnęłam ze smutkiem. Rud przytulił mnie mocno. 
-Ojciec mnie zamienił. Chciał zobaczyć Ninę. - wyjaśnił mi braciszek na ucho. Jego ciepło uspokajało moje zmysły.
-A skąd się tu wziąłeś ? - spytał Fred.
-No chyba wiesz, młody, skąd się biorą dzieci. - ofuknął go zabawnie Rud. Weasley się zaśmiał i objął mnie ramieniem. - Muszę spadać. Powiedziałem Syriuszowi, ze idę do kibla. - dopowiedział Rud z uśmiechem. Jeszcze raz mnie przytulił i znikł. Otrzepałam się ze śniegu i spojrzałam na Freda. On również to zrobił i przytulił mnie mocno.
-Kocham cię. - powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam Weasley'a. Jego twarz rozjaśnił uśmiech. Ściągnął czapkę z głowy i nałożył ją mi, po czym cmoknął mnie w nos.
-Ja cię też skarbie - odparł słodko.
-Jesteś za wysoki. - mruknęłam oskarżycielsko.
-To nie jest moja wada. Jak się do mnie przytulisz to usłyszysz bicie mojego serca. Ono pracuje tylko dla ciebie. - wyszeptał mi na ucho rudy. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Ktoś odchrząknął, a ja ujrzałam Zabiniego.
-Czego ? - mruknęłam oschle i poprawiłam za dużą na mnie czapkę.
-Snape cię woła do siebie. - odpowiedział głupio Blaise. Westchnęłam i ruszyłam do szkoły. Szybko polazłam do lochów i zapukałam do wrót.
-Proszę - usłyszałam zimny głos Severusa. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-Bry. - mruknęłam i oparłam się o ławkę. - O co chodzi ? - spytałam z uśmiechem. Severus podał mi list. "Drogi panie profesorze i droga Carmen. Bardzo wam przepraszam, że odeszłam w sumie bez słowa. Piszę do was, bo tylko wy mnie rozumieliście. Dziękuję wam za wszystko. Nina. P. S. Przeproście ode mnie Draco." Severus łypnął na mnie czarnymi tęczówkami.
-Co o tym sądzisz ?! Ja tu wyczuwam wpływ Czarnego Pana. - wydusił wreszcie.
-Czy wy wszyscy wszędzie widzicie wpływy Voldemorta ?! - burknęłam retorycznie. - Nie wiem co o tym myśleć. To jest dla mnie dziwne, że po tym jak zabiła mojego ojca po prostu pisze, że mnie przeprasza. To jest trochę naciągane. - dopowiedziałam zgodnie z moim rozumowaniem.
-No widzisz ! - podniósł głos Snape.
-CZŁOWIEKU !! TU NIE CHODZI O LORDA VOLDEMORTA !! - krzyknęłam na nauczyciela i uderzyłam pięścią w ławkę.
-Dobrze, dobrze. Nie denerwuj się. - odparł chłodna Severus. - I nie tym tonem do nauczyciela ! - dopowiedział przewiercając mnie spojrzeniem. - Ale ja uważam, iż to nie ma sensu. - dodał przemądrzałym tonem. Już otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale do wrót ktoś zapukał. Drzwi się otworzyły i wlazł Scott.
-Dzień dobry. Ja miałem przyjść na szlaban. - powiedział Farro i się uśmiechnął do mnie. Pomachałam mu słodko i wstałam.
-Tak. Usiądź. - nakazał Snape i się odwrócił.
-Do tej rozmowy powrócimy Severusie. Teraz muszę już iść. Do widzenia. - mruknęłam i wyszłam życząc zielonookiemu powodzenia. Wyszłam z sali i ujrzałam opartego rudzielca o ścianę.
-Wszystko dobrze ? - spytał poprawiając czapkę na mojej głowie. Przytaknęłam i złapałam go za dłoń. - Pięknie wyglądasz, ale piękniej wyglądałabyś tylko w mojej koszuli... Ewentualnie bez niej. - wyszeptał mi Fred uwodzicielsko na ucho.
-Czy ty coś sugerujesz ? - spytałam przejeżdżając dłonią po jego mostku.
-Ja nic nie sugeruję ! Ja nalegam ! - powiedział dotykając ustami mojego policzka. Spojrzałam mu w oczy, a dłonie Freda wsunęły się w tylne kieszenie moich spodni.
