sobota, 17 sierpnia 2013

59. „Się normalnie rodzisz, idziesz do przodu, aż tu nagle puff, taki idiota na usługach beznosego debila się pojawia i odbiera ci wszystko co miałeś.”

Obudziło mnie słońce, które drażniło moją twarz.
-Śnieg stopniał. – usłyszałam krzyk radości Katie. Zacisnęłam powieki i zakryłam głowę poduszką.
-Umrzyj do cholery. – warknęłam spod kołdry, a potem poczułam się całkowicie mokra. Wstałam i spojrzałam na Bell z mordem w oczach.
-Ślicznie wyglądasz słońce. – zaśmiała się dziewczyna i aż zatoczyła się do tyłu. Upadłam na łóżko i dalej zaczęła ze mnie ryć. Wyciągnęłam różdżkę i uraczyłam ją Levicorpusem. Bell zawisła pod sufitem.
-Jeśli ja wyglądam ślicznie, to ty co najmniej olśniewająco. – odparłam z uśmiechem i postawiłam ją lekko na nogach.
-I tyle ? – spytała zaskoczona Katie.
-Nie jestem dzisiaj zła, więc chyba tak. – mruknęłam i zaczęłam się zbierać na zajęcia. – Kiedy jest mecz ? – spytałam i podrapałam się po opatrunku.
-Jutro. – odparła spokojnie Katie, a ja westchnęłam. – Na twoje miejsce bierzemy Ginny. – dodała.
-Co ? Tę młodą Weasley’ównę ? – spytałam zaskoczona dogłębnie.
-Jest świetna. – powiedziała cicho Katie.
-Ale jest za młoda. – burknęłam.
-Jezu, Carmen, mam tego dość. Jesteś zajebista, ale to już przesada. Przecież to ty sama pierdolnęłaś ręką w ścianę i ci coś przeskoczyło, rozumiesz ? A że tylko Ginny się nadaje i do tego zgadza, to nie powinnaś mieć jakichś cholernych wątów. Bardzo cię lubię, ale przestań. Proszę. – krzyknęła unerwiona Katie. Spojrzałam na buty.
-Prze-Przepraszam. – szepnęłam skruszona. Nie wiedziałam o tym. – Ja… Ja kocham Quidditcha, a jak głupia przekładam moją nienawiść lub po prostu niechęć do innych, ponad grę. Tak nie powinno być, a ja ci dziękuję, że mi to uświadomiłaś. – dodałam jeszcze ciszej.
-Młoda, leć do kuzyna, bo jeszcze go tam Ślizgoni zjedzą. – zaśmiała się, a ja wstałam. Wzięłam torbę i pognałam na Wielką Salę. Szybko usiadłam obok Freda.
-Cześć. – mruknęłam szybko i zaczęłam robić kanapkę, byle by tylko zjeść. Złapałam dwie kromki i nasmarowałam je Nutellę.
-Carmen ? – spytał zdziwiony Fred, a ja wstałam i wypiłam trochę soku dyniowego. Mruknęłam i położyłam kubek. – Black do chuja pana, stój. – warknął Weasley. Spojrzałam na niego z pełną gębą.
-Co ? – mruknęłam zdziwiona i wyciągnęłam małą buteleczkę.
-Co ty robisz ? – zaśmiał się cicho i zabrał mi Ognistą. – Nie wolno mieć w Hogwarcie alkoholu. – dodał z uśmiechem.
-I to mówi przewodniczący Wielkiego Hogwarckiego Klubu Zapalonych Alkoholików. – odparłam z wielkim uśmiechem.
-Idź już. – poprosił zmęczony i odwrócił mnie z premedytacją.
-Też cię kocham. – odparłam i pobiegłam do Ślizgonów. – Sectumsempra. – mruknęłam i wlazłam w kamienną ścianę. Na kanapie leżał rozwalony Draco, a wokół niego było kilka dziewczyn i Zabini. Zaczęłam się przepychać do niego.
-Przestań się ryć. – warknęła jakaś dziewczyna. Podstawiłam jej subtelnie nogę, a ona runęła na kogoś i wywołała efekt domina. Po chwili tylko ja stałam na nogach i uśmiechałam się jak idiotka.
-Cześć. – zaśmiałam się i podeszłam do kuzyna patrząc pod nogi. – Przepraszam. Wybacz. Ohh, zamknij się, bo nigdy cię nie lubiłam. – warczałam do ludzi i wreszcie usiadłam na jakimś fotelu.
-A kultury to mamusia cię nie nauczyła ? – spytała Pansy zaplatając dłonie na piersiach.
