niedziela, 23 marca 2014

70. "To już koniec."

Otworzyłam oczy z lekkim uśmiechem. Niestety nie dane mi było zobaczyć mojego wpół nagiego rudzielca, gdyż na jego miejscu pojawił się paskudny Yaxley. Nie dość, że Śmierciożerca szczerzył się do mnie niczym pedofil to jeszcze był nagi. Sturlałam się prędko z łóżka.
-Co ty tu do cholery robisz? - ryknęłam na blondyna, a ten zaczął się śmiać. Nie rozumiałam intencji jego śmiechu, więc po prostu poczołgałam się w najodleglejszy kąt pokoju. Wtedy właśnie dostrzegłam, że i ja jestem naga. Szybko ściągnęłam kołdrę z pobliskiego łóżka i zakryłam się nią. No kto by się spodziewał, że po chwili w magiczny sposób zniknęła? Tak, to byłam ja. Mężczyzna wstał eksponując siebie w całej okazałości. Skryłam twarz w kolanach.
-Nie chcesz na mnie patrzeć? - spytał smutnym głosem, a ja pokręciłam głową. W tym momencie wolałabym nawet widzieć wszystkich chłopaków z Gryffindoru nagich, niż ową tlenioną gnidę. Zacisnęłam powieki, a paznokcie wbiłam w kolana. Wszystko zaczęło się rozmazywać, a ja znowu wylądowałam w łóżku z Fredem. Ten nadal spał z lekkim uśmiechem. Chyba nie będzie zadowolony, gdy wstanie, a mnie nie będzie, prawda? Prawda, ale ratowanie jego zasranego tyłka jest o wiele ważniejsze. Tak wiec wytargałam się z jego ramion i stanęłam o własnych nogach. Spokojnie, na palcach, podeszłam do szafy, by tylko coś na siebie narzucić. Wlazłam w spodenki i naciągnęłam koszulkę. Dowiązałam trampki i wsadziłam sztylet za pasek.
-Do zobaczenia - szepnęłam i pocałowałam rudzielca w czoło. Szybko zbiegłam po schodach. Za oknem słońce dopiero wstało dzień. I chwała Najniższemu. Ruszyłam spokojnie ku stadionowi. Wystarczyła mi miotła. Jakoś przecież musiałam się tam dostać. Po drodze minął mnie Snape, ale tylko kiwnął spokojnie głową i odszedł z lekkim uśmiechem. Teraz tylko gadać z takim co powie ci, ze Severus nie potrafi się uśmiechać. Że cię uśmiechem nie zaszczyci to kurde wcale nie znaczy, że nie potrafi ty cholerna gnido. Pomyślałam o Yaxley'u. Zrobiło mi się niedobrze. Wzdrygnęła się każda komórka mojego ciała. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Co oni ze mną zrobią. Przecież jeśli oddam im horkruksa to tak szybko mnie nie puszczą. Przynajmniej nie słyszałam o takim przypadku. To by było zbyt dziwne. O dziwo, mimo wczesnej pory wlazłam w kogoś.
-Jak ła... - urwał jakiś rosły Gryffon. - Znaczy się, przepraszam. Powinienem uważać - dodał cicho, a ja spojrzała na niego z głupa.
-Oh, no tak. To ty - mruknęłam patrząc na jego paskudny ryj. Wyciągnęłam ku niemu dłoń, a ten spojrzał an nią zaskoczony. - Pokój? - spytałam spokojnie, a ten uścisnął ją lekko.
-Pewnie - odparł, a jego twarz wykrzywiła się w niemym uśmiechu. Z oczu zaczęła wylewać się krew. Usta odpadły ukazując zakrwawione zęby. Jego ciało opadło bezwładnie na mnie. Przygniótł mnie do ziemi. Po kolei, jego członki zaczęły odpadać od tułowia. Powieki chłopaka dotknęły delikatnie moich ust. Nos za to wylądował na mojej nodze. Próbowałam go z siebie zrzucić. Mimo powolnego rozkładania się ciała miał wiele siły.
-Złaź ze mnie - ryknęłam, a po moich skroniach popłynęły łzy. - Złaź ty kupo mięsa - warknęłam zrezygnowana. Ten nadal przyciskał mnie do ziemi. Coś mi się wydaje, ze nawet ze zdwojoną siłą. Nie wiedziałam co mam robić, więc po prostu czekałam, aż ręce i nogi mu odpadną. I ta radosna chwila nastąpiła zaskakująco szybko jak na moje szczęście. Jego usta wciąż bełkotały jakieś niezrozumiałe słowa, a gardło otwierało się i zamykało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że bełkotał Uważaj, za tobą. Szybko jednak to ogarnęłam, gdyż zostałam niemiło potraktowana kamieniem po tyle głowy.
-Wstawaj suko - usłyszałam narastający huk w mojej głowie. Po chwili dostałam w twarz z otwartej dłoni. Skrzywiłam się lekko i zacisnęłam zęby. Zostałam przywiązana do jakiegoś krzesła.
-P-Puść mnie - wybełkotałam cichutko. Tylko na tyle było stać moje gardło. Nie potrafiłam wydusić nic więcej. Nawet własne gardło miało moje błagania o pomoc głęboko gdzieś. W takim razie zamknęłam się szybko i spojrzałam w ciemność, która roztaczała się wokół mnie. Jakieś dłonie zaczęły mnie dotykać. Owy osobnik stał tuż za mną i sapał mi głośno na kark.
-Witaj kochanie - wybełkotał syczącym głosem. Ową osobą okazał się być... Barty? Zjechał dłonią po moim boku i dotknął biodra. W spodenkach miałam nóż. Jego smukłe palce szybko go chwyciły i zaczął się cieszyć. Jedyne co mi w nim nie pasowało to kolor jego oczu. Przecież Junior nigdy nie miał białych oczu, chyba, że przez te lata za każdym razem widziałam inny kolor.
-Kto cię opętał? - spytałam cicho patrząc na niego badawczo. Miałam dość tajemnic.
-Twój tatuś - szepnął mi na ucho i musnął językiem policzek. Zamurowało mnie. Orion nie żyje. Wszyscy o tym wiedzą. - To dziewczynka nie wie, że ojczulek miał horkruksa? - zaśmiał się głupio. Zaczęłam się szarpać na krześle.
-Wypuść mnie ty gnoju - ryknęłam szamocząc się. Ten poczęstował mnie małą porcją prądu, który przeszył całe moje ciało. - T-To krzesło elektryczne? - spytałam zaniepokojona. Głos wyszedł dokładnie tak samo, bo to zabolało.
-Jakbyś przy tym była kochanie - odparł spokojnie Crouch i znowu popieścił mnie prądem. Jęknęłam spuszczając głowę w dół. Jego różdżka smagnęła mój policzek, który rozorał się na pół. Użył Sectumsempry. Poczułam krew cieknącą mi po szyi i wlewającą się na moją ulubioną koszulkę.
-D-Dlaczego to robisz? - wybełkotałam cichutko, a ten zaczął się śmiać.
-Jesteś cholernie tępa - stwierdził cmokając z niezadowoleniem. Miał huśtawki nastrojów. - Robię to samo co dzieje się z każdym z twoich bliskich teraz. Każdy poczuje kawałek twojego bólu. Ciekawe jak Scottie będzie wyglądał z wielką blizną na policzku, nie sądzisz, że przystojnie? Zaskakująco nawet jak na wpół zdrajcę krwi. Zgadzasz się? - spytał wesoło, a ja ani drgnęłam. Ten uderzył mnie w świeżą bliznę.
-Nie, nie zgadzam się - burknęłam sycząc z bólu. Ten uniósł mój podbródek i przez moment ujrzałam żal czekoladowych oczu Barty'ego. Został uwięziony we własnym ciele.
 -Masz się zgodzić, bo inaczej zabiję ich po kolei. Będą szli po kolei na śmierć. Będą cię dręczyć do końca życia. Będą cię nienawidzić. Wreszcie będziesz sobą dziwko - roześmiał się i znowu mi przyłożył. Zacisnęłam lekko oczy.
-Mam cię dość - szepnęłam cicho, a moja dusza zaczęła się wyrywać z własnego ciała. Znowu zaczęłam umierać?
-Nie ty jedyna. Słyszę jak twój rudzielec błaga o litość. Jak go boli, gdy delikatnie podcinają mu skórę. Nawet nie wiesz jak to kurewsko boli... Możesz się dowiedzieć - zaśmiał się 'wspaniałomyślnie'. Wytargał horkruksa i zaczął mi coś kreślić najpierw po dłoni. Potem rozerwał koszulkę i mazał mi ostrzem po brzuchu. Próbowałam, bezskutecznie zresztą, odsunąć się od noża i oprawcy.
-Przestań - ryknęłam dławiąc się krwią zmieszaną ze słonymi łzami. Znowu byłam bezsilna wobec oprawcy. Znowu udało im się mnie złamać. Znowu mam uczucia. Znowu jestem człowiekiem.
-Co mi zrobisz? - spytał szyderczo i dotknął mojego policzka delikatnie, po czym dotknął moich ust. Szybko się w nie wpił, by po chwili krzyczeć turlając się po podłodze.
-To już koniec. To już koniec - płakał z bólu umęczony wędrowiec, który wreszcie dotarł do celu.
Dla mnie to również był prawie koniec wędrówki. Zaczęłam mdleć. Powoli spokojnie zapadałam w stan senności, otępiałego snu. To już koniec.
________________________________________________________
Znowu długa przerwa, znowu brak weny. Mimo to dziękuję wam, sobie i wam za wszystko. Został jeszcze tylko epilog, ale go wrzucę w następną sobotę czy coś takiego, bo już od dawna siedzi w kopiach roboczych. Co do rozdziału, może nie najlepszy, ale mi się w miarę podoba :D