-Gdzie teraz ? - spytałam z uśmiechem, a rudy się zaśmiał. - Za mało mi wrażeń kochanie. - dopowiedziałam z wielkim wyszczerzem. On tylko przewrócił oczami i ruszył w stronę Wielkiej Sali. Jeszcze śniadanie nie wpierniczyliśmy. Wleźliśmy do Sali i usiedliśmy przy stoliku.
-Gustowna czapeczka. - powiedział George z uśmiechem.
-Dziękuję. - odparłam słodko i wzięłam sobie tosta z Nutellą. Ugryzłam przekąskę i zrzuciłam kurtkę. Czapkę zostawiłam, ale spadała mi na oczy. - Potem idziemy do Skrzydła Szpitalnego, bo Scottie jest na szlabanie. - dodałam z pełną gębą. Fred zasalutował i zjadł swoje płatki z mlekiem.
-Freddie ty nigdzie nie idziesz. Ty kochasiu pomożesz mi w następnym żarcie. - mruknął George. Mój Weasley spojrzał na mnie psimi oczkami, a ja się zaśmiałam.
-A spierdzielaj. - machnęłam na niego ręką, a ten cmoknął mnie w nos. Rudzi wstali i wylecieli z uśmiechami z Sali. Kilka dziewczyn obejrzało się za nimi. Jakie to słodkie. Dosiadła się do mnie Rosie.
-A ci co ?! - spytała i ugryzła swojego tosta z dżemem.
-Jakiś żart skarbie. - powiedziałam słodziutko i uśmiechnęłam się do niej. Ta tylko się zaśmiała.
-George ciągle mi coś o nim wspominał. Coś ciągle chciał zrobić śmiesznego. Ale jak się pytałam co to ten od razu zmieniał temat rozmowy. - wyjaśniła Martin. Wyszczerzyłam się.
-Idę zaraz do Tatii. Idziesz ze mną ? - spytałam dojadając tosta. Rosie zasunęła mi czapkę na oczy.
-Pewnie. - odparła ze śmiechem. Poprawiłam czapkę i wstałam.
-Do Skrzydła. - powiedziałam wyciągając dłoń przed siebie. Normalnie czułam się jak Superman lecący na swoją misję. Ruszyłyśmy dość szybkim krokiem do Szpitalnego. Całą drogę przegadałyśmy niekończącymi się tematami i wreszcie dolazłyśmy do celu.
-Dzień dobry. - powiedziałyśmy razem do pielęgniarki.
-A roześmiane panienki do kogo ? - spytała z uśmiechem i przelała jakiś eliksir do większej butelki.
-Do Tatii Salvador. - wyjaśniła Rosie, a Poppy pokazała nam dziewczynę leżącą na jedynym zajętym łóżku. Usiadłyśmy obok niej. Zaczęłyśmy gadać.
~Przejdźmy teraz do tej nieszczęsnej Dianny. Jest kolejny dzień i znowu uczy Ninę Czarnej Magii. *perspektywa Niny*~
-Musisz jeszcze poćwiczyć ruch ręką, by zabijanie wychodziło ci lepiej. Niby zabiłaś Rudolfa, ale w sumie to mógł być po prostu szczęśliwy traf. - pouczyła mnie Dianna. Z dnia na dzień coraz bardziej ją lubiłam. Wyjaśniała mi o co chodzi w magii mojego brata. Ostatnio nawet powiedziała jak zrobić horkruksa.
-Nie mam już na czym próbować. - pożaliłam się, a Na ruszyła różdżką. Przed nami pojawiły się 3 krokodyle. - I ja mam niby to coś zabić ? - spytałam zdziwiona. Ona tylko przytaknęła, a ja wstałam i wycelowałam koniec różdżki w zieloną poczwarę. - Avada Kedavra. - powiedziałam poważnym i zimnym tonem. Jeden krokodyl padł.
-Na drugim użyj Crucio. - podpowiedziała Diann. Wzruszyłam ramionami i wycelowałam magiczny kij w drugiego potwora.
-Crucio. - mruknęłam, a ten zaczął się miotać po podłodze mojego pokoju.
-Próbuj jak najdłużej. - dopowiedziała Na. Zaczęło mi się podobać sprawianie bólu. Krokodyl wił się pod wpływem zaklęcia i co chwilę z jego gardła słyszałam głośny ryk. Dianna zaklaskała w dłonie, a ja zniżyłam różdżkę. Poczwara padła prawie bez życia.