-Jakby żyła to by nauczyła. – odparłam i podałam Draco buteleczkę Ognistej. – Wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać, a to trochę cię postawi na nogi. Poza tym Severus jeszcze się nie odzywał, ale mam to i za chuja nie wiem co to może być. – dopowiedziałam i podałam Malfoyowi Coś. Ten przystawił to coś sobie do ucha i zaczął słuchać.
-Znam to. – zaśmiał się. – To jest ta melodyjka, która grała, gdy usypiałaś Puszka, by tylko dostać się do Komnaty. Była wtedy z nami ciotka Bellatriks i wujek Rudolf. Wuj nie był z tego zadowolony, że ciotka wzięła nas na taką misję, ale po tym to jednak my zabiliśmy Bazyliszka. – dodał, a mnie oświeciło. Tak, pamiętam to jakby to było wczoraj. Ciotkę wysłał Voldemort, którego wręcz nienawidzę i on mnie chyba też, bo Rudolf mówił mu jaka to ja jestem i w sumie Draco też nie jest dla niego najcudowniejszym człowiekiem na ziemi. No dobra, wracając, wiatr wiał tamtego dnia jak szalony. Szłam za rękę z malutkim Dracusiem. Cholera, ile myśmy mieli wtedy lat? Chyba z 7 czy coś. Dzierżyłam w dłoni różdżkę, która do tej pory jest w kieszeni mojej szaty. Wiele przeżyła… O ile różdżka może żyć… Jezu, o czym ja myślę ? No dobra. Ciocia Bella śmiałą się jak najęta, ale jak zobaczyła Puszka to oniemiała. I wtedy wyciągnęła jakieś dziadostwo i zaczarowała je tak, by grało tą przeklętą melodyjkę. Rudolf kiwał głową z politowaniem i obtargał łapę psiaka z włazu. Weszliśmy tam dość szybko. Cudowny ślizg w dół ułatwił nam wszystko. Bell trochę się tam pokręciła, a ja zobaczyłam małą niby jaszczurkę, niby węża. Dotknęłam jej, a ta zaczęła wariować w powietrzu. Okazało się, że to ogon Bazyliszka. Cholerne szczęście. Ten zaczął pełzać po całej komnacie i zabijać wzrokiem. Ujęłam Draco za dłoń i razem wybełkotaliśmy zaklęcie. Bazyliszek padł. I wtedy Bella ujęła jakąś rzecz i się teleportowała. Nic nie powiedziała i odeszła. Wujek przewrócił oczami i nam podziękował. Tak, Śmierciożercy, też mają, wbrew pogłoskom i pozorom, serce. Poza tym wujek Lestrange zawsze ma racje. Bardzo często strofuje swoją żonę, by nie wrzeszczała, ale jedno zdanie kocham, uwielbiam i podziwiam. Zawsze po każdym zabitym człowieku je mówi. Jest jak świętość. Jest tak piękne i cudowne, ze czasem można mieć wrażenie, że pierwszy raz wymówił je, gdy był po trzech czy czterech butelkach Ognistej. „Się normalnie rodzisz, idziesz do przodu, aż tu nagle puff, taki idiota na usługach beznosego debila się pojawia i odbiera ci wszystko co miałeś.” To chyba najpiękniejsze zdanie jakie kiedykolwiek usłyszałam. Wszyscy mówią o „kocham cię”, czyli słowach, które w sumie znaczą tyle co mrożona kawa. Jest cudowna, ale tylko do czasu, gdy jest. Poczułam kuksańca w bok.
-Black, bełkoczesz. – zaśmiał się głupio Zabini. Walnęłam go w ramię.
-Zabini, zamknij się. – burknęłam i wstałam. – Powodzenia słońce, a ja lecę na zajęcia. – dodałam i wyleciałam na błonia, bo pierwszą miałam Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. Na środku stał Hagrid, a wokół niego zgromadzili się Puchoni i Gryffoni. Podeszłam do Scott Scott jego dziewczyny. Stanęłam obok nich, a Rubeus zaczął pokazywać testrele. 
-Czy ktoś je widzi ? - spytał gajowy, a ja, Tatia i Neville podnieśliśmy dłonie. - Bardzo wam współczuję. - dodał dziwnym głosem. 
-Kogo śmierć widziałaś ? - spytałam cicho Puchonki.
-Mojej matki. - odparła i zwiesiła głowę w dół.
-Ohh... Wybacz. - szepnęłam, a Scott ją objął lekko. 
-Nic się nie dzieje. - odparła z bladym uśmiechem i pogłaskała podpełzłego testrela.