1 komentarz:

  1. Wolałam mniej schizowe rozdziały jak mam być szczera XD. No to na początek ocenię rozdział. Mimo że był dziwny i zdarzyło się kilka błędów to był ciekawy. No i wciągający. Yaxa gołego mogłaś se darować i ten twój uroczy brak paznokci. A i znowu dręczysz Freda? Blizny, widać, że je lubisz. Ale opętać Barty'iego? No jak tak możesz? Poza tym czemu Orion, który poświęcił się za rodzinę ma cię torturować i całować? No kazirodztwo kazirodztwem XD.
    Ale jeszcze jakoby to ostatni rozdział, to chciałabym wypowiedzieć się na temat twojej drogi pisarskiej. Patrząc na pierwsze rozdziały były gorsze. Zdecydowanie od tych nowszych. Nauczyłaś się zasad poprawnej polszczyzny i interpunkcji. Dodawałaś coraz ciekawsze i dłuższe rozdziały. Ale zmianę możne zauważyć nawet w tobie. Później zaczęłaś schizować i wszędzie wciskać krew i nagie członki. Mimo to wciąż można było zaobserwować rozwój twego warsztatu pisarskiego. Moja rada? Zluzuj :D. Nic na siłę i nie wszędzie musi być krew.
    A jak na ostatni rozdział to zdecydowanie za krótki. No kurde! Nie mogę uwierzyć! To już koniec!
    I lepiej ja ci radzę, zakończ to przyzwoicie, bo ja nienawidzę końcówek.
    Czekam na następny :).

    OdpowiedzUsuń