-Trzeci to Imperio. - nakazała kobieta, a ja jej usłuchałam. Tym razem ostatni potwór robi to co chciałam. Łaził po pomieszczeniu, gdzie tylko mu rozkazałam.
-Pięknie. Teraz przerwa. - wyjaśniła Na i wyszła z pomieszczenia nie domykając drzwi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale jakoś tak wyszło.
-I jak ? - spytał zimnym tonem mój brat.
-Bardzo dobrze sobie radzi. Jest naprawdę pojętna w tego rodzaju sprawach. - odparła Dianna. Po chwili zapadło milczenie, więc wyjrzałam przez szparę drzwi. To była najgorsza rzecz, którą mogłam sobie wyobrazić. Szybko cofnęłam się z obrzydzeniem i usiadłam na swoim łóżku.
~Coś nabazgrałam, więc przejdźmy do dość interesującej persony. *perspektywa Rudolfa*~
Stanąłem przed Dworem Malfoyów. Tu miało się odbyć spotkanie Śmierciożerców. Przynajmniej tak się dowiedziałem. Oczywiście nie mogę się pokazać jako ja, więc jestem "przebrany" za mojego ojca. Zapukałem do wrót.
-Hasło ? - spytała kołatka. Przeraziłem się nie na żarty.
-Nie... Nie ma hasła. - wydukałem. O dziwo drzwi otworzyły się przede mną.
-Bardzo dobrze. - zagrzmiał głos Lucjusza. - Czarny Pan właśnie przypatruje się nauce swojej siostry. - dodał Lucek, a ja wszedłem do pomieszczenia.
-Orionie. - prawie krzyknęła jakaś kobieta. Cholera, ale ich dużo.
-Co ty tu robisz ? Przecież jeszcze ostatnim razem mówiłeś, że nie chcesz mieć z nami nic wspólnego. - mruknął podejrzliwie Yaxley.
-To było dawno i nie prawda. - powiedziałem bez mrugnięcia okiem.
-Bardzo się cieszymy, że przejrzałeś na oczy. - zaśmiała się Cyzia i podała mi dłoń. Potem przywitałem się z całą resztą towarzystwa. Połowy w ogóle nie znałem lub po prostu nie pamiętałem imion.
-Więc wracając... Planujemy najazd na kilkoro czarodziei mieszkających w Hogesmeade. - wyjaśnił Scabior. - Szczególnie chodzi nam o Aberfortha Dumbledore'a. - dodał z uśmiechem.
-Wchodzisz w to Orionie ? - spytał jak dotąd mało zainteresowany Lucjusz. Pokiwałem tylko głową. Nie chcę zabijać... Nie po tym co przeszedłem. To przeze mnie ojciec nie żyje. To było takie straszne patrzeć na śmierć członka rodziny. Niby nie było go te 15 lat, ale mimo wszystko to mój ojciec, więc nie powinienem go odtrącać.
-Orionie. - zagrzmiał Yaxley. Wyrwałem się niby z transu.
-Słucham ? - spytałem nierozumnym tonem.
-Pytam czy jesteś zdolny do zabicia 3 mugoli. - wyjaśnił blondyn, a ja pokiwałem głową. - To dobrze... Więc. - zaczął wyjaśniać swój plan. Albo może Czarnego Pana. A nieważne.
~No to dawno go tu nie było... A przynajmniej jego przemyśleń, więc SĄ. *w* Teraz idziemy do Skrzydła. Scott już skończył karę i ślęczy nad Tatią. *perspektywa Carmen*~
Spojrzałam na wpół żywego Farro. Ten to się stara. W cholerę dba o Salvador. Prawdziwy mężczyzna.
-Jak tam szlaban ? - spytałam, a Scottie się odwrócił.
-No... Nie jest źle. - odparł ze śmiechem.
-A co zrobiłeś ? - spytałam i oparłam się o zasypiającą Rose.
-Ćwiczyliśmy w parach... I to ze Ślizgonami. Wiesz... Nie wiem czy twój kuzynek chwalił się już swoim zielonym łbem. - mruknął szczerząc się jak idiota. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i zaczęłam się śmiać.
-Gratuluję. - wydusiłam wreszcie i ogarnęłam dupę. Do Sali wszedł kuzynek.