-Czy któreś z was może nam powiedzieć jak wyglądają te zwierzątka ? - spytał Hagrid z uśmiechem.
-Są bardzo ładne, choć widać im prawie wszystkie kości, a skrzydła i ciało są opięte cienką, czarną skórą. Wyglądają jak wraki, ale mimo wszystko są cudne. - opowiedział Neville, a każdy rozdziawił na niego paszczę.
-Dokładnie. - powiedział wzruszony Rubeus. Zajęcia dopełzły do końca. Zaczęliśmy ruszać do zamku. Dogoniłam Tatię i Scotta.
-Hej... Ja... Jestem dziwna i czasem bezpośrednia, ale nie chciałam cię urazić tym pytaniem. Przez te testrele od razu przypomniałam sobie tak wiele śmierci, które widziałam i patrząc na ludzi tylko o tobie nie wiedziałam, więc od razu spytałam. Nie myślałam nad tym. - powiedziałam prosto i uśmiechnęłam się lekko.
-Nic się nie dzieje. - zaśmiała się blado Salvador.
-Na pewno ? - spytałam cicho. 
-Tak. - odparła Tatia i odeszła.
-Wybacz Carmen, ale tym razem przesadziłaś. - powiedział zmęczony Scott i ruszył do przodu. Zatrzymałam przyjaciela.
-Przecież przeprosiłam. - jęknęłam cicho i spojrzałam mu w oczy.
-To nie wystarczy słońce. - mruknął. - Ma tylko ojca, który zabija ludzi i brata. Ojciec zabił jej matkę, gdy była mniejsza, rozumiesz ? - spytał, a ja pokiwałam tępo głową.
-Bardzo chciałabym to rozumieć. Nigdy nie kochałam rodziców, bo ojciec to morderca, a matka mnie nie kochała. Braci powoli tracę. Zostałeś mi ty, Fred, Rose i Draco. - powiedziałam spokojnie. - Ale mam pomysł. - zaśmiałam się i pobiegłam za Puchonką.
-Carmen, stój. - krzyknął za mną przerażony Scott, a ja dogoniłam Tatię.
-W ramach przeprosin chciałabym zaprosić cię na szklaneczkę Ognistej na zgodę. - powiedziałam z szelmowskim uśmiechem.
-Scott ci mówił co lubię ? - spytała zaskoczona, a ja zaczęłam się śmiać.
-Lubisz pić ? - zaśmiałam się głupio, a ona pokiwała głową. - Witaj w moim świecie. - dodałam i zaprosiłam ją do swojego dormitorium. I tak Ognista stała się pośrednikiem w wielu kłótniach... Usiadłam na podłodze i wytargałam spod łóżka średniej wielkości butelkę. - W Beauxbatons nie pozwalali nam pić, bo to nie przystoi dziewczynom, rozumiesz ? Każde wykroczenie było karane przed samą dyrektorką, której wręcz nienawidziłam. - dodałam niepyszna. Ta uśmiechnęła się i upiła kilka łyków. 
-Rozumiem. - odparła i rozglądnęła się po moim dormitorium. - Masz tu dużo pamiątek. - zauważyła i zrzuciła poduszkę z mojego łóżka. To Coś zaczęło grać melodyjkę. - Ohh... Wybacz. - mruknęła i zakryła to poduszką.
-Nic się nie dzieje. - odparłam z uśmiechem i przeczesałam dłonią grzywkę. Do dormitorium wpadły moje współlokatorki. 
-A ty znowu pijesz ? - spytała Angie z politowaniem.
-Nie można ? - mruknęłam z uśmiechem i podstawiłam dziewczynom Ognistą pod nos. - Chcecie ? - spytałam zachęcająco, a te ujęły butelkę.
~Butelkę i dwie godziny rozmów później.~
Usiadłam z uśmiechem na łóżku i rozglądnęłam się. Katie, Angelina i Alicja zasnęły pierwsze, a Tatia wyszła pół godziny temu. Schowałam szybko butelkę i położyłam się na łóżku. Już jutro mecz, a ja nie mogę grać. Spojrzałam na zabandażowaną rękę. Zamknęłam oczy i zasnęłam dość spokojnym snem.
_________________________________________________________
Rozdział dość mi się podoba, ale mógł mi wyjść lepszy. Mam nadzieję Klaudio, że tym razem jestem dość znośna, a o 10 zł pamiętam, bo wciąż mi o tym przypominasz. Tak, więc rozdział dedykuję mojemu natrętowi. :) Dziękuję wam za wszystko. 

6 komentarzy:

  1. JESTEM PIERWSZA YEEEEY <33
    Rozdział ....aW ♥
    Jest tak świetny że szkoda że się kończy. ;/ <3
    Dużo dialogów, LUBIĘ DIALOGI SĄ FAJNE ^^ ♥
    W ogóle cały rozdział jest MEGA ;D

    Zapraszam cie również do mnie -> www.two-worlds-one-heart.blogspot.com

    BUZIAKI REXI <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogólnie rozdział bardzo mi się spodobał :3
    Zwłaszcza fragment o 'ludzik dominie'. Carmen rozwala ♥
    "Umrzyj do cholery" -jebłam xD
    Uhuhuhu. Mroczna historia Tatii. I tak ma być :3
    Cichociemny Scott zawsze spoko. No i biedny Draco! T^T
    A Ognista jak była tak i dalej jest świetna :3
    Grające Coś jako gwóźdź programu.. No okej :D
    Uuu. Mądre słowa wujka Rudolfa zawsze spoko.
    Mówisz, że to Carmen i Draco zabili bazyliszka, ya? Nice story, bro xD
    Dobra. Kończę, bo znów zaczynam coś pierniczyć bez sensu.
    Pozdrawiam! ;**
    ~T

    OdpowiedzUsuń
  3. Calkiem spoko rozdzial....... CZEMU TAKI KROTKI? Ok ok juz sie ogarniam..... nie bede przeciez narzekac na taki fajny rozdzial. :) Fajna ma historie Tatia.... i ognista jak zwykle kroluje :p Fajna byla ta wymiana zdan rano o quidiczu Carmen z Kati..... domino z ludzikow hehe ;D Pansy cos nie trafila z tekstem.... "Black belkoczesz" hahahahahhahahahaha i ten tajemniczy motyw dziwnej melodyjki... ach te moje komentarze jak zwykle kazde zdanie na inny temat nie pasujacy do poprzedniego...... co ja wgl pisze? Dobra.... koncze bo juz pierdoly pisze. Powtorze- fajny rozdzial.
    Weny.... nie moge se oczekac nn...
    Pozdrawiam hehe;D

    OdpowiedzUsuń
  4. W ramach przypomnienia wciąż mi ich nie oddałaś.
    Znośna jesteś, ale Carmen to nie Ty. Chyba właśnie to mi przeszkadzało. W sumie nie zmieniłaś nic z jej zachowania, tyle, że pomogłaś mi ukonkretnić co mi nie pasowało XD. Ty? Chamska, bezpośrednia i w kółko wypominająca co przeszłaś, nie zapominając, o tym, że na każdym kroku ratujesz świat? Mniejsza.
    "-A kultury to mamusia cię nie nauczyła ? – spytała Pansy zaplatając dłonie na piersiach. -Jakby żyła to by nauczyła"
    TAA MOJE CHOLERNE SZCZĘŚCIE. Skąd ja to znam.
    Tak Btw. Pytaniem przegieła?! jakby się ludzie tak przejmowali, tym co mówię, to chcieliby mnie spalić na stosie... soł xD.
    Nawet na blogu musisz nienawidzić Ginny? :D
    Aano i zacny tytuł :). Ogólnie rozdział mi się podoba.
    Pozdrawiam, kocham i weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. I ♥ twoje opowieści. Niby dopiero teraz zajrzałam na tego bloga ale powiem że wspaniały ;]
    Pozdrawiam
    Lena

    OdpowiedzUsuń