-Sco... Carmen. -  mruknął i zarzucił swoimi zielonymi włosami. Parsknęłam śmiechem.
-Ślicznie wyglądasz przystojniaku. - powiedziałam i złapałam się za brzuch. Rosie jak to zobaczyła zawtórowała mi.
-Pod kolor szaty ? - spytała wrednym tonem. Draco zmierzył nas nienawistnym spojrzeniem.
-Kiedy to zejdzie ? - mruknął niezadowolony Malfoy.
-Tydzień, dwa... Góra miesiąc. - wyjaśnił Scott z uśmiechem.
-ILE ?! - zagrzmiał młody Malfoy. Do Sali tym razem weszli rudzi.
-Skarby wy nasze... Możecie pójść z nami ? - spytali nas, a ja spojrzałam na Rose. Ona otworzyła szeroko oczy. Wzruszyłam lekko ramionami i z lękiem wstałam. Fred przerzucił mnie sobie przez ramię. Jego czapka zsunęła mi się na oczy. Szybko ją ściągnęłam i targałam w ręce. George zrobił to samo z Rose. - Branoc. - mruknęli obaj i wyszliśmy.
-Gdzie nas wleczecie ? - spytałyśmy razem.
-Zobaczycie. - odpowiedzieli chórem. Zaśmiałam się. Po kilku minutach marszu postawili nas na ziemi. - Zamknijcie oczy. - rozkazali. Szybko zakryłam narząd wzroku. Ci zaczęli nas gdzieś taszczyć.
-Daleko jeszcze ? - spytałam, a Fred dziugnął mnie w żebro. - Auć. - mruknęłam retorycznie.
-Już jesteśmy. - powiedzieli. Uznałam to za znak, iż mogę otworzyć oczy. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Ujrzałam jedną z najpiękniejszych rzeczy w moim życiu.
-Jesteście cudowni. - krzyknęłyśmy z Rose i rzuciłyśmy się im w ramiona.
-Wiemy. - odparli nieskromnie.
_________________________________________________________
Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział. Nie miałam dostępu do kompa, więc... Rozdział dość mi się podoba. I takie pytanie : czy z okazji moich urodzin chciałybyście przeczytać mojego One Shota ?! Odpowiedzi proszę w komentarzu. Kocham was. :**

10 komentarzy:

  1. Tak chcemy. Bardzo. =D
    A rozdział... Same ach, och i ech. No ale co ja mam ci mówić. Dobrze o tym wiesz. Mam tycią uwagę. Czemu jest tak mało Scotta?
    Czapka Freda + Carmen = na gacie Merlina jak suodko.
    Ach ten Freddie *.*
    Czarny Pan... Co tam przeraziło Ninę, hę?
    Rudolf ~ Orion. I jest strasznie.
    Nie ogarniam nic. Ale kocham.
    Cudeńko. Czekam na więcej.
    Ściskam i pozdrawiam. Kocham.
    Mnóstwa weny,
    Loony. <3
    p.s.
    Kiedy dokładnie urodziny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muahahahhahaha. Byłam pierwsza!
      Loony.

      Usuń
    2. Skarbie... Urodziny mam 17 kwietnia *w* I jeszcze z tą "zajedwabistą" pogodą za oknem... Mhh. <3

      Usuń
  2. Jeżeli chodzi o całość rozdziału to po prostu słodkooo. Jak cholera! ♥
    Rudolf mnie przeraża... Zdoła zabić mugola!? Wątpię. No ale jednak ciekawość mnie zżera, więc czekam.. :3
    Urocze momenty z Niną. Co ona zobaczyła!? Wiesz... Chyba nie chcesz wiedzieć jaki miałam pierwszy pomysł na ten temat.. :D
    Fred i Carmen to sama słodycz ♥ Co przygotowali bliźniacy!? Zżera mnie ^U^ O tym wzroście to musiałaś!? :D Tak, bo nasze "Urocze bzdury o wszystkim i o niczym" dodają weny. Znam to *w*
    Scottie. To jest sama Nutella i Risotto jeszcze dorzucę! :D "Spojrzałam na wpół żywego Farro. Ten to się stara. W cholerę dba o Salvador. Prawdziwy mężczyzna." <--- kochane ♥
    Czekam, ponaglam, weny życzę i Risotto ☻
    ~Tatsi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeśli chodzi o porąbany pomysł to ja też :3.

      Usuń
  3. Wiem, że nie powiesz. Ale zapytam:
    Co zobaczyły?
    hehe rozdział boski (jak zwykle)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj a sie nie pytaj :D a pozatym to wiesz co mam do powiedzenia, jak zawsze swietnie. Kreatywna jestem w pisaniu kometarzy no nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale z ciebie cham ! Co zobaczyli ? Ja nie czytałam wcześniej i mi mówiłaś, że nie wiesz o co cho. Więc co zobaczyły Rose i Carmen ? Ave słodcy bliźniacy. Ach ty mój cholerny analfabeto ^^ wiesz, że cię uwielbiam <3 Dalej... pamiętasz jak mówiłam że czekolady nigdy dość ? Taaa wpierniczyłam Nutellę i na twój odwieczny tost z NUTELLĄ pomyśląłam "Nieee tylko nie to". Czuję się jak po gorzkiej skarbie. Nioh, nioh, nioh <3 "Rosie zasunęła mi czapkę na oczy." Jak ja to znam :3 hahhahaaha do Supermena ci złotko daleko xD Draconek z zielonym łebkiem powiadasz ? To musi być to coś ^^ hahahah "Tydzień, dwa... Góra miesiąc." <3 Po tym tekściorze o dzieciach sama się zaśmiałam ^^. Bliźniacy i ich niedźwiadki nie cudowni ? proszę Cię to nie możliwe. No cholender miałam napisać KRÓTKI komentarz, no cóż nie umiem. Ach twój specyficzny styl pisania rozwala system Patenio/Patatajo. Tak wiem, że mnie kochasz :3 Tak, tak ja cb też <3. A pro po 1 shota to mi to lata. Ja i tak czytałam, ale dodaj pierwotną (nie poprawioną po moich uwagach) wersję <3 <3 Była cuda i ciekawe, czy ktoś by zauważył xD.
    Pozdrawiam, kocham (4ever) i ponaglam szujo ^^ <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i jeszcze co zobaczyła Nina ? A co tam szykują śmierciożercy to szczerze... mi to tam lata ;D. Ach Scott Farro takiego to ze świecą szukać ^^ no dobra różdżką <3.

      Usuń
  6. No i co ja mam ci znowu powiedzieć ? ;D
    Że kocham tego bloga ?
    Nie... To normalne.
    Uwielbiam twój styl pisania ?
    Nie, to już wiesz.
    Cudowny rozdział ?
    Ale po co ? Skoro to i tak wiadome.
    Że czytam i czytam i uśmiech na gębę mi się wpiernicza ?
    To już nudne.
    Jedyne co mi zostaje do komentowania to po prostu opierniczyć cię za to cholerne zakończenie !
    Ale to już też słyszałaś...
    Kocham cię, ubóstwiam, wielbię i normalnie jeszcze nie wiem co ;D
    Czekam na każdy nowy rozdział z niecierpliwością nigdy nie mogę się napatrzeć na nie. I prawie każdy rozdział przeczytałam po dziesiątki razy !
    Tego jeszcze nie było !
    "Muszę spadać. Powiedziałem Syriuszowi, ze idę do kibla."
    Normalnie tak mnie tym rozwaliłaś, że się poryczałam ze śmiechu ;D
    Tylko ja jestem do tego zdolna, tak wiem ;3
    Za duża czapa *.* Mom please <3
    Snape widzący wszędzie wpływy Voldzia *.*
    Zawsze i wszędzie widzi Voldzia, ach co ten Czarny Pan robi z ludźmi? ;d
    Cholera co to Nina zobaczyła ? I powiem ci, że szkoda mi było tych krokodyli ;(
    Scottie i ta troska o Salvador *__*
    W co ten Rudolf się wpakował ?! No mów mi tu!
    Zabić trzech mugoli ?! No i znowu mi żal tych mugoli ;(
    Wiem, dziwna jestem ;d
    Zielone włoski Dracona *.*
    Gustownie mu będzie <3
    A zwłaszcza będzie to pasować do szaty ;d
    Nie żeby coś, ale jak by to mnie przerzucili przez ramię to bym się darła, ale jak kto woli ;>
    Gdzie oni je zaprowadzili ?!
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością <3
    Pisz, pisz szybko *__*

    Pozdrawiam
    ~Hermionija <3

    Ps. Zapraszam do siebie na nową notkę ;>
    secrets-twins-potter